rozdział XXVII

Nie wiem czy bardziej skuteczny w pobudce był mocny ból pod żebrami czy moje współlokatorki, które krzątały się po dormitorium. Podniosłam się jednak, mrużąc oczy. Przetarłam twarz dłonią i spojrzałam na dziewczyny, które rozmawiały na temat zbliżającej się wymiany uczniów. Były bardzo podekscytowane. Westchnęłam cicho i sięgnęłam po pojemniczek z lekami. Otworzyłam go i lekko przechyliłam, wysypując na dłoń małą brązową tabletkę. Po chwili jednak wysypałam dwie kolejne. Zamknęłam pojemniczek i rzuciłam za siebie, by wylądował gdzieś w poduszkach. Już uniosłam dłoń do ust, by połknąć tabletki, gdy nagle usłyszałam głos jednej z moich współlokatorek:
- Może najpierw coś zjesz? - Zauważyła. Spojrzałam na nią. Dziewczyna miała dość zmartwiony wyraz twarzy, co zdziwiło mnie jeszcze bardziej. - I może nie jedz ich aż tylu - dodała ciszej. Uśmiechnęłam się lekko.
- W porządku, nic mi nie będzie - odparłam zachrypniętym głosem po czym szybko połknęłam tabletki, przepijając szklanką wody, którą wzięłam ze stolika nocnego. Ponownie na nią spojrzałam. - Ale dzięki za troskę - dodałam bez cienia sarkazmu, po czym zwlekłam się z łóżka. Nie miałam sił ani ochoty, by jakoś konkretnie się przyszykować na dzisiejszy dzień. Umyłam się jedynie, związałam włosy w niedbałego koka na karku, założyłam bluzę i ruszyłam do drzwi. Szybko trafiłam na Wielką Salę, która była niemal pusta. Chyba było dość wcześnie. Nie zwróciłam uwagi na zegarek przed wyjściem. Gdy tam jednak dotarłam uznałam, że nie mam ochoty na jedzenie. Wydaje mi się, że prędzej bym je zwróciła niż dostarczyła do żołądka. Odwróciłam się więc na pięcie, lekko przechylając ciało w lewo, by nie naciągać skóry pod żebrami. Przed sobą jednak dostrzegłam czarną koszulę, okrytą na ramionach ślizgońską szatą.Spojrzałam ponad ten dobrze zbudowany tors i ujrzałam twarz Dracona. Patrzył na mnie jak zwykle z góry z lekkim uśmiechem.
- A ty gdzie się wybierasz? - Spytał cicho i położył dłonie na moich biodrach.
- Wracam ze śniadania - odparłam spokojnie, na co ten zmarszczył brwi.
- Nie wierzę - mruknął i delikatnie cmoknął mnie w czoło. Następnie ujął mnie za dłoń i ruszył na Salę. - Chodź, zjemy coś.
Szłam za Ślizgonem dość niechętnie, stawiając pewien opór. Naprawdę nie chciałam niczego jeść. To nie był odpowiedni moment dla mojego żołądka. Ten jednak zaciągnął mnie do stołu domu węża i wręcz usadowił na twardej ławie. Sam natomiast usiał po mojej lewej stronie. Od razu przysunął do nas dwa kubki kawy z mlekiem.
- Co sobie panienka życzy? - Spytał patrząc na mnie. Ja natomiast siedziałam tam jak mały zbity pies, trochę skulona, z zaczerwienionymi oczami i naciągniętymi rękawami.
- Naprawdę nic nie przełknę.
Ten westchnął po czym sięgnął po pustą miskę, do której nasypał czekoladowych płatków, które z koli zalał ciepłym mlekiem. Miskę postawił pomiędzy nami, a do środka wsadził dwie łyżki. Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź z mojej strony zaczął powoli jeść. Spojrzałam na niego niepewnie. Malfoy był bardzo opanowany, jednak prawie w ogóle się nie uśmiechał. Sięgnął po kubek kawy i upił trochę. Następnie spojrzał na mnie, odstawiając kubek.
- Jak się czujesz? - Spytał cicho. Ja jedynie wzruszyłam ramionami i spuściłam wzrok na jego dłoń, leżącą na stole. Draco nagle podniósł ją i objął mnie delikatnie. Oparłam głowę o jego ramię zmęczona. Prawdę mówiąc to czułam się tak jak wyglądałam, czyli marnie. Nie miałam ochoty na rozmowy, czy jedzenie. Cieszyłam się więc, że Malfoy jest dziś tak małomówny. Widziałam bowiem, że on też nie przeżywa najlepszego dnia w swoim życiu. Wtem chłopak oparł brodę o czubek mojej głowy.
- Bekah? - Mruknął cicho, na co ja jedynie lekko kiwnęłam głową. - Czy to wszystko... To co jest między nami... - wymamrotał jeszcze ciszej - Czujesz to?
Zapadła cisza. Chyba najboleśniejsza w moim życiu. Nie wiedziałam jak na to odpowiedzieć. Naprawdę nie znałam odpowiedzi, a nie chciałam go jakkolwiek ranić. Nie po tym wszystkim co przeszedł przeze mnie. Za bardzo go szanowałam. Nabrałam jednak powietrza, starając się nie panikować, a myśleć trzeźwo.
- Draco... To jest bardziej skomplikowane niż ci się zdaje - wyszeptałam, zaciskając powieki. Poczułam jak chłopak mocniej mnie obejmuje. - Obiecuję, że wszystko ci powiem, ale nie teraz... Nie jestem na to gotowa - dodałam cichutko.
Po chwili ciszy, która wydawała mi się wiecznością, Malfoy pokiwał lekko głową. On również wziął głęboki wdech po czym cmoknął mnie w czubek głowy i odsuwając się lekko wrócił do śniadania. Nie odzywaliśmy się do siebie od tamtej pory. Przez wszystkie zajęcia, na których byliśmy. Na korytarzach, snując się pod kolejne sale. Podczas obiadu. Żadne z nas nie chciało zaczynać rozmowy. Tak było łatwiej. Wydaje mi się, że oboje tego potrzebowaliśmy. Bliskości, ale jednocześnie ciszy. Nie wiem na jakich zasadach, ale działało.
***

W piątek rano w Pokoju Wspólnym zrobiło się duże zbiegowisko. Na tablicy bowiem wisiał list od profesora Snape'a, informujący o zadaniach, które musimy wykonać na zbliżającą się wymianę uczniów z Durmstrangu. Niedługo później okazało się, że tylko Nietoperz przekazał nam to na piśmie, natomiast pozostali opiekunowie powiadomili o tym uczniów osobiście. Ślizgonów dziwiło to zachowanie, lecz ja wiedziałam dokładnie czym było spowodowane. Zostawiłam to jednak bez komentarza i na eliksirach siedziałam cicho w ostatniej ławce, obserwując jak Draco robi skrzętne notatki. Tak bardzo fascynowały go te zajęcia, natomiast ja nic z nich nie rozumiałam. Podparłam zatem brodę ręką i spojrzałam przez okno znudzona. Bardzo chciałam żeby ta wizyta w Hogwarcie szybko się skończyła. Nadal nie potrafiłam się dostosować, co było z kolei bardzo męczące. Nagle poczułam jak moją dłoń, złożoną na udzie, oplata dłoń Dracona. Spojrzałam na to po czym podniosłam wzrok i spojrzałam na Ślizgona. Ten tylko posłał mi uroczy uśmiech i wrócił do nasłuchiwania słów Severusa. Uśmiechnęłam się delikatnie i zacisnęłam palce wokół jego dłoni. Był taki czuły, mimo że okazuję mu tyle zobojętnienia. Taki silny, gdy potrzebowałam bezpiecznego miejsca. Taki opiekuńczy nawet gdy nie okazywałam jakiejkolwiek sympatii. A przy tym wszystkim taki niewinny, że serce mi się łamało, gdy patrzył na mnie tym wzrokiem i czekał na jakiś znak ode mnie. Draco delikatnie pogładził mnie po dłoni i zaczął zapisywać coś na pergaminie. Westchnęłam cicho i ponownie zajrzałam przez okno.
***

Wieczorem przechadzałam się po korytarzach zamku w samotności. Myślałam nad pytaniem Dracona. Nie chciałam odpowiadać zbyt pochopnie. Wiem bowiem, że Ślizgon bardzo się zaangażował, a że bardzo go szanuję, nie chcę go ranić. Nie chcę również robić coś przeciw sobie. Nie mam zamiaru ignorować tego co czuję, ale problem w tym, że nie do końca wiem co czuję. A raczej, czy cokolwiek czuję... Wcisnęłam dłonie w kieszenie szaty i skręciłam w prawo. Wtem natknęłam się na Riley. Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie.
- Cześć - powiedziała wesoło. - Dlaczego plątasz się po zamku o tej godzinie?
- Mogłabym spytać ciebie o to samo - odparłam z lekkim uśmiechem.
- Fakt. Jednak wiem jak rozwiązać ten problem. Zapraszam do nory Gryffonów - powiedziała pogodnie, wskazując dłonią na korytarz, prowadzący do Pokoju Wspólnego domu lwa.
- Z przyjemnością - odparłam i ruszyłam za Gryffonką, która poprowadziła mnie do swojego dormitorium. Pomieszczenie było puste, co mnie niezbyt zdziwiło, gdyż był piątek wieczór. Ludzie szlajają się po zamku. Usiadłam na łóżku Riley i spojrzałam na dziewczynę, która usiadła na fotelu obok.
- Jak żyjesz? - Spytała z uśmiechem, wskazując na mój brzuch.
- W porządku. Dostałam tabletki od pani Pomfrey, które o dziwo działają. Została spora blizna, ale przynajmniej rana się zagoiła - odparłam spokojnie, na co Hart pokiwała głową rozumnie. - A co u ciebie? - Spytałam, podpierając się rękoma, opartymi za plecami.
- Nie najgorzej. Jakoś nie wbijam ludziom widelców w aortę - zaśmiała się. Przyjrzałam się dziewczynie w uwagą.
- Jak z Fredem? - Spytałam trochę bardziej z ciekawości na jej odczucia, jednak ciekawił mnie również nastrój w jakim była. Ley zachowywała się bardzo swobodnie. Była spokojna i roześmiana. Bardziej niż w momencie, w którym ją poznałam. Zaskoczyło mnie to. Nagle spostrzegłam jak Gryffonka zarumieniła się lekko, spuszczając wzrok.
- Zaskakująco dobrze - powiedziała bardzo ostrożnie po chwili zastanowienia. Wtem spojrzała na mnie, a jej twarz rozpromieniła się od uroczego uśmiechu. - Chyba jesteśmy razem - dodała ciszej. Uśmiechnęłam się szerzej, jednak Ley delikatnie posmutniała. - W sumie nie wiem. To dość skomplikowane.
- Coś o tym wiem - przyznałam spokojnie. - Dlaczego u ciebie to skomplikowane?
Riley zgarnęła pasmo włosów za ucho po czym wstała.
- Fred jest naprawdę niesamowitą osobą. Jest bardzo czuły, opiekuńczy - mówiła podchodząc do szafki nocnej przy łóżku, na którym siedziałam. Wyciągnęła z niej butelkę ognistej oraz dwie szklaneczki. - Dobrze czuję się w jego obecności, ale często jest tak, że sprowadzam na niego same nieszczęścia - powiedziała ciszej, nalewając płyn bogów do szklanek. - George ma mi to za złe i chce chronić brata, odsuwając mnie od niego. Nie dziwię mu się, bo sama w pewnym momencie się odsunęłam - mruknęła i podała mi szklaneczkę, na co ja skinęłam lekko głową. Riley wróciła do fotel ze swoją szklaneczką ognistej w ręku. - Jednak Freda nie zraża moja dziwna osobowość i nadal przy mnie jest - dokończyła cichutko, lecz z ładnym uśmiechem na ustach. Pokiwałam lekko głową i zawtórowałam jej.
- To mimo wszystko dobrze - stwierdziłam, a Riley upiła ognistej. - Widzę jak wesoła jesteś od pewnego czasu. To dobrze - powiedziałam z lekkim uśmiechem. Dziewczyna zaśmiała się i przeczesała dłonią włosy.
- A ty? Jak ci życie mija w Hogwarcie? -Spytała, na co ja westchnęłam.
- Opornie - mruknęłam.- Nie potrafię się dostosować do tego wszystkiego. Nie jestem przyzwyczajona do takiego trybu życia - dodałam spokojnie i upiłam whisky.
Parę kolejnych godzin spędziłyśmy na naprawdę przyjaznej rozmowie. Poznałyśmy się lepiej, gdyż rozmawiałyśmy o dość prywatnych sprawach, które nas zbliżyły do siebie. Nie wiem dlaczego tak się otworzyłam. Fakt, mówiłam o sobie w ten sposób, by nie zdradzić swojej prawdziwej osoby, lecz nie kłamałam. Bardzo krótko się znamy, ale obie poczułyśmy, że możemy powiedzieć sobie wiele rzeczy i polegać na sobie. Domyślam się, że Riley poczuła to samo, gdyż nie wygląda na osobę, która wylewa się przed ledwo poznaną dziewczyną. Naszą rozmowę przerwał jednak Fred, który zapukał do drzwi dormitorium. Uznałam wówczas, że czas na mnie. Ley przedstawiła nas sobie, po czym czmychnęłam z jej dormitorium, zostawiając ich samych. Wędrując do Pokoju Ślizgonów uznałam, że bardzo do siebie pasują i cieszę się, że Hart znalazła sobie tak dobrą osobę, która będzie się o nią troszczyła.
Wypowiedziałam hasło i weszłam do Pokoju Wspólnego. W środku było jedynie parę osób, które grały w szachy czarodziejów przy kominku. Minęłam je i ruszyłam po schodach do swojego dormitorium. Gdy weszłam do środka zauważyłam, że moje współlokatorki nadal plątają się po szkole. Było mi to nawet na rękę, nie przepadam za ich obecnością. Ruszyłam więc do łazienki. W środku zrzuciłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic. Wzięłam szybką kąpiel, która była dla mnie zbawieniem w tym momencie. Ta chwila w ciszy, przerywanej szumem wody, która spływała po moim ciele, pozwoliła przemyśleć kilka spraw. Gdy wyszłam spod prysznica czułam duży spokój, gdyż miałam świeży umysł i mogłam działać mniej chaotycznie. Założyłam na siebie przygotowaną wcześniej bieliznę, krótkie czarne spodenki oraz ciut za dużą bluzę z kapturem. Rozczesałam mokre włosy, umyłam zęby. Tak, ten dzień można uznać za udany. Ruszyłam więc do wyjścia z łazienki. Otworzyłam drzwi, a na swoim łóżku ujrzałam pewną osobę. Przyjrzałam się i dostrzegłam Dracona, siedzącego tyłem do mnie. Wtem odwrócił się i spojrzał na mnie. Gdy nasze spojrzenia się spotkały Draco wypuścił powietrze z płuc z ulgą.
- Jak dobrze, że to ty. Dziwnie byłoby siedzieć tu, podczas gdy któraś z twoich współlokatorek bierze kąpiel - powiedział, na co ja w odpowiedzi roześmiałam się. Malfoy spojrzał na mnie spokojnie. - Masz piękny uśmiech - mruknął cicho.
Zarumieniłam się. Kolejna sytuacja, w której nie wiem jak zareagować. Pozostawiłam to więc bez komentarza i podeszłam do Ślizgona. Ten ujął moje dłonie i spojrzał w górę na mnie. Miał naprawdę piękne oczy. Takie niespotykane. Chłodne, ale jednak momentami bardzo czułe. Chłopak pogładził mnie kciukiem po wierzchu dłoni.
- Co tu robisz? - Spytałam.
- Chciałem cię zobaczyć - odparł cicho, nadal z lekkim uśmiechem na ustach.
Uwolniłam prawą dłoń z jego uścisku i delikatnie dotknęłam jego policzka, gładząc go subtelnie. Draco przechylił lekko  głowę w stronę mojej dłoni, po czym ponownie ujął ją i przyciągnął do swoich warg, a następnie delikatnie pocałował. Uśmiechnęłam się lekko. Malfoy znów spojrzał mi w oczy. Następnie przyciągnął mnie do siebie. Nachyliłam się nad chłopakiem, nie tracąc kontaktu wzrokowego. Draco spojrzał na moje usta, które bardzo delikatnie musnął swoimi. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się nieśmiało. Chłopak zaśmiał się cicho. W odpowiedzi przywarłam do jego ust, zaciskając powieki. Nie do końca wiem dlaczego. Poszłam za radą Egona i robiłam to, co dyktowały mi emocje. Wplotłam więc dłoń w jego blond włosy, wpijając się w jego usta. Draco był lekko zaskoczony, lecz po chwili złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie tak, że usiadłam na jego kolanach okrakiem. Ujęłam jego twarz dłońmi. Draco umiejscowił swoje na moich plecach. Powoli sunął po nich dłońmi, jakby chciał zbadać każdy centymetr. Po chwili poczułam jak Draco przygryzł moją wargę. Spojrzałam na niego z uśmiechem. Chłopak zawtórował mi i odsunął się lekko. Delikatnie uniósł brodę, przyglądając mi się. Zgarnął kosmyk mokrych włosów z mojego czoła i spojrzał mi w oczy.
- Chyba cię kocham - wyszeptał jakiś nieśmiały głos.
Draco wbił we mnie swoje szare oczy. Patrzyłam na niego jak niewinny mugolski piesek. Po chwili dopiero dotarło do mnie, że ten głosik należał do mnie. Powiedziałam to. Poczułam to. Draco odchylił się, patrząc mnie z niedowierzaniem.
- Słucham? - Mruknął cicho. Uśmiechnęłam się bardzo nieśmiało.
- Kocham cię - powiedziałam trochę pewniej.
W tym momencie ujrzałam najpiękniejszy uśmiech jaki było mi dane widzieć w całym moim życiu. Draco patrzył na mnie oczami tak szczęśliwymi, że zaraził mnie tym nastrojem. Wyszczerzyłam się do chłopaka, który wpił się w moje usta, przyciskając moje ciało do swojego.























Taki tam rozdział nowy. Powinnam go chyba nazwać Malfoy. Dużo tu tej gnidy c: Dziękuję, że tu zaglądacie i czasem coś po sobie zostawicie c: Nadal zachęcam do dzielenia się opiniami, gdyż są dla mnie bardzo ważne. Mam również nadzieję, że nie zepsułam tego ładnego momentu.
Pozdrawiam Was cieplutko,
~T

Komentarze

  1. Tak bardzo się cieszę, że tak szybko dodajesz rozdział ♥
    Postawa Draco tak bardzo mnie rozczula c: Poza tym bardzo się cieszę, że jednak się Bekah otwiera przed nim, to jest takie przeurocze, mimo jej pochodzenia, nazwiska i całej reszty.
    Chociaż strasznie ciekawi mnie ta wymiana, jak bardzo to wszystko naprawi, albo spieprzy :o
    No ja nie wiem co tu się dzieje, jakiś alkoholizm xd
    A to wyznanie na końcu, miód na serduszko ♥
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział, Black.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

EPILOG

rozdział XLII

rozdział XXXIII