rozdział XXVIII
Niedługo później przenieśliśmy się do dormitorium Dracona, gdyż do mojego wróciły współlokatorki, które obrzuciły nas zdziwionym wzrokiem. Wyszliśmy nim zaczęły wtykać nos w nie swoje sprawy. Dormitorium Ślizgona natomiast było puste. Chłopak powiedział, że Blaise pląta się gdzieś z Riley. Naprawdę mi to nie przeszkadzało. Draco wyszczerzył się do mnie i przyszpilił mnie plecami do drzwi, które za sobą zamknął. Odwzajemniłam uśmiech, a ten w odpowiedzi przywarł wargami do mojej szyi. Odchyliłam lekko głowę, zamykając oczy. Wplotłam dłoń w jego blond włosy z cichym jęknięciem. To nadal było dla mnie nie do pojęcia, jak bardzo wpływała na mnie ta jedna osoba. Dosłownie robił ze mną co chciał, gdy tylko zrobił maślane oczka. Nigdy nie przydarzało mi się coś podobnego. Mimo wszystko bardzo podobało mi się, gdy delikatnie muskał moją skórę na szyi, gładząc mój brzuch i biodra dłońmi. Ja natomiast umiejscowiłam dłonie na jego plecach. Z każdą chwilą schodziłam coraz niżej, aż zatrzymały się na jego pośladkach. Z lekkim uśmiechem wsunęłam dłonie w jego tyle kieszenie od spodni. Draco zaśmiał się i spojrzał na mnie. Był tak przystojny z tym uśmiechem. Gdy przyciągnął mnie do siebie tak, że nasze ciała zetknęły się, poczułam jak bardzo był silny i stanowczy. Podobał mi się ten błysk w oczach, gdy na mnie patrzył. Uniosłam lekko brodę, wpatrując się w jego szare oczy. Ten przybliżył się jeszcze bardziej, stykając się nosem o mój nos. Napierając w końcu dotknęliśmy się czołami. Uniosłam wzrok i uchwyciłam jego spojrzenie, które było skierowane na moje lekko zaczerwienione wargi. Malfoy pochylił się i delikatnie musnął je ustami, ciągle obserwując reakcje mojego ciała. Jakby pierwszy raz doświadczał czegoś takiego, chcąc zapamiętać tym samym każdy szczegół. Uśmiechnęłam się delikatnie, a ten spojrzał mi w oczy. Uniósł dłoń i dotknął bardzo subtelnie mojego policzka. Gładząc go kciukiem wyszeptał cichutko:
- Tak bardzo cię kocham.
Nie czekając na moją odpowiedź ponownie się nachylił i delikatnie mnie pocałował. Następnie jakby nigdy nic, przytulił mnie. Bardzo mocno. Wtuliłam się niego, chowając twarz w jego ramieniu. Ścisnęłam jego koszulę na plecach, nie chcąc go puszczać. Ten moment był dla mnie zbyt piękny, by mógł skończyć się tak szybko.
***
Obudziły mnie czyjeś kroki, które wręcz huczały mi w głowie. Otworzyłam więc oczy i pierwsze co ujrzałam to bardzo spokojną twarz Dracona. Chłopak spał, opierając się czołem o moje czoło. Nie miał na sobie koszuli. Ja natomiast leżałam, wtulona w niego. O dziwo w pełni ubrana. Cóż za nowość. Powoli odwróciłam się i ujrzałam stojącego nad swoim łóżkiem Blaise'a. Właśnie zakładał na siebie ciemnozielony sweter. Wtem spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Dzień dobry, zakochańce - mruknął cicho Ślizgon. Uśmiechnęłam się delikatnie. Kolejna nowość w moim świecie.
- Cześć Blaise - odparłam równie cicho, by nie zbudzić Malfoy'a i przetarłam twarz wolną dłonią. - Która godzina?
- Gdzieś tak za 10 śniadanie - odparł z uśmiechem Zabini. Spojrzałam na niego tępo, a ten tylko się do mnie wyszczerzył. Przewróciłam oczami i spojrzałam na śpiącego Ślizgona. Delikatnie pogładziłam go po policzku wierzchem dłoni. - Malfoy, wstawaj - mruknęłam cicho. Chłopak otworzył powoli oczy. Spojrzał na mnie, a na jego twarzy pojawił się bardzo nieprzytomny uśmiech. Ujął moją dłoń i przyciągnął do swoich ust, a następnie ucałował.
- Możesz mnie tak budzić co rano - mruknął zachrypniętym głosem.
Strzeliłam go w mostek z uśmiechem.
- Wstawaj - zaśmiałam się i usiadłam. Draco przeciągnął się, nie ruszając się z miejsca i spojrzał na przyjaciela.
- Witaj Blaise - powiedział zaspanym głosem.
- Witaj Smoku. Ile razy ci mówiłem żebyś nie przyprowadzał panienek na noc? - Westchnął teatralnie Zabini i ruszył do drzwi. - Jak grochem o ścianę - jęknął wychodząc. Zaśmiałam się i spojrzałam na Dracona, który leżał ze złożonymi rękoma pod głową i wlepiał we mnie wzrok.
- Nie przejmuj się. Zazdrosny jest - mruknął z uśmiechem. Pokręciłam głową i wstałam z łóżka. Szybko jednak tego pożałowałam, gdyż w dormitorium było chłodno. Od razu dostałam gęsiej skórki. Potarłam więc odkryte ramiona. Spojrzałam w stronę okna i otworzyłam szerzej oczy.
- Śnieg - mruknęłam cicho i podeszłam do okna. Draco wstał z łóżka i potruchtał gdzieś. Ja natomiast niemal przytknęłam nos do szyby, wpatrując się w drobne płatki śniegu, które spadały z zachmurzonego, białego nieba. Wtem Malfoy podszedł do mnie. Spojrzałam na chłopaka. Trzymał w rękach swoją czarną bluzę z kapturem. Uśmiechnęłam się i podniosłam ręce. Ten założył mi bluzę, a gdy przeciągnął ją przez głowę szybko zgarnął niesforne kosmyki włosów z mojej twarzy. Pogładził mnie po policzku i cmoknął w czoło. Z lekkim uśmiechem odwróciłam się i ponownie spojrzałam przez okno. Draco przytulił się do moich pleców. Patrzyłam jak puszysty śnieg okrywa drzewa, trawę na błoniach. Jak zamienia ten pełny życia krajobraz w coś tak spokojnego, statycznego, że aż chciałoby się być jego częścią. Tak piękną i wyciszoną. Draco pocałował mnie w szyję, a następnie odsunął się i ruszył do łazienki, by się umyć. Gdy oboje szybko doprowadziliśmy się do porządku, ruszyliśmy na Wielką Salę. Malfoy trzymał moją dłoń bardzo pewnie, od czasu do czasu gładząc mnie kciukiem. Wkroczyliśmy na wypełnioną uczniami Salę i zajęliśmy miejsca przy stole Ślizgonów. Dużo czasu spędziliśmy przy śniadaniu. Na tyle dużo, że Sala zdążyła opustoszeć. Zostało dosłownie paru uczniów oraz ci, którzy dopiero wstali. Spojrzałam na Dracona, który powoli pił swoją kawę. Ujęłam delikatnie jego dłoń, a ten spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Draco... Powiesz mi co się stało? - Spytałam, zerknąwszy wcześniej na jego siniaka na policzku. Zdążył już zmaleć i przybrać brzydki, różowy kolor z ciemniejszą plamą po środku. Nagle uśmiech spełzł z jego twarzy. Odwrócił głowę i spojrzał przed siebie.
- To nie jest nic ważnego - mruknął cicho.
- Odwlekasz to ile się da - zauważyłam. Chłopak jedynie westchnął i przetarł twarz dłonią.
- Kojarzysz laskę mojego ojca? Tą zakończoną głową węża? - Spytał i spojrzał na mnie bez cienia tamtego uśmiechu.
- Nadal cię bije? - Spytałam cicho. Draco wydawał się być zdziwiony.
- Skąd o tym wiesz? - Wypalił dość gniewnym tonem.
- Bellatrix mi mówiła - odparłam cicho. Malfoy pokręcił głową, unikając mojego wzroku. Spojrzał na swój pusty talerz, zaciskając zęby. Nerwowo stukał palcami o blat stołu. Położyłam dłoń na jego ręce, patrząc na niego. Ten jednak przechylił głowę w bok, bym nie widziała jego twarzy. - Draco...
- Nie, proszę - burknął cicho. - Nie chcę litości ani czułych słów - warknął. Umilkłam więc, delikatnie gładząc go po ręce. Wiedziałam, że dotknęłam wrażliwego punktu. Widać, że nie rozmawia o tym z nikim, gdyż nagle stał się bardzo nerwowy. Milczałam, by mógł się uspokoić. Po dość długiej chwili ciszy jaka między nami nastała, spytałam bardzo cicho:
- Za co tym razem?
Draco nadal na mnie nie patrzył. Nagle stał się kimś innym. Jakby obcą osobą. Nie był tak wesoły jak wcześniej. Ta cała otoczka zniknęła za chłodnym murem, który wokół siebie wytworzył. Nie czułam już tej bliskości, która pozwalała mi na przytulenie się do niego. Był tylko on- zimny, obcy, rozgoryczony. Nagle Draco wziął głęboki wdech, a powietrze wypuścił dość nerwowo.
- Nalega abym poszedł w jego ślady. Dowiedział się, że jesteśmy blisko i był wściekły, że nie wykorzystałem tego by zostać Śmierciożercą - powiedział cicho z gniewem w głosie. Westchnęłam powoli. Czułam się jakby Draco znajdował się między młotem a kowadłem. Ja niestety byłam tym młotem. Lucjusz też brał w tym udział. Czułam się okropnie, bo nie wiedziałam jak mam na to odpowiedzieć. Nie powiem mu 'Nie martw się, wszystko się ułoży', bo wiem, iż Malfoy jest upierdliwym ojcem i bardzo chce żeby Draco poszedł za nim, by nie przyniósł rodzinie wstydu. Z drugiej strony co mam powiedzieć? Ja jestem osobą, która może uczynić go Śmierciożercą, a co więcej bardzo tego chce. Nie będę oszukiwać, nie jestem świętą osobą, kroczę taką drogą jaką kroczę. Czego się bowiem można spodziewać po Riddle? Nie zrezygnuję z tego dla jednej osoby. Jednak nie wiem jak to może się dalej potoczyć, gdy ja będę biegać z Mrocznym Znakiem, a Draco nadal będzie się opierał. To nie ma przyszłości.
Wtem Malfoy wyprostował się.
- Mówiłem, nie warto było o tym mówić - mruknął i spojrzał na mnie. - Zapomnijmy o tym, dobrze? - Dodał, na co ja pokiwałam lekko głową. Gdy ponowie poczułam jak moje ciało owiewa chłód chłopak ucałował mnie w czoło z lekkim uśmiechem. Już miał wstawać od stołu, gdy nagle ktoś na Sali zaczął krzyczeć. Odwróciliśmy się w stronę młodszej dziewczyny z Hufflepuffu. Blondynka była wpatrzona w punkt nad stołem nauczycielskim. Była przerażona. Nie czekając na nic nagle zerwała się z miejsca i pobiegła ile sił w nogach do wyjścia. Spojrzałam w stronę stołu nauczycieli i zobaczyłam to, co tak bardzo przeraziło dziewczynę. Wysoko nad stołem wisiał dementor. Nie reagował na krzyk, jedynie obserwował. Powoli podniosłam się z ławy. Draco siedział tam, wgapiając się w kreaturę w poszarpanych łachmanach. Gdy wykonałam krok w tył dementor skierował głowę w moją stronę. Czułam jego wzrok na sobie. Wręcz powiało chłodem od tej postaci. Nim zdążyłam jakkolwiek zareagować kreatura zaczęła napierać w moją stronę. Szybko zaczęłam się cofać, aż w końcu uciekać. Biegłam przez Salę, która pierwszy raz wydała mi się tak ogromna. Byłam przerażona. Nie mogłam dopuścić żeby dementor mnie rozpoznał. Nie byłam na liście uciekinierów z Azkabanu, ale bałam się, że może rozpoznać, iż jestem spokrewniona z Tomem. Poza tym te kreatury zawsze wywoływały u mnie okropne uczucia. Już zbliżałam się do wyjścia, gdy nagle dementor pojawił się przede mną, zagradzając mi drogę. Stanęłam jak wryta. Machinalnie złapałam za różdżkę i wydobyłam ją z kieszeni. Nie użyłam jej jednak. Tylko ściskałam ją w dłoni nerwowo, gdy postać powoli nachyliła się nade mną. Nagle poczułam jak zaczyna wysysać ze mnie wszystko, co miałam w środku. Poczułam jak upadam na kolana. Otoczyła mnie wszechogarniająca ciemność. Z tyłu głowy słyszałam ciągle potęgując się śmiech. Przerażał mnie jak nic innego. Zacisnęłam mocno powieki.
- Stałaś się niedostępna, Rebekah. Co się stało? - Zaskrzeczał głos. Było mi bardzo zimno, ledwo trzymałam wyprostowaną postawę ciała. - Czyżby to ten chłopak?
Nagle poczułam jak coś lodowatego dotyka mojego policzka. Zadrżałam, lecz nie otwierałam oczu. Wtem ta lodowata dłoń odsunęła się ode mnie, by jednak po chwili wymierzyć mi mocny policzek. Moja głowa odskoczyła na bok.
- Nie pozbędziesz się mnie - wyszeptał Strach, dysząc nade mną.
Z każdą chwilą coraz trudniej było mi utrzymać wyprostowaną postawę ciała. Czułam jak kulę się lekko, drżąc. Nie chciałam otwierać oczu, lecz traciłam siły na dalszą walkę. Powoli otworzyłam oczy i nagle ujrzałam błysk. Niesamowicie jasny, wręcz biały z delikatną niebieską poświatą. Spojrzałam w prawo i ujrzałam węża. Ogromnego węża, który wił się w stronę dementora, który nadal nade mną wisiał. Nim zdążyłam jakkolwiek zareagować Patronus rzucił się w stronę mojego oprawcy. Niestety nic więcej nie widziałam, gdyż znów zwyciężył mrok.
**perspektywa Dracona**
Stałem z wyciągniętą przed sobą różdżką, jakby ktoś przyszył mi stopy do podłoża i wgapiałem się jak ogromny wąż materializuje się przede mną z oślepiającym blaskiem. Bez zastanowienia ruszył w stronę dementora, zadając mu cios. Kreatura odskoczyła, a następnie szybko zawróciła i zniknęła mi z oczu. Wąż natomiast zatoczył koło i wrócił do mnie, znikając tak niewiarygodnie, jak się pojawił. Opuściłem różdżkę zdumiony widokiem mojego Patronusa. Patronusa, którego po raz pierwszy udało mi się wyczarować. Zaskoczenie jednak szybko minęło, gdy ujrzałem klęczącą Rebekę. Nie raz widziałem jej łzy, lecz tym razem dziewczyna była zalana łzami. Przeraził mnie także jej nieobecny wzrok. Nie był przestraszony. Po prostu nieobecny. Dostrzegałem w nim także ogromny ból. Jakby rozdzierał ją od środka. Nim zrobiłem krok w jej stronę Rebekah osunęła się bezwładnie na podłogę, tracąc przytomność. Podbiegłem do niej zlany zimnym potem. Upadłem na kolana i szybko przyciągnąłem ją do siebie. Delikatnie ułożyłem jej głowę na swoich kolanach. Zgarnąłem kosmyk włosów z jej czoła i troskliwie pogładziłem jej mokry policzek.
- Już dobrze - wybełkotałem roztrzęsiony tym widokiem. - Wszystko będzie dobrze - wyszeptałem ledwo słyszalnie.
Here we go. Najdłuższe wakacje mojego życia zawitały, więc mam nadzieję, że to będzie dobry moment na dokończenie bloga. Ciekawi mnie Wasze zdanie na temat rozdziału. Zapraszam więc do komentowania. A tymczasem życzę miłego dnia, nocy, czy czego tam sobie życzycie. Pozdrawiam cieplutko,
~T
- Tak bardzo cię kocham.
Nie czekając na moją odpowiedź ponownie się nachylił i delikatnie mnie pocałował. Następnie jakby nigdy nic, przytulił mnie. Bardzo mocno. Wtuliłam się niego, chowając twarz w jego ramieniu. Ścisnęłam jego koszulę na plecach, nie chcąc go puszczać. Ten moment był dla mnie zbyt piękny, by mógł skończyć się tak szybko.
***
Obudziły mnie czyjeś kroki, które wręcz huczały mi w głowie. Otworzyłam więc oczy i pierwsze co ujrzałam to bardzo spokojną twarz Dracona. Chłopak spał, opierając się czołem o moje czoło. Nie miał na sobie koszuli. Ja natomiast leżałam, wtulona w niego. O dziwo w pełni ubrana. Cóż za nowość. Powoli odwróciłam się i ujrzałam stojącego nad swoim łóżkiem Blaise'a. Właśnie zakładał na siebie ciemnozielony sweter. Wtem spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Dzień dobry, zakochańce - mruknął cicho Ślizgon. Uśmiechnęłam się delikatnie. Kolejna nowość w moim świecie.
- Cześć Blaise - odparłam równie cicho, by nie zbudzić Malfoy'a i przetarłam twarz wolną dłonią. - Która godzina?
- Gdzieś tak za 10 śniadanie - odparł z uśmiechem Zabini. Spojrzałam na niego tępo, a ten tylko się do mnie wyszczerzył. Przewróciłam oczami i spojrzałam na śpiącego Ślizgona. Delikatnie pogładziłam go po policzku wierzchem dłoni. - Malfoy, wstawaj - mruknęłam cicho. Chłopak otworzył powoli oczy. Spojrzał na mnie, a na jego twarzy pojawił się bardzo nieprzytomny uśmiech. Ujął moją dłoń i przyciągnął do swoich ust, a następnie ucałował.
- Możesz mnie tak budzić co rano - mruknął zachrypniętym głosem.
Strzeliłam go w mostek z uśmiechem.
- Wstawaj - zaśmiałam się i usiadłam. Draco przeciągnął się, nie ruszając się z miejsca i spojrzał na przyjaciela.
- Witaj Blaise - powiedział zaspanym głosem.
- Witaj Smoku. Ile razy ci mówiłem żebyś nie przyprowadzał panienek na noc? - Westchnął teatralnie Zabini i ruszył do drzwi. - Jak grochem o ścianę - jęknął wychodząc. Zaśmiałam się i spojrzałam na Dracona, który leżał ze złożonymi rękoma pod głową i wlepiał we mnie wzrok.
- Nie przejmuj się. Zazdrosny jest - mruknął z uśmiechem. Pokręciłam głową i wstałam z łóżka. Szybko jednak tego pożałowałam, gdyż w dormitorium było chłodno. Od razu dostałam gęsiej skórki. Potarłam więc odkryte ramiona. Spojrzałam w stronę okna i otworzyłam szerzej oczy.
- Śnieg - mruknęłam cicho i podeszłam do okna. Draco wstał z łóżka i potruchtał gdzieś. Ja natomiast niemal przytknęłam nos do szyby, wpatrując się w drobne płatki śniegu, które spadały z zachmurzonego, białego nieba. Wtem Malfoy podszedł do mnie. Spojrzałam na chłopaka. Trzymał w rękach swoją czarną bluzę z kapturem. Uśmiechnęłam się i podniosłam ręce. Ten założył mi bluzę, a gdy przeciągnął ją przez głowę szybko zgarnął niesforne kosmyki włosów z mojej twarzy. Pogładził mnie po policzku i cmoknął w czoło. Z lekkim uśmiechem odwróciłam się i ponownie spojrzałam przez okno. Draco przytulił się do moich pleców. Patrzyłam jak puszysty śnieg okrywa drzewa, trawę na błoniach. Jak zamienia ten pełny życia krajobraz w coś tak spokojnego, statycznego, że aż chciałoby się być jego częścią. Tak piękną i wyciszoną. Draco pocałował mnie w szyję, a następnie odsunął się i ruszył do łazienki, by się umyć. Gdy oboje szybko doprowadziliśmy się do porządku, ruszyliśmy na Wielką Salę. Malfoy trzymał moją dłoń bardzo pewnie, od czasu do czasu gładząc mnie kciukiem. Wkroczyliśmy na wypełnioną uczniami Salę i zajęliśmy miejsca przy stole Ślizgonów. Dużo czasu spędziliśmy przy śniadaniu. Na tyle dużo, że Sala zdążyła opustoszeć. Zostało dosłownie paru uczniów oraz ci, którzy dopiero wstali. Spojrzałam na Dracona, który powoli pił swoją kawę. Ujęłam delikatnie jego dłoń, a ten spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Draco... Powiesz mi co się stało? - Spytałam, zerknąwszy wcześniej na jego siniaka na policzku. Zdążył już zmaleć i przybrać brzydki, różowy kolor z ciemniejszą plamą po środku. Nagle uśmiech spełzł z jego twarzy. Odwrócił głowę i spojrzał przed siebie.
- To nie jest nic ważnego - mruknął cicho.
- Odwlekasz to ile się da - zauważyłam. Chłopak jedynie westchnął i przetarł twarz dłonią.
- Kojarzysz laskę mojego ojca? Tą zakończoną głową węża? - Spytał i spojrzał na mnie bez cienia tamtego uśmiechu.
- Nadal cię bije? - Spytałam cicho. Draco wydawał się być zdziwiony.
- Skąd o tym wiesz? - Wypalił dość gniewnym tonem.
- Bellatrix mi mówiła - odparłam cicho. Malfoy pokręcił głową, unikając mojego wzroku. Spojrzał na swój pusty talerz, zaciskając zęby. Nerwowo stukał palcami o blat stołu. Położyłam dłoń na jego ręce, patrząc na niego. Ten jednak przechylił głowę w bok, bym nie widziała jego twarzy. - Draco...
- Nie, proszę - burknął cicho. - Nie chcę litości ani czułych słów - warknął. Umilkłam więc, delikatnie gładząc go po ręce. Wiedziałam, że dotknęłam wrażliwego punktu. Widać, że nie rozmawia o tym z nikim, gdyż nagle stał się bardzo nerwowy. Milczałam, by mógł się uspokoić. Po dość długiej chwili ciszy jaka między nami nastała, spytałam bardzo cicho:
- Za co tym razem?
Draco nadal na mnie nie patrzył. Nagle stał się kimś innym. Jakby obcą osobą. Nie był tak wesoły jak wcześniej. Ta cała otoczka zniknęła za chłodnym murem, który wokół siebie wytworzył. Nie czułam już tej bliskości, która pozwalała mi na przytulenie się do niego. Był tylko on- zimny, obcy, rozgoryczony. Nagle Draco wziął głęboki wdech, a powietrze wypuścił dość nerwowo.
- Nalega abym poszedł w jego ślady. Dowiedział się, że jesteśmy blisko i był wściekły, że nie wykorzystałem tego by zostać Śmierciożercą - powiedział cicho z gniewem w głosie. Westchnęłam powoli. Czułam się jakby Draco znajdował się między młotem a kowadłem. Ja niestety byłam tym młotem. Lucjusz też brał w tym udział. Czułam się okropnie, bo nie wiedziałam jak mam na to odpowiedzieć. Nie powiem mu 'Nie martw się, wszystko się ułoży', bo wiem, iż Malfoy jest upierdliwym ojcem i bardzo chce żeby Draco poszedł za nim, by nie przyniósł rodzinie wstydu. Z drugiej strony co mam powiedzieć? Ja jestem osobą, która może uczynić go Śmierciożercą, a co więcej bardzo tego chce. Nie będę oszukiwać, nie jestem świętą osobą, kroczę taką drogą jaką kroczę. Czego się bowiem można spodziewać po Riddle? Nie zrezygnuję z tego dla jednej osoby. Jednak nie wiem jak to może się dalej potoczyć, gdy ja będę biegać z Mrocznym Znakiem, a Draco nadal będzie się opierał. To nie ma przyszłości.
Wtem Malfoy wyprostował się.
- Mówiłem, nie warto było o tym mówić - mruknął i spojrzał na mnie. - Zapomnijmy o tym, dobrze? - Dodał, na co ja pokiwałam lekko głową. Gdy ponowie poczułam jak moje ciało owiewa chłód chłopak ucałował mnie w czoło z lekkim uśmiechem. Już miał wstawać od stołu, gdy nagle ktoś na Sali zaczął krzyczeć. Odwróciliśmy się w stronę młodszej dziewczyny z Hufflepuffu. Blondynka była wpatrzona w punkt nad stołem nauczycielskim. Była przerażona. Nie czekając na nic nagle zerwała się z miejsca i pobiegła ile sił w nogach do wyjścia. Spojrzałam w stronę stołu nauczycieli i zobaczyłam to, co tak bardzo przeraziło dziewczynę. Wysoko nad stołem wisiał dementor. Nie reagował na krzyk, jedynie obserwował. Powoli podniosłam się z ławy. Draco siedział tam, wgapiając się w kreaturę w poszarpanych łachmanach. Gdy wykonałam krok w tył dementor skierował głowę w moją stronę. Czułam jego wzrok na sobie. Wręcz powiało chłodem od tej postaci. Nim zdążyłam jakkolwiek zareagować kreatura zaczęła napierać w moją stronę. Szybko zaczęłam się cofać, aż w końcu uciekać. Biegłam przez Salę, która pierwszy raz wydała mi się tak ogromna. Byłam przerażona. Nie mogłam dopuścić żeby dementor mnie rozpoznał. Nie byłam na liście uciekinierów z Azkabanu, ale bałam się, że może rozpoznać, iż jestem spokrewniona z Tomem. Poza tym te kreatury zawsze wywoływały u mnie okropne uczucia. Już zbliżałam się do wyjścia, gdy nagle dementor pojawił się przede mną, zagradzając mi drogę. Stanęłam jak wryta. Machinalnie złapałam za różdżkę i wydobyłam ją z kieszeni. Nie użyłam jej jednak. Tylko ściskałam ją w dłoni nerwowo, gdy postać powoli nachyliła się nade mną. Nagle poczułam jak zaczyna wysysać ze mnie wszystko, co miałam w środku. Poczułam jak upadam na kolana. Otoczyła mnie wszechogarniająca ciemność. Z tyłu głowy słyszałam ciągle potęgując się śmiech. Przerażał mnie jak nic innego. Zacisnęłam mocno powieki.
- Stałaś się niedostępna, Rebekah. Co się stało? - Zaskrzeczał głos. Było mi bardzo zimno, ledwo trzymałam wyprostowaną postawę ciała. - Czyżby to ten chłopak?
Nagle poczułam jak coś lodowatego dotyka mojego policzka. Zadrżałam, lecz nie otwierałam oczu. Wtem ta lodowata dłoń odsunęła się ode mnie, by jednak po chwili wymierzyć mi mocny policzek. Moja głowa odskoczyła na bok.
- Nie pozbędziesz się mnie - wyszeptał Strach, dysząc nade mną.
Z każdą chwilą coraz trudniej było mi utrzymać wyprostowaną postawę ciała. Czułam jak kulę się lekko, drżąc. Nie chciałam otwierać oczu, lecz traciłam siły na dalszą walkę. Powoli otworzyłam oczy i nagle ujrzałam błysk. Niesamowicie jasny, wręcz biały z delikatną niebieską poświatą. Spojrzałam w prawo i ujrzałam węża. Ogromnego węża, który wił się w stronę dementora, który nadal nade mną wisiał. Nim zdążyłam jakkolwiek zareagować Patronus rzucił się w stronę mojego oprawcy. Niestety nic więcej nie widziałam, gdyż znów zwyciężył mrok.
**perspektywa Dracona**
Stałem z wyciągniętą przed sobą różdżką, jakby ktoś przyszył mi stopy do podłoża i wgapiałem się jak ogromny wąż materializuje się przede mną z oślepiającym blaskiem. Bez zastanowienia ruszył w stronę dementora, zadając mu cios. Kreatura odskoczyła, a następnie szybko zawróciła i zniknęła mi z oczu. Wąż natomiast zatoczył koło i wrócił do mnie, znikając tak niewiarygodnie, jak się pojawił. Opuściłem różdżkę zdumiony widokiem mojego Patronusa. Patronusa, którego po raz pierwszy udało mi się wyczarować. Zaskoczenie jednak szybko minęło, gdy ujrzałem klęczącą Rebekę. Nie raz widziałem jej łzy, lecz tym razem dziewczyna była zalana łzami. Przeraził mnie także jej nieobecny wzrok. Nie był przestraszony. Po prostu nieobecny. Dostrzegałem w nim także ogromny ból. Jakby rozdzierał ją od środka. Nim zrobiłem krok w jej stronę Rebekah osunęła się bezwładnie na podłogę, tracąc przytomność. Podbiegłem do niej zlany zimnym potem. Upadłem na kolana i szybko przyciągnąłem ją do siebie. Delikatnie ułożyłem jej głowę na swoich kolanach. Zgarnąłem kosmyk włosów z jej czoła i troskliwie pogładziłem jej mokry policzek.
- Już dobrze - wybełkotałem roztrzęsiony tym widokiem. - Wszystko będzie dobrze - wyszeptałem ledwo słyszalnie.
Here we go. Najdłuższe wakacje mojego życia zawitały, więc mam nadzieję, że to będzie dobry moment na dokończenie bloga. Ciekawi mnie Wasze zdanie na temat rozdziału. Zapraszam więc do komentowania. A tymczasem życzę miłego dnia, nocy, czy czego tam sobie życzycie. Pozdrawiam cieplutko,
~T
Aww, po pierwsze przez większość rozdziału uśmiechałam się jak debil do telefonu ❤
OdpowiedzUsuńTak strasznie podoba mi się relacja Draco x Rebekah. On staje się taki czuły, a ona wreszcie wyraża pozytywne emocje ❤
Blaise taki uroczy, jak zawsze i niezmiennie XD
Ale ta akcja z dementorem/strachem była taka niespodziewana, Malfoy mimo wszystko niesamiowicie się zachował.
Mam nadzieję, że dodasz kolejny rozdział równie szybko.
Pozdrawiam Black.
Niesamowity. To spotkanie z dementorem takie autentyczne, jak wysysa z niej wszystkie siły i wszystko dobro, pozostaje pustka, Ten nieobecny wzrok i wszechobecny ból. To takie prawdziwe... Jak spotkanie z własnym nieszczęściem oko w oko. Dziękuję :)
OdpowiedzUsuń