Posty

Wyświetlanie postów z 2017

rozdział XXXVI

Niedługo później udaliśmy się na zajęcia. Nauczyciele pewnie mają już dość moich wiecznych nieobecności. Doszły mnie słuchy, że Snape aż kipi ze złości i że niby ma mieć ze mną pogadankę. Nie wiem jednak ile w tym prawdy. Wiem na pewno, że mało mnie to interesuje. McGonagall obrzuciła nas karcącym spojrzeniem, gdy weszliśmy z Draco do jej sali spóźnieni. Wygłosiła parę ostrych zdań, Gryffoni podśmiewali się pod nosem, gdy Slytherin stracił 20 punktów, ale kto by zwracał na to uwagę. Zajęliśmy miejsce w ostatniej ławce. Gdy oboje wyciągnęliśmy podręczniki do transmutacji i otworzyliśmy na losowej stronie Draco spojrzał na mnie z uśmiechem. To był naprawdę piękny uśmiech. Nie wyglądał jak dziecko, któremu podarowano kosz cukierków, bo takowy na pewno nie przypominam, ale dostrzegałam taki przyjemny spokój w jego oczach, co i mnie wprawiało w podobny nastrój. Zajęcia minęły na przemienianiu zwierząt w dziwne przedmioty. Nie widzieliśmy z Draconem w tym nic nadzwyczajnego a przynajmniej

rozdział XXXV

Zeszłam powoli na dół, cały czas trzymając się mocno barierki. Stanęłam na ciemnym i zimnym kamieniu, pokrywającym podłogę holu. Podeszłam parę kroków w przód. Skrzat domowy Bellatrix stał przerażony obok schodów. Gdy przechodziłam obok, znów pochylił nisko głowę. Po chwili jednak przemknął się i pognał na górę, by pomóc kobiecie. Nawet nie próbowałam go zatrzymać. Nie miałam powodu. Skończyłam to, co miałam zrobić na ten moment. Zacisnęłam mocno powieki, pochylając głowę. Teleportacja tutaj i silne zaklęcie, jakie rzuciłam na Lestrange wyczerpało mnie. Nieprzespana noc, ostatnie zmartwienia i obecna sytuacja dawały mi się we znaki. Nie mogłam jednak pozwolić sobie w tym momencie na błąd, dlatego bardzo mocno skupiłam się na jednym z korytarzy Hogwartu. Nagle poczułam charakterystyczne szarpnięcie. Nie widziałam nic prócz ciemności. Wtem poczułam zmianę temperatury. Moje nagie ramiona owiał chłód. Zadrżałam lekko. Nie czułam jednak żadnego bólu, żadnych braków. Można więc sądzić, że t

rozdział XXXIV

Za oknem, zasłoniętym ciemnobordową zasłoną, zaczęły nieśmiało pojawiać się blade, pomarańczowe promienie. Mrok, który zawładną pokojem, zaczął usuwać się powoli budzącemu się dniu. Moje powieki również poddały się w tej walce i zaczęły opadać, dając wytchnienie zmęczonym oczom. Czułam przyjemne ciepło, miękkość pościeli, rozkoszne znużenie, po całonocnym czuwaniu nad przyjacielem, który śnił bardzo niespokojnie. Pozwoliłam sobie jednak opuścić wartę i odpocząć odrobinę. Już czułam jak moje ciało staje się coraz lżejsze, a myśli jakby uciekały w sferę snów. Poczułam jednak jak nagle obok mnie ktoś wykonał gwałtowny ruch. Drgnęłam, otwierając niechętnie oczy. Następnie spojrzałam powolnie przez ramię. Ujrzałam Egona, który podniósł się do pozycji siedzącej. Skulił się lekko, przez co nie widziałam jego twarzy, gdyż jego długie włosy dobrze ją zakrywały. Westchnęłam cicho, po czym mocno przetarłam oczy. Na tyle mocno, że ujrzałam mroczki. Potrzebowałam się jednak rozbudzić. Również usia

rozdział XXXIII

Wgapiałem się w korytarz jak zaklęty. Bardzo chciałem ją teraz przytulić. Powiedzieć, że będę przy niej mimo wszystko. Nasłuchiwałem więc, czekając na dźwięk otwieranych drzwi od sypialni. Mój zapał jednak ostudził Egon, który zmierzył mnie wzrokiem. Powoli nabrał powietrza w płuca. - Powinieneś już pójść - powiedział cicho. Spojrzałem na niego trochę skołowany. - Przyszła tu żeby odpocząć. Nie będzie zadowolona gdy zobaczy cię tutaj - dodał jeszcze ciszej. Niechętnie, ale pokiwałem głową, zgadzając się z nim. To była ostatnia rzecz, na która miałem w tym momencie ochotę, ale wolałem posłuchać rady, by nie komplikować bardziej sprawy. Wstałem więc i spojrzałem na rudowłosego mężczyznę. - Trzymaj się Egon - mruknąłem cicho, na co ten skinął wymownie głową. - I dziękuję - dodałem po czym deportowałem się do Hogwartu. Wylądowałem w swoim dormitorium, które notabene było puste. Westchnąłem cicho i podszedłem do biurka. Zajrzałem do szuflady, gdzie odłożyłem list od ojca. Lekko poż

rozdział XXXII

**perspektywa Dracona** Stałem tak oniemiały i wgapiałem się w pustą ścianę na korytarzu za otwartymi drzwiami. Jeszcze chwilę temu stała tam Rebekah. Z oczami pełnymi łez. Tak bolesnymi w tej chwili. Chciałem za nią krzyknąć, ale nie wiedziałem co. Chciałem za nią pobiec, ale moje nogi odmawiały posłuszeństwa. Poczułem nienaturalne gorąco od środka. Nie mogłem uwierzyć w to, co się przed chwilą stało. Po tym wszystkim co przeszliśmy, po tym jak się przede mną otworzyła, jak pomogłem jej się przełamać... I to wszystko przeze mnie. Przez jedno głupie zdanie. Nagle w drzwiach pojawił się Zabini. Miał zaskoczony wyraz twarzy jeszcze nim zobaczył moją, zapewne marną, imitację człowieka. Wszedł powoli do środka i zamknął za sobą drzwi. - Smoku, co jest? Rebekah wybiegła z Pokoju jak poparzona - powiedział cicho, podchodząc ostrożnie. Uniosłem na niego wzrok. Ten chyba zrozumiał, gdyż opuścił bezradnie ręce z miną pełną politowania. - Draco... - 'Odpuśćmy sobie' - wybełkotałem ci

rozdział XXXI

Siedziałam na parapecie w swoim dormitorium i wpatrywałam się w śnieg za oknem. Biały puch zdążył już pokryć błonia oraz drzewa. Stworzył bardzo spokojny i statyczny krajobraz. Zbyt cichy jak na to miejsce. Jednak był mi potrzebny ten spokój. Musiałam poukładać sobie wszystkie myśli w głowie. Dzisiaj natknęłam się na zbyt wiele tajemnic. Co gorsza były związane ze mną, co jeszcze bardziej mnie niepokoiło. Ciągle dudniały mi w uszach słowa Dracona, które wypowiedział na odchodne. Był zdenerwowany. Pierwszy raz rozgniewał się na mnie. Bardzo mnie tym zaskoczył. Mimo że nie potrafiłam się w tamtym momencie uspokoić, te słowa trochę posadziły mnie na miejscu. I właśnie siedząc tutaj i myśląc nad tym, jestem zmuszona przyznać mu rację. Odbija mi. Ta cała władza mnie przerasta. Nie potrafię zachować spokoju w najprostszych sytuacjach. Jestem zbyt porywcza. Tom taki nie był. Nie przejmował się takimi sprawami. Albo tego nie okazywał. Zawsze był opanowany. I mimo zdrady, spisków, czy niedotrzy

rozdział XXX

Od tamtego momentu Rebekah bardzo się przede mną otworzyła. Zaufała mi i opowiedziała więcej o sobie. Dowiedziałem się wielu strasznych rzeczy, lecz bardziej jej współczułem niż się gniewałem czy odczuwałem obrzydzenie. Opowiedziała mi o swoim krótkim pobycie w mugolskim domu dziecka, z którego zabrała ją Bellatrix. Jak się później okazało zrobiła to ze względu na własne korzyści. Mózg Lestrange bowiem analizuje wszystkie możliwości pod tytułem "Jak przypodobać się Czarnemu Panu". Zatem zabrała małą Rebekę i zaczęła ją wychowywać, ucząc od najmłodszych lat zaklęć. Bella domyślała się, że Bekah może się przydać Voldemortowi, dlatego postanowiła jak najlepiej przygotować ją na taką możliwość, lecz Lestrange słynie ze swojego wybuchowego charakteru. Nie raz zdarzało jej się ukarać Rebekę za jej nieposłuszeństwo lub mniemaną nieudolność. Jednak Bekah robiła wszystko by przypodobać się ciotce. Bez zająknięcia stosowała tortury na polecenie Bellatrix, czy zabijała mugoli. Mimo złeg