rozdział XXXVI
Niedługo później udaliśmy się na zajęcia. Nauczyciele pewnie mają już dość moich wiecznych nieobecności. Doszły mnie słuchy, że Snape aż kipi ze złości i że niby ma mieć ze mną pogadankę. Nie wiem jednak ile w tym prawdy. Wiem na pewno, że mało mnie to interesuje.
McGonagall obrzuciła nas karcącym spojrzeniem, gdy weszliśmy z Draco do jej sali spóźnieni. Wygłosiła parę ostrych zdań, Gryffoni podśmiewali się pod nosem, gdy Slytherin stracił 20 punktów, ale kto by zwracał na to uwagę. Zajęliśmy miejsce w ostatniej ławce. Gdy oboje wyciągnęliśmy podręczniki do transmutacji i otworzyliśmy na losowej stronie Draco spojrzał na mnie z uśmiechem. To był naprawdę piękny uśmiech. Nie wyglądał jak dziecko, któremu podarowano kosz cukierków, bo takowy na pewno nie przypominam, ale dostrzegałam taki przyjemny spokój w jego oczach, co i mnie wprawiało w podobny nastrój.
Zajęcia minęły na przemienianiu zwierząt w dziwne przedmioty. Nie widzieliśmy z Draconem w tym nic nadzwyczajnego a przynajmniej pożytecznego. Wyszliśmy więc jako jedni z pierwszych z sali. Malfoy zaraz za progiem chwycił moją dłoń. Spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem. Ślizgon uniósł ją i przystawił do swoich ust. Delikatnie pocałował wierzch mojej dłoni. Zaśmiałam się cicho, kierując się w stronę szklarni.
- Pięknie wyglądasz - Zagadnął zaraz przed tym jak zaczęliśmy się przeciskać przez tłum uczniów. Obrzuciłam go wzrokiem pełnym politowania.
- Nie podlizuj się - mruknęłam. Draco zaśmiał się jedynie.
Zmierzaliśmy ku sali, gdzie profesor Babbling wykładała starożytne runy. Tam również nam się nie spieszyło. Zajęcia nie porywają,tak samo jak pani profesor. Runy nie są mi obce, ale nauczyłam się ich jedynie z konieczności. Przydatne były na niektórych misjach Śmierciożerców, ale nic poza tym. Nagle poczułam jak o moje lewe ramię coś zahaczyło. Zatrzymałam się, słysząc bolesny syk. Spojrzałam na sprawcę zdarzenia i moim oczom ukazał się Potter, który przyciskał dłoń do swojego czoła. Jego twarz wykrzywiał bolesny grymas.
- Harry, co jest? - Zaniepokoiła się Hermiona, która obejrzała się razem z Ronem na przyjaciela. Wybraniec uniósł wzrok i spojrzał na mnie ze zdumieniem. Nadal przyciskał dłoń do swojej blizny w kształcie pioruna. Ja natomiast patrzyłam mu w oczy. Nagle zapragnęłam poznać jego myśli. Moim ciałem znów zawładnęła chęć władzy.
- Znów ten przeszywający ból. Kim ona jest, że tak na mnie działa? Bell to nie nazwisko Śmierciożercy. Przynajmniej o takim nie słyszałem, a skoro ma na mnie taki wpływ to musi mieć związek z...
- Potter, patrz jak łazisz -warknął nagle Draco, wyrywając mnie z legilimencji.
- To może ty zacznij pilnować swojej panny - odezwał się odważnie Weasley, co mnie nawet zdziwiło.
Malfoy zrobił jednak krok w stronę rudzielca z zaciśniętymi pięściami i ten wycofał się szybko.
- Chodźcie stąd - mruknęła Granger, ciągnąć ramię Harry'ego i obrzucając nas pogardliwym spojrzeniem.
Wybraniec ruszył za Gryffonami, ale nie odrywał ode mnie wzroku, póki nie przysłonili nas inni uczniowie. Zaczyna podejrzewać. Wygada się Hermionie, a ta szybko zrozumie o co w tym wszystkim chodzi... A może nie?
- Wszystko w porządku? - Spytał Draco, patrząc na mnie. Uniosłam na niego wzrok i pokiwałam głową z dość zafrasowaną miną. Ten pogładził mnie po ramieniu i ruszył przed siebie, a ja niemal bezwładnie za nim.
***
Podczas obiadu dzióbałam widelcem między pieczonymi ziemniakami na moim talerzu. Ciągle spoglądałam na stół Gryffonów gdzie między Ronem, Hermioną i Harrym wrzała rozmowa. Byłam niemal pewna, że rozmawiają o mnie. O tym co zdarzyło się podczas przerwy między zajęciami. Draco wdał się w dyskusję z Terencem Higgsem na temat ostatniego meczu. Zdaje się, że zawodnicy quidditcha o niczym innym nie rozmawiają. Ślizgon jedną dłonią gładził pod stołem moje kolano, a drugą co jakiś czas pakował porcję kurczaka do ust. Raz na jakiś czas wybuchał śmiechem razem z szukającym Slytherinu. Nie słuchałam o czym dokładnie mówią. Myślałam co zrobić, by przypuszczenia tej trójki stanęły w martwym punkcie.
Nagle Granger wstała od stołu, tłumacząc coś Gryffonom. Dosłyszałam słowo 'biblioteka', na co od razu moją twarz rozświetlił złośliwy uśmiech. Dziewczyna o burzy kasztanowych włosów z poważną miną pożegnała przyjaciół. Po tym jak odwróciła się w stronę drzwi rzuciła bardzo szybkie spojrzenie w moją stronę, niemal nerwowe. Następnie ruszyła do wyjścia już się nie oglądając. Starała się wyglądać na spokojną, ale dostrzegłam jej lekko przyspieszony krok. Zauważyła, że ją obserwowałam. Jej nogi stały się jak z waty, gdy przekraczała próg Wielkiej Sali. Czyli jednak coś knuli.
Złapałam za kubek z kawą i upiłam spory jej łyk. Następnie wstałam od stołu. Draco spojrzał na mnie zdziwiony.
- Gdzie idziesz? - Spytał z ustami wypełnionymi ziemniakami. Zaśmiałam się dziwnie.
- Spotkamy się w Pokoju Wspólnym- powiedziałam tylko i ruszyłam do wyjścia, zostawiając Malfoy'a z zaskoczoną miną.
Ja natomiast niemal podskakiwałam radośnie zmierzając ku bibliotece. Z tylnej kieszeni wysunęłam moją różdżkę i zaczęłam ją obracać w palcach. Skręciłam w pusty korytarz. Stukot moich butów rozchodził się po zamku, odbijając się od ścian. Hogwart milkł w porze posiłków. Szczególnie obiadu. Bardzo rzadko można było kogoś spotkać wówczas na korytarzach.
Pchnęłam spokojnie drzwi od biblioteki. Kobieta za biurkiem uniosła wzrok i zmierzyła mnie nim. Chowając dłonie za plecami, grzecznie się jej ukłoniłam, na co ta zawtórowała mi z nieufnością. Wróciła jednak do swojej pracy. Ja natomiast ruszyłam wgłąb regałów z książkami. Bardzo powoli spacerowałam między nimi nasłuchując szelestu kartek lub kroków pewnej Gryffonki. Nagle usłyszałam coś parę regałów dalej. Z lekkim uśmiechem ruszyłam w tamtą stronę. Tym razem moje kroki nie robiły tyle hałasu. Teraz niemal nie było ich słychać. Powoli zajrzałam w jeden z zakątków. Spostrzegłam w nim Hermionę. Stała odwrócona do mnie plecami. Pochylała się nad jedną z ksiąg, szepcząc szybko słowa w niej zawarte. Cicho oparłam się o regał po mojej prawej stronie. Jedną dłoń wsunęłam w kieszeń moich wytartych, czarnych spodni. Druga dalej operowała różdżką, która ślizgała się zwinnie między palcami. Spojrzałam na nią zadowolona, by po chwili znów unieść wzrok na Gryffonkę. Dziewczyna, zagłębiona w zdaniach jakiejś starej księgi, zaczęła się powoli cofać. Odwracając się nadal miała wzrok utkwiony w kartach.
- Co tam ciekawego znalazłaś? - Spytałam bardzo spokojnym tonem głosu.
Granger wręcz podskoczyła z cichym piskiem. Księga machinalnie trzasnęła w jej dłoniach. Spojrzała na mnie szeroko rozwartymi oczyma i przycisnęła do siebie okładkę. Po chwili przybrała spokojniejszy wyraz twarzy.
- Nie skradaj się tak - jęknęła siląc się na swobodny ton.
Uśmiechnęłam się do niej nieprzyjemnie po czym stanęłam stabilniej na nogach. Zapadła okrutna cisza. Dziewczyna czuła zakłopotanie. Widziałam to po jej przyspieszonym oddechu i lekko drżących dłoniach. Uniosłam lekko brodę, wskazując na przyciskaną przez nią książkę.
- Warta przeczytania? - Zagadnęłam spokojnie. Ta trochę nerwowo machnęła dłonią.
- To na wypracowanie z eliksirów. Profesor Snape jest drobiazgowy - powiedziała obojętnym tonem.
Z lekkim westchnieniem ruszyłam w jej stronę. Granger stała odważnie w miejscu, jednak jej wzrok zdradzał, że czuła lęk.
- Co wiesz? - Spytałam wprost bez cienia tamtego uśmiechu. Patrzyłam w jej brązowe oczy, podobne do moich. Dziewczyna zawahała się.
- Nie rozumiem - mruknęła cicho.
- Rozumiesz - burknęłam. Ta zmrużyła lekko oczy, przybierając trochę odważniejszej postawy. Cofnęła się o krok.
- Jesteś spokrewniona z Czarnym Panem - bardziej stwierdziła, lecz słychać było jej niepewność. Niemal pytanie.
- Po czym wnioskujesz? - Spytałam z kamiennym wyrazem twarzy. Nie zabrzmiało to ani jak zaprzeczenie, ani jak potwierdzenie jej hipotezy. Hermiona przełknęła głośno ślinę.
- Harry'emu doskwiera blizna w twojej obecności. To dziwne, bo zwykle odczuwał to gdy w pobliżu był Czarny Pan... - zamyśliła się. Po chwili jednak spojrzała mi w oczy uważnie. - K-Kim jesteś? - Spytała cicho. Znów zapadła cisza. Szybko jednak przerwał ją mój śmiech. Hermiona stała niewzruszenie, obserwując mój następny ruch. Ja natomiast uspokoiłam się i spojrzałam na dziewczynę, która była niemal tego samego wzrostu co ja. Po chwili uniosłam różdżkę na wysokość jej twarzy. Granger spojrzała na jej koniec z lekkim niepokojem. Powoli skierowałam ją w stronę dziewczyny.
- Złożysz ze mną Przysięgę Wieczystą - mruknęłam cicho, rzucając na nią Imperiusa. Dziewczyna spojrzała na mnie oczami pełnymi przerażenia, lecz nic nie powiedziała. Jedynie wyciągnęła wbrew swojej woli drżącą dłoń w moją stronę. Księga, którą tak mocno trzymała, wysunęła się z jej niepewnego w tym momencie uścisku i upadła u naszych stóp. Uśmiechnęłam się do niej i ujęłam jej dłoń.
- Przysięgasz nie mówić o tym spotkaniu nikomu? - Mruknęłam patrząc głęboko w jej przestraszone oczy. W między czasie moja różdżka stworzyła cieniutką, błyszczącą nić, która związała nasze dłonie. Dziewczyna bardzo niepewnie kiwnęła głową.
- Przysięgam -wyszeptała. Uśmiechnęłam się delikatnie do niej.
- I przysięgasz nie szukać informacji na mój temat, ani pomagać swoim przyjaciołom w tej kwestii? - Spytałam spokojnie. Hermiona patrzyła na mnie błagalnie, ale nie potrafiła mi odmówić. Nie może.
- Przysięgam - powiedziała jeszcze ciszej, drżącym głosem.
- Wspaniale - zaśmiałam się puszczając jej dłoń, a nić łącząca nas zniknęła. Gryffonka spojrzała na mnie z bólem.
- Znajdę sposób, żeby cię zdemaskować - zagroziła cicho. Zaśmiałam się jedynie. Po czym niespodziewanie zdzieliłam ją w lewy policzek. Jej głowa odskoczyła na bok.
- Czekam na to, kochanie - odparłam z uśmiechem. - A tymczasem nie chcę cię widzieć, bo ucierpi na tym nie tylko twoja mugolska rodzina, szlamo - dodałam tym samym radosnym tonem, patrząc jak na jej policzku pojawia się różowawa plama.
Granger szybko ominęła mnie i uciekła z biblioteki. Słyszałam trzaskające za nią drzwi. Prychnęłam cicho po czym spojrzałam pod nogi. Leżała tam pozostawiona przez nią księga. Podniosłam ją i spojrzałam na tytuł. Książka o przestępstwach sprzed lat. Wiele spraw, w które wplątani byli Śmierciożercy. Bo kto inny? Rzuciłam ją w stronę półki, gdzie brakowało jednej książki. Ta nie upadła na ziemię, a została uniesiona w stronę swojego miejsca i wsunięta między inne okładki.
Zadowolona z siebie udałam się w stronę swoich ulubionych tytułów. Wypożyczyłam jedną z nich i udałam się do Pokoju Wspólnego Ślizgonów. Obraz wpuścił mnie bez zająknięcia. Przekroczyłam próg opustoszałego pomieszczenia. Parę foteli było zajętych przez uczniów odrabiających zadania. Jakaś para grała w szachy czarodziejów przy jednym ze stołów. Nie oglądając się zbytnio na nikogo ruszyłam w stronę schodów. Nagle od strony dormitoriów chłopców, pojawił się Blaise. Widząc mnie uśmiechnął się.
- Cześć Rebekah - powiedział pogodnie. Zatrzymałam się patrząc na niego. Nagle wpadła mi do głowy myśl, którą odłożyłam w swoim umyśle na później. Zaiskrzyła jeszcze jaśniej niż przedtem.
- Cześć Blaise - mruknęłam po czym uśmiechnęłam się lekko. Trochę złowieszczo. - Pogadamy? - Spytałam. Ten wzruszył ramionami.
- Czemu nie? - Odparł wesoło i ruszył za mną do mojego dormitorium.
Gdy znaleźliśmy się w środku odłożyłam wypożyczoną książkę na stoliku obok łóżka, na którym usiadł Zabini. Dormitorium było puste. Jak zwykle w sumie. Moje współlokatorki są bardzo towarzyskie. Zajęłam miejsce na fotelu obok łóżka i spojrzałam na chłopaka.
- O czym chciałaś pogadać? - Spytał spokojnie Ślizgon.
- Pamiętasz naszą rozmowę w Pokoju Wspólnym? Tę, w której mówiłeś, że chciałbyś służyć Czarnemu Panu? - Powiedziałam nie przebierając w słowach.
Chłopak zdawał się być zaskoczony moim bezpośrednim pytaniem. Jednak pokiwał niepewnie głową. Teraz przyglądał mi się uważnie, nie wiedząc czego się spodziewać. Ja natomiast uśmiechnęłam się dziwnie.
- Nadal chcesz zostać jego poplecznikiem? - Spytałam. Ten zawahał się. Czuł się trochę nieswojo w tej rozmowie. Na pewno nie tego się spodziewał, gdy spotkaliśmy się przy schodach.
- N-No... - wymamrotał, skrobiąc się w tył głowy. Nagle nabrał powietrza w płuca i wypuścił je ciężko. - Tak, ale... Skąd to pytanie w tym momencie? - Spytał marszcząc brwi. Przekrzywiłam lekko głowę, patrząc na niego z uśmiechem.
- A co jeśli możesz nim zostać w tym momencie?
***
Zeszłam po schodach do Pokoju Wspólnego z niebywałym uśmiechem na ustach. Tego dnia spotkało mnie tyle dobrego, że nie pamiętam kiedy ostatnio towarzyszył mi tak dobry nastrój. Wtem dojrzałam Dracona. On również mnie spostrzegł. Wstał z fotela i ruszył w moją stronę.
- Gdzie się podziewałaś? - Spytał z lekkim uśmiechem, ujmując moją dłoń. Odwzajemniłam uścisk.
- To tu to tam - odparłam pogodnie. Chłopak zaśmiał się.
- Widzę, że ktoś tu ma dobry humor - zauważył. Ja wzruszyłam ramionami z nieukrywaną radością. Nagle po schodach pospiesznie zszedł Zabini. Był bardzo spięty. Swoją lewą rękę trzymał bardzo blisko ciała. Draco spojrzał na niego. - Zabini! Co robiłeś u dziewcząt? - Zażartował, widząc przyjaciela.
Jednak ten bardzo szybko przemknął obok nas, nawet nie podnosząc wzroku. Niemal wybiegł przez otwarte drzwi od Pokoju. Draco patrzył za nim zdziwiony.
- Co go ugryzło? - Spytał na co ja wzruszyłam ramionami. Chłopak spojrzał na mnie.
- Przejdziemy się? - Spytałam z uśmiechem.
Dawno mnie tu nie było. Przepraszam, potrzebowałam przerwy. I wydaje mi się, że dobrze mi zrobiła, bo rozdział powstał za drugim podejściem, mimo że nie miałam na niego kompletnie pomysłu. W każdym razie mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze jest. Jeśli tak to powiedz co myślisz o tym rozdziale. Będzie mi naprawdę miło. A teraz miłego wieczora, poranka, czy popołudnia.
Pozdrawiam cieplutko.
McGonagall obrzuciła nas karcącym spojrzeniem, gdy weszliśmy z Draco do jej sali spóźnieni. Wygłosiła parę ostrych zdań, Gryffoni podśmiewali się pod nosem, gdy Slytherin stracił 20 punktów, ale kto by zwracał na to uwagę. Zajęliśmy miejsce w ostatniej ławce. Gdy oboje wyciągnęliśmy podręczniki do transmutacji i otworzyliśmy na losowej stronie Draco spojrzał na mnie z uśmiechem. To był naprawdę piękny uśmiech. Nie wyglądał jak dziecko, któremu podarowano kosz cukierków, bo takowy na pewno nie przypominam, ale dostrzegałam taki przyjemny spokój w jego oczach, co i mnie wprawiało w podobny nastrój.
Zajęcia minęły na przemienianiu zwierząt w dziwne przedmioty. Nie widzieliśmy z Draconem w tym nic nadzwyczajnego a przynajmniej pożytecznego. Wyszliśmy więc jako jedni z pierwszych z sali. Malfoy zaraz za progiem chwycił moją dłoń. Spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem. Ślizgon uniósł ją i przystawił do swoich ust. Delikatnie pocałował wierzch mojej dłoni. Zaśmiałam się cicho, kierując się w stronę szklarni.
- Pięknie wyglądasz - Zagadnął zaraz przed tym jak zaczęliśmy się przeciskać przez tłum uczniów. Obrzuciłam go wzrokiem pełnym politowania.
- Nie podlizuj się - mruknęłam. Draco zaśmiał się jedynie.
Zmierzaliśmy ku sali, gdzie profesor Babbling wykładała starożytne runy. Tam również nam się nie spieszyło. Zajęcia nie porywają,tak samo jak pani profesor. Runy nie są mi obce, ale nauczyłam się ich jedynie z konieczności. Przydatne były na niektórych misjach Śmierciożerców, ale nic poza tym. Nagle poczułam jak o moje lewe ramię coś zahaczyło. Zatrzymałam się, słysząc bolesny syk. Spojrzałam na sprawcę zdarzenia i moim oczom ukazał się Potter, który przyciskał dłoń do swojego czoła. Jego twarz wykrzywiał bolesny grymas.
- Harry, co jest? - Zaniepokoiła się Hermiona, która obejrzała się razem z Ronem na przyjaciela. Wybraniec uniósł wzrok i spojrzał na mnie ze zdumieniem. Nadal przyciskał dłoń do swojej blizny w kształcie pioruna. Ja natomiast patrzyłam mu w oczy. Nagle zapragnęłam poznać jego myśli. Moim ciałem znów zawładnęła chęć władzy.
- Znów ten przeszywający ból. Kim ona jest, że tak na mnie działa? Bell to nie nazwisko Śmierciożercy. Przynajmniej o takim nie słyszałem, a skoro ma na mnie taki wpływ to musi mieć związek z...
- Potter, patrz jak łazisz -warknął nagle Draco, wyrywając mnie z legilimencji.
- To może ty zacznij pilnować swojej panny - odezwał się odważnie Weasley, co mnie nawet zdziwiło.
Malfoy zrobił jednak krok w stronę rudzielca z zaciśniętymi pięściami i ten wycofał się szybko.
- Chodźcie stąd - mruknęła Granger, ciągnąć ramię Harry'ego i obrzucając nas pogardliwym spojrzeniem.
Wybraniec ruszył za Gryffonami, ale nie odrywał ode mnie wzroku, póki nie przysłonili nas inni uczniowie. Zaczyna podejrzewać. Wygada się Hermionie, a ta szybko zrozumie o co w tym wszystkim chodzi... A może nie?
- Wszystko w porządku? - Spytał Draco, patrząc na mnie. Uniosłam na niego wzrok i pokiwałam głową z dość zafrasowaną miną. Ten pogładził mnie po ramieniu i ruszył przed siebie, a ja niemal bezwładnie za nim.
***
Podczas obiadu dzióbałam widelcem między pieczonymi ziemniakami na moim talerzu. Ciągle spoglądałam na stół Gryffonów gdzie między Ronem, Hermioną i Harrym wrzała rozmowa. Byłam niemal pewna, że rozmawiają o mnie. O tym co zdarzyło się podczas przerwy między zajęciami. Draco wdał się w dyskusję z Terencem Higgsem na temat ostatniego meczu. Zdaje się, że zawodnicy quidditcha o niczym innym nie rozmawiają. Ślizgon jedną dłonią gładził pod stołem moje kolano, a drugą co jakiś czas pakował porcję kurczaka do ust. Raz na jakiś czas wybuchał śmiechem razem z szukającym Slytherinu. Nie słuchałam o czym dokładnie mówią. Myślałam co zrobić, by przypuszczenia tej trójki stanęły w martwym punkcie.
Nagle Granger wstała od stołu, tłumacząc coś Gryffonom. Dosłyszałam słowo 'biblioteka', na co od razu moją twarz rozświetlił złośliwy uśmiech. Dziewczyna o burzy kasztanowych włosów z poważną miną pożegnała przyjaciół. Po tym jak odwróciła się w stronę drzwi rzuciła bardzo szybkie spojrzenie w moją stronę, niemal nerwowe. Następnie ruszyła do wyjścia już się nie oglądając. Starała się wyglądać na spokojną, ale dostrzegłam jej lekko przyspieszony krok. Zauważyła, że ją obserwowałam. Jej nogi stały się jak z waty, gdy przekraczała próg Wielkiej Sali. Czyli jednak coś knuli.
Złapałam za kubek z kawą i upiłam spory jej łyk. Następnie wstałam od stołu. Draco spojrzał na mnie zdziwiony.
- Gdzie idziesz? - Spytał z ustami wypełnionymi ziemniakami. Zaśmiałam się dziwnie.
- Spotkamy się w Pokoju Wspólnym- powiedziałam tylko i ruszyłam do wyjścia, zostawiając Malfoy'a z zaskoczoną miną.
Ja natomiast niemal podskakiwałam radośnie zmierzając ku bibliotece. Z tylnej kieszeni wysunęłam moją różdżkę i zaczęłam ją obracać w palcach. Skręciłam w pusty korytarz. Stukot moich butów rozchodził się po zamku, odbijając się od ścian. Hogwart milkł w porze posiłków. Szczególnie obiadu. Bardzo rzadko można było kogoś spotkać wówczas na korytarzach.
Pchnęłam spokojnie drzwi od biblioteki. Kobieta za biurkiem uniosła wzrok i zmierzyła mnie nim. Chowając dłonie za plecami, grzecznie się jej ukłoniłam, na co ta zawtórowała mi z nieufnością. Wróciła jednak do swojej pracy. Ja natomiast ruszyłam wgłąb regałów z książkami. Bardzo powoli spacerowałam między nimi nasłuchując szelestu kartek lub kroków pewnej Gryffonki. Nagle usłyszałam coś parę regałów dalej. Z lekkim uśmiechem ruszyłam w tamtą stronę. Tym razem moje kroki nie robiły tyle hałasu. Teraz niemal nie było ich słychać. Powoli zajrzałam w jeden z zakątków. Spostrzegłam w nim Hermionę. Stała odwrócona do mnie plecami. Pochylała się nad jedną z ksiąg, szepcząc szybko słowa w niej zawarte. Cicho oparłam się o regał po mojej prawej stronie. Jedną dłoń wsunęłam w kieszeń moich wytartych, czarnych spodni. Druga dalej operowała różdżką, która ślizgała się zwinnie między palcami. Spojrzałam na nią zadowolona, by po chwili znów unieść wzrok na Gryffonkę. Dziewczyna, zagłębiona w zdaniach jakiejś starej księgi, zaczęła się powoli cofać. Odwracając się nadal miała wzrok utkwiony w kartach.
- Co tam ciekawego znalazłaś? - Spytałam bardzo spokojnym tonem głosu.
Granger wręcz podskoczyła z cichym piskiem. Księga machinalnie trzasnęła w jej dłoniach. Spojrzała na mnie szeroko rozwartymi oczyma i przycisnęła do siebie okładkę. Po chwili przybrała spokojniejszy wyraz twarzy.
- Nie skradaj się tak - jęknęła siląc się na swobodny ton.
Uśmiechnęłam się do niej nieprzyjemnie po czym stanęłam stabilniej na nogach. Zapadła okrutna cisza. Dziewczyna czuła zakłopotanie. Widziałam to po jej przyspieszonym oddechu i lekko drżących dłoniach. Uniosłam lekko brodę, wskazując na przyciskaną przez nią książkę.
- Warta przeczytania? - Zagadnęłam spokojnie. Ta trochę nerwowo machnęła dłonią.
- To na wypracowanie z eliksirów. Profesor Snape jest drobiazgowy - powiedziała obojętnym tonem.
Z lekkim westchnieniem ruszyłam w jej stronę. Granger stała odważnie w miejscu, jednak jej wzrok zdradzał, że czuła lęk.
- Co wiesz? - Spytałam wprost bez cienia tamtego uśmiechu. Patrzyłam w jej brązowe oczy, podobne do moich. Dziewczyna zawahała się.
- Nie rozumiem - mruknęła cicho.
- Rozumiesz - burknęłam. Ta zmrużyła lekko oczy, przybierając trochę odważniejszej postawy. Cofnęła się o krok.
- Jesteś spokrewniona z Czarnym Panem - bardziej stwierdziła, lecz słychać było jej niepewność. Niemal pytanie.
- Po czym wnioskujesz? - Spytałam z kamiennym wyrazem twarzy. Nie zabrzmiało to ani jak zaprzeczenie, ani jak potwierdzenie jej hipotezy. Hermiona przełknęła głośno ślinę.
- Harry'emu doskwiera blizna w twojej obecności. To dziwne, bo zwykle odczuwał to gdy w pobliżu był Czarny Pan... - zamyśliła się. Po chwili jednak spojrzała mi w oczy uważnie. - K-Kim jesteś? - Spytała cicho. Znów zapadła cisza. Szybko jednak przerwał ją mój śmiech. Hermiona stała niewzruszenie, obserwując mój następny ruch. Ja natomiast uspokoiłam się i spojrzałam na dziewczynę, która była niemal tego samego wzrostu co ja. Po chwili uniosłam różdżkę na wysokość jej twarzy. Granger spojrzała na jej koniec z lekkim niepokojem. Powoli skierowałam ją w stronę dziewczyny.
- Złożysz ze mną Przysięgę Wieczystą - mruknęłam cicho, rzucając na nią Imperiusa. Dziewczyna spojrzała na mnie oczami pełnymi przerażenia, lecz nic nie powiedziała. Jedynie wyciągnęła wbrew swojej woli drżącą dłoń w moją stronę. Księga, którą tak mocno trzymała, wysunęła się z jej niepewnego w tym momencie uścisku i upadła u naszych stóp. Uśmiechnęłam się do niej i ujęłam jej dłoń.
- Przysięgasz nie mówić o tym spotkaniu nikomu? - Mruknęłam patrząc głęboko w jej przestraszone oczy. W między czasie moja różdżka stworzyła cieniutką, błyszczącą nić, która związała nasze dłonie. Dziewczyna bardzo niepewnie kiwnęła głową.
- Przysięgam -wyszeptała. Uśmiechnęłam się delikatnie do niej.
- I przysięgasz nie szukać informacji na mój temat, ani pomagać swoim przyjaciołom w tej kwestii? - Spytałam spokojnie. Hermiona patrzyła na mnie błagalnie, ale nie potrafiła mi odmówić. Nie może.
- Przysięgam - powiedziała jeszcze ciszej, drżącym głosem.
- Wspaniale - zaśmiałam się puszczając jej dłoń, a nić łącząca nas zniknęła. Gryffonka spojrzała na mnie z bólem.
- Znajdę sposób, żeby cię zdemaskować - zagroziła cicho. Zaśmiałam się jedynie. Po czym niespodziewanie zdzieliłam ją w lewy policzek. Jej głowa odskoczyła na bok.
- Czekam na to, kochanie - odparłam z uśmiechem. - A tymczasem nie chcę cię widzieć, bo ucierpi na tym nie tylko twoja mugolska rodzina, szlamo - dodałam tym samym radosnym tonem, patrząc jak na jej policzku pojawia się różowawa plama.
Granger szybko ominęła mnie i uciekła z biblioteki. Słyszałam trzaskające za nią drzwi. Prychnęłam cicho po czym spojrzałam pod nogi. Leżała tam pozostawiona przez nią księga. Podniosłam ją i spojrzałam na tytuł. Książka o przestępstwach sprzed lat. Wiele spraw, w które wplątani byli Śmierciożercy. Bo kto inny? Rzuciłam ją w stronę półki, gdzie brakowało jednej książki. Ta nie upadła na ziemię, a została uniesiona w stronę swojego miejsca i wsunięta między inne okładki.
Zadowolona z siebie udałam się w stronę swoich ulubionych tytułów. Wypożyczyłam jedną z nich i udałam się do Pokoju Wspólnego Ślizgonów. Obraz wpuścił mnie bez zająknięcia. Przekroczyłam próg opustoszałego pomieszczenia. Parę foteli było zajętych przez uczniów odrabiających zadania. Jakaś para grała w szachy czarodziejów przy jednym ze stołów. Nie oglądając się zbytnio na nikogo ruszyłam w stronę schodów. Nagle od strony dormitoriów chłopców, pojawił się Blaise. Widząc mnie uśmiechnął się.
- Cześć Rebekah - powiedział pogodnie. Zatrzymałam się patrząc na niego. Nagle wpadła mi do głowy myśl, którą odłożyłam w swoim umyśle na później. Zaiskrzyła jeszcze jaśniej niż przedtem.
- Cześć Blaise - mruknęłam po czym uśmiechnęłam się lekko. Trochę złowieszczo. - Pogadamy? - Spytałam. Ten wzruszył ramionami.
- Czemu nie? - Odparł wesoło i ruszył za mną do mojego dormitorium.
Gdy znaleźliśmy się w środku odłożyłam wypożyczoną książkę na stoliku obok łóżka, na którym usiadł Zabini. Dormitorium było puste. Jak zwykle w sumie. Moje współlokatorki są bardzo towarzyskie. Zajęłam miejsce na fotelu obok łóżka i spojrzałam na chłopaka.
- O czym chciałaś pogadać? - Spytał spokojnie Ślizgon.
- Pamiętasz naszą rozmowę w Pokoju Wspólnym? Tę, w której mówiłeś, że chciałbyś służyć Czarnemu Panu? - Powiedziałam nie przebierając w słowach.
Chłopak zdawał się być zaskoczony moim bezpośrednim pytaniem. Jednak pokiwał niepewnie głową. Teraz przyglądał mi się uważnie, nie wiedząc czego się spodziewać. Ja natomiast uśmiechnęłam się dziwnie.
- Nadal chcesz zostać jego poplecznikiem? - Spytałam. Ten zawahał się. Czuł się trochę nieswojo w tej rozmowie. Na pewno nie tego się spodziewał, gdy spotkaliśmy się przy schodach.
- N-No... - wymamrotał, skrobiąc się w tył głowy. Nagle nabrał powietrza w płuca i wypuścił je ciężko. - Tak, ale... Skąd to pytanie w tym momencie? - Spytał marszcząc brwi. Przekrzywiłam lekko głowę, patrząc na niego z uśmiechem.
- A co jeśli możesz nim zostać w tym momencie?
***
Zeszłam po schodach do Pokoju Wspólnego z niebywałym uśmiechem na ustach. Tego dnia spotkało mnie tyle dobrego, że nie pamiętam kiedy ostatnio towarzyszył mi tak dobry nastrój. Wtem dojrzałam Dracona. On również mnie spostrzegł. Wstał z fotela i ruszył w moją stronę.
- Gdzie się podziewałaś? - Spytał z lekkim uśmiechem, ujmując moją dłoń. Odwzajemniłam uścisk.
- To tu to tam - odparłam pogodnie. Chłopak zaśmiał się.
- Widzę, że ktoś tu ma dobry humor - zauważył. Ja wzruszyłam ramionami z nieukrywaną radością. Nagle po schodach pospiesznie zszedł Zabini. Był bardzo spięty. Swoją lewą rękę trzymał bardzo blisko ciała. Draco spojrzał na niego. - Zabini! Co robiłeś u dziewcząt? - Zażartował, widząc przyjaciela.
Jednak ten bardzo szybko przemknął obok nas, nawet nie podnosząc wzroku. Niemal wybiegł przez otwarte drzwi od Pokoju. Draco patrzył za nim zdziwiony.
- Co go ugryzło? - Spytał na co ja wzruszyłam ramionami. Chłopak spojrzał na mnie.
- Przejdziemy się? - Spytałam z uśmiechem.
Dawno mnie tu nie było. Przepraszam, potrzebowałam przerwy. I wydaje mi się, że dobrze mi zrobiła, bo rozdział powstał za drugim podejściem, mimo że nie miałam na niego kompletnie pomysłu. W każdym razie mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze jest. Jeśli tak to powiedz co myślisz o tym rozdziale. Będzie mi naprawdę miło. A teraz miłego wieczora, poranka, czy popołudnia.
Pozdrawiam cieplutko.
Oh, trochę mi zajęło przeczytanie tego, cały czas odkładałam to na wolniejszy czas, ale jestem c:
OdpowiedzUsuńCholera, wiesz, że nie znoszę Granger, a ten fragment w bibliotece tak bardzo ocieplił moje serduszko. Może w końcu się czegoś nauczy :o
Relacja Malfoya z Bell jest coraz cieplejsza, coraz bliższa. Oby tak dalej, bo czyta się o tym cudownie c:
Ale szkoda mi trochę Zabiniego, mimo że chciał być Śmierciożercą. Moja biedna sierota :o
Ale pozdrawiam i czekam na nowy rozdział 💕
Kocham, Black