rozdział XXXI
Siedziałam na parapecie w swoim dormitorium i wpatrywałam się w śnieg za oknem. Biały puch zdążył już pokryć błonia oraz drzewa. Stworzył bardzo spokojny i statyczny krajobraz. Zbyt cichy jak na to miejsce. Jednak był mi potrzebny ten spokój. Musiałam poukładać sobie wszystkie myśli w głowie. Dzisiaj natknęłam się na zbyt wiele tajemnic. Co gorsza były związane ze mną, co jeszcze bardziej mnie niepokoiło. Ciągle dudniały mi w uszach słowa Dracona, które wypowiedział na odchodne. Był zdenerwowany. Pierwszy raz rozgniewał się na mnie. Bardzo mnie tym zaskoczył. Mimo że nie potrafiłam się w tamtym momencie uspokoić, te słowa trochę posadziły mnie na miejscu. I właśnie siedząc tutaj i myśląc nad tym, jestem zmuszona przyznać mu rację. Odbija mi. Ta cała władza mnie przerasta. Nie potrafię zachować spokoju w najprostszych sytuacjach. Jestem zbyt porywcza. Tom taki nie był. Nie przejmował się takimi sprawami. Albo tego nie okazywał. Zawsze był opanowany. I mimo zdrady, spisków, czy niedotrzymania słowa Tom ze stoickim spokojem karał sprawcę. Bardzo wyraźnie było czuć konsekwencję i siłę, jaką dysponował. To zawsze podobało mi się w jego rządach. U mnie tego nie ma. Patrząc na moją osobę widać rozchwianie, niepewność, strach, nieudolnie skrywane za maską mściwej czarownicy. Tak bardzo chcę dorównać bratu, a równie nieudolnie mi to wychodzi.
Mrok zdążył już objąć okryte białym puchem drzewa oraz rozległe błonia. Moje współlokatorki wróciły do dormitorium. Nie jestem pewna czy coś do mnie mówiły. Nawet nie starałam się zwracać na nie uwagi. Po jakiejś chwili wstałam z parapetu, zabrałam różdżkę, która leżała obok mnie i ruszyłam do wyjścia. Następnie zbiegłam po schodach w dół do Pokoju Wspólnego. Byłam już w połowie drogi do wyjścia z pomieszczenia, gdy na jednym z foteli ujrzałam Blaise'a. Był tu sam, Pokój poza nim był pusty. Ślizgon wgapiał się w płomień, iskrzący się w kominku. Przyszła mi do głowy pewna myśl. Schowałam więc różdżkę i podeszłam do chłopaka. Ten spojrzał na mnie dość ponuro, lecz gdy nasze spojrzenia spotkały się ten uśmiechnął się lekko.
- Witaj - powiedział cicho. Moje plany lekko usunęły się na bok.
- Wszystko w porządku? - Spytałam. Zdziwił mnie ten widok. Zwykle bowiem Zabini jest uśmiechnięty i pełen życia. Przyznam, że zmartwiło mnie to trochę. Czułam również pewien dług, wiszący nade mną. Za te wszystkie nieprzespane noce...
- Powiedzmy - odparł skwapliwie. Usiadłam na fotelu obok i spojrzałam na niego.
- Co się stało? - Spytałam spokojnie. Chłopak westchnął cicho i spojrzał ponownie w płomienie.
- Martwię się o Riley - mruknął cicho. - Wiem, że zdążyłyście się zaprzyjaźnić i że opowiadała ci trochę o Kroto, swoim opiekunie - kontynuował jeszcze ciszej. Pokiwałam lekko głową. - Więc sprawa dotycząca jego morderstwa ruszyła, ale w dość nieoczekiwanym kierunku i Ley bardzo to podłamało. Wiem jak bardzo go kochała i po tym co usłyszała w Ministerstwie obraz tych wszystkich lat trochę jej się zniekształcił. Domyślam się, że nie do końca wie co o tym wszystkim myśleć, a ja nie wiem jak mam jej pomóc.
Blaise spuścił wzrok na swoje dłonie. Był tak dobrym człowiekiem. Nie wiem dlaczego, ale przypominał mi Egona pod pewnymi względami. Nie było mu obojętne dobro swoich przyjaciół. Był nawet gotowy przedłożyć je nad swoje. To tak bardzo nie pasowało mi do Blaise'a, z którym rozmawiałam o służbie dla Toma. Westchnęłam cicho i spojrzałam na niego.
- Wydaje mi się, że czas to wszystko zweryfikuje. Nie wiem o co dokładnie chodzi, ale myślę, że pomożesz jej będąc przy niej. Wiem, że to robisz, a ona na pewno to docenia - powiedziałam spokojnie.
Chłopak spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko. Chyba przyjął moją marną radę. Niesamowite. Udało mi się kogoś pocieszyć.
Chwilę jeszcze posiedzieliśmy tam i rozmawialiśmy. Blaise pytał co u mnie, czy wszystko w porządku, ja natomiast podziękowałam mu za okazaną pomoc. Odbyliśmy naprawdę luźną i przyjemną rozmowę. Nie wiem dlaczego udaje mi się to tylko z trzema osobami w tej szkole.
Nagle drzwi od Pokoju Wspólnego otworzyły się i do środka wszedł Draco. Nie wyglądał na najszczęśliwszego na świecie. Jego lewa kość policzkowa zdążyła nabrać koloru i okryła się lekką czerwienią po uderzeniu Lucjusza. Przechodząc przez pomieszczenie spojrzał w naszą stronę, lecz jedynie odpowiedział na przywitanie Zabiniego, który rzucił mu ciche 'cześć' oraz pomachał. Obserwowałam Ślizgona z nadzieją, lecz on obrzucił mnie chłodnym spojrzeniem i ruszył na schody, nie zatrzymując się.
- Draco - zawołałam za nim, ale on nie reagował. Niebawem zniknął na krętych schodach.
- Co przeskrobałaś? - Zaśmiał się Zabini. Spojrzałam na niego zrezygnowana. Ten tylko pokręcił głową z politowaniem. - Idź do niego - mruknął, klepiąc mnie po kolanie po czym spojrzał w kominek.
Idąc za jego radą wstałam i ruszyłam w stronę schodów prowadzących do dormitoriów chłopców. Weszłam na górę i odnalazłam drzwi z numerem 5. Bez ceregieli weszłam do środka. Zastałam Dracona w połowie drogi do swojego łóżka. Gdy wparowałam do środka Ślizgon zatrzymał się i spojrzał na mnie. Widząc jednak, że to nie Blaise z powrotem odwrócił się.
- Draco, przepraszam - powiedziałam szybko patrząc na tył jego głowy. Malfoy zamarł, nie odwracając się w moją stronę. - Miałeś rację, przesadzam, ale nie gniewaj się na mnie. Tak dużo mam teraz na głowie. Tom powierzył mi ciężkie zadanie, a ja nie chcę go mimo tego zawieźć i...
- Tom, Tom, Tom - burknął Malfoy, odwracając się. Spojrzał na mnie gniewnie. - Tak bardzo chcesz się do niego upodobnić, że powoli się w tym gubisz - powiedział dość głośno. - I nawet tego nie zauważasz.
Przymknęłam usta, które wcześniej starały się coś powiedzieć. W tym momencie nie miałam nic do powiedzenia. Draco miał po prostu rację. Odwróciłam się więc na pięcie i ruszyłam do drzwi. Chwyciłam za klamkę bez wahania.
- Rebekah - zawołał za mną. Spojrzałam na lekko zdziwionego Ślizgona. Bardziej był jednak rozzłoszczony. - Nie zamierzasz mi na to odpowiedzieć? Wyjaśnić?
Wzruszyłam ramionami.
- Nie mam co na to odpowiedzieć. Powiedziałeś prawdę, zgadzam się z tobą - mruknęłam i otworzyłam drzwi.
- I to wszystko? - Zdziwił się Malfoy. Westchnęłam cicho i spojrzałam na niego, stając w progu.
- Wiesz dobrze, że nie przyszłam tu żeby zdać SUM'y czy zawierać znajomości. Mam zadanie. Chcę czy nie - muszę je wykonać. Została mi przekazana ogromna władza, a jako że niezbyt wiem co mam robić to staram się naśladować Toma. Przykro mi, że rażą cię moje czyny, ale dobrze wiesz jak zostałam wychowana i do czego byłam szkolona. Nie widzę powodu żeby z tego rezygnować. Jednak jeśli aż do tego stopnia ci to nie odpowiada... - zamilkłam na chwilę, spuszczając wzrok. Ponownie jednak spojrzałam na Dracona - ... to odpuśćmy sobie.
Ten patrzył na mnie już całkiem inaczej. Cała ta złość jakby na chwilę gdzieś zniknęła. Draco był skołowany. Otworzył usta, lecz przez chwilę nie potrafił wypowiedzieć słowa. Spuściłam wzrok, nadal ściskając w dłoni klamkę. Nie potrafiłam w tym momencie na niego patrzeć. To było dla mnie zbyt trudne.
- Czyli... Chcesz powiedzieć, że z nami koniec? - Spytał cicho.
To było zbyt wiele. Czułam jak do moich oczu napływają łzy. Pierwszy raz od dawna tak prawdziwe i bolesne. Uniosłam wzrok i spojrzałam na Dracona. Był zdruzgotany. Poczułam jakby ktoś wbił mi niesamowicie ostry nóż w brzuch. Wycofałam się powoli po czym uciekłam. Po prostu uciekłam.
Pierwszy raz spotkało mnie coś tak niesamowitego. Coś co wywoływało u mnie szczery uśmiech. Nigdy nie czułam się tak dobrze w obecności jakiejkolwiek osoby. Jednak teraz to wszystko runęło. Czułam jakby ściany, które mnie otaczały, gdy biegłam korytarzem, walą się, a gruzy toczą mi się między nogami. Łzy zamazywały pole widzenia. Cichy, szyderczy śmiech dudnił gdzieś z tyłu głowy.
Nie wiedziałam, że coś co spotkało mnie tak niespodziewanie, zniknie równie szybko oraz tak boleśnie.
Takie to krótkie, treściwe. Zostawiłam tu małą cząstkę siebie i znikam. Sami oceńcie ;)
~T
Mrok zdążył już objąć okryte białym puchem drzewa oraz rozległe błonia. Moje współlokatorki wróciły do dormitorium. Nie jestem pewna czy coś do mnie mówiły. Nawet nie starałam się zwracać na nie uwagi. Po jakiejś chwili wstałam z parapetu, zabrałam różdżkę, która leżała obok mnie i ruszyłam do wyjścia. Następnie zbiegłam po schodach w dół do Pokoju Wspólnego. Byłam już w połowie drogi do wyjścia z pomieszczenia, gdy na jednym z foteli ujrzałam Blaise'a. Był tu sam, Pokój poza nim był pusty. Ślizgon wgapiał się w płomień, iskrzący się w kominku. Przyszła mi do głowy pewna myśl. Schowałam więc różdżkę i podeszłam do chłopaka. Ten spojrzał na mnie dość ponuro, lecz gdy nasze spojrzenia spotkały się ten uśmiechnął się lekko.
- Witaj - powiedział cicho. Moje plany lekko usunęły się na bok.
- Wszystko w porządku? - Spytałam. Zdziwił mnie ten widok. Zwykle bowiem Zabini jest uśmiechnięty i pełen życia. Przyznam, że zmartwiło mnie to trochę. Czułam również pewien dług, wiszący nade mną. Za te wszystkie nieprzespane noce...
- Powiedzmy - odparł skwapliwie. Usiadłam na fotelu obok i spojrzałam na niego.
- Co się stało? - Spytałam spokojnie. Chłopak westchnął cicho i spojrzał ponownie w płomienie.
- Martwię się o Riley - mruknął cicho. - Wiem, że zdążyłyście się zaprzyjaźnić i że opowiadała ci trochę o Kroto, swoim opiekunie - kontynuował jeszcze ciszej. Pokiwałam lekko głową. - Więc sprawa dotycząca jego morderstwa ruszyła, ale w dość nieoczekiwanym kierunku i Ley bardzo to podłamało. Wiem jak bardzo go kochała i po tym co usłyszała w Ministerstwie obraz tych wszystkich lat trochę jej się zniekształcił. Domyślam się, że nie do końca wie co o tym wszystkim myśleć, a ja nie wiem jak mam jej pomóc.
Blaise spuścił wzrok na swoje dłonie. Był tak dobrym człowiekiem. Nie wiem dlaczego, ale przypominał mi Egona pod pewnymi względami. Nie było mu obojętne dobro swoich przyjaciół. Był nawet gotowy przedłożyć je nad swoje. To tak bardzo nie pasowało mi do Blaise'a, z którym rozmawiałam o służbie dla Toma. Westchnęłam cicho i spojrzałam na niego.
- Wydaje mi się, że czas to wszystko zweryfikuje. Nie wiem o co dokładnie chodzi, ale myślę, że pomożesz jej będąc przy niej. Wiem, że to robisz, a ona na pewno to docenia - powiedziałam spokojnie.
Chłopak spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko. Chyba przyjął moją marną radę. Niesamowite. Udało mi się kogoś pocieszyć.
Chwilę jeszcze posiedzieliśmy tam i rozmawialiśmy. Blaise pytał co u mnie, czy wszystko w porządku, ja natomiast podziękowałam mu za okazaną pomoc. Odbyliśmy naprawdę luźną i przyjemną rozmowę. Nie wiem dlaczego udaje mi się to tylko z trzema osobami w tej szkole.
Nagle drzwi od Pokoju Wspólnego otworzyły się i do środka wszedł Draco. Nie wyglądał na najszczęśliwszego na świecie. Jego lewa kość policzkowa zdążyła nabrać koloru i okryła się lekką czerwienią po uderzeniu Lucjusza. Przechodząc przez pomieszczenie spojrzał w naszą stronę, lecz jedynie odpowiedział na przywitanie Zabiniego, który rzucił mu ciche 'cześć' oraz pomachał. Obserwowałam Ślizgona z nadzieją, lecz on obrzucił mnie chłodnym spojrzeniem i ruszył na schody, nie zatrzymując się.
- Draco - zawołałam za nim, ale on nie reagował. Niebawem zniknął na krętych schodach.
- Co przeskrobałaś? - Zaśmiał się Zabini. Spojrzałam na niego zrezygnowana. Ten tylko pokręcił głową z politowaniem. - Idź do niego - mruknął, klepiąc mnie po kolanie po czym spojrzał w kominek.
Idąc za jego radą wstałam i ruszyłam w stronę schodów prowadzących do dormitoriów chłopców. Weszłam na górę i odnalazłam drzwi z numerem 5. Bez ceregieli weszłam do środka. Zastałam Dracona w połowie drogi do swojego łóżka. Gdy wparowałam do środka Ślizgon zatrzymał się i spojrzał na mnie. Widząc jednak, że to nie Blaise z powrotem odwrócił się.
- Draco, przepraszam - powiedziałam szybko patrząc na tył jego głowy. Malfoy zamarł, nie odwracając się w moją stronę. - Miałeś rację, przesadzam, ale nie gniewaj się na mnie. Tak dużo mam teraz na głowie. Tom powierzył mi ciężkie zadanie, a ja nie chcę go mimo tego zawieźć i...
- Tom, Tom, Tom - burknął Malfoy, odwracając się. Spojrzał na mnie gniewnie. - Tak bardzo chcesz się do niego upodobnić, że powoli się w tym gubisz - powiedział dość głośno. - I nawet tego nie zauważasz.
Przymknęłam usta, które wcześniej starały się coś powiedzieć. W tym momencie nie miałam nic do powiedzenia. Draco miał po prostu rację. Odwróciłam się więc na pięcie i ruszyłam do drzwi. Chwyciłam za klamkę bez wahania.
- Rebekah - zawołał za mną. Spojrzałam na lekko zdziwionego Ślizgona. Bardziej był jednak rozzłoszczony. - Nie zamierzasz mi na to odpowiedzieć? Wyjaśnić?
Wzruszyłam ramionami.
- Nie mam co na to odpowiedzieć. Powiedziałeś prawdę, zgadzam się z tobą - mruknęłam i otworzyłam drzwi.
- I to wszystko? - Zdziwił się Malfoy. Westchnęłam cicho i spojrzałam na niego, stając w progu.
- Wiesz dobrze, że nie przyszłam tu żeby zdać SUM'y czy zawierać znajomości. Mam zadanie. Chcę czy nie - muszę je wykonać. Została mi przekazana ogromna władza, a jako że niezbyt wiem co mam robić to staram się naśladować Toma. Przykro mi, że rażą cię moje czyny, ale dobrze wiesz jak zostałam wychowana i do czego byłam szkolona. Nie widzę powodu żeby z tego rezygnować. Jednak jeśli aż do tego stopnia ci to nie odpowiada... - zamilkłam na chwilę, spuszczając wzrok. Ponownie jednak spojrzałam na Dracona - ... to odpuśćmy sobie.
Ten patrzył na mnie już całkiem inaczej. Cała ta złość jakby na chwilę gdzieś zniknęła. Draco był skołowany. Otworzył usta, lecz przez chwilę nie potrafił wypowiedzieć słowa. Spuściłam wzrok, nadal ściskając w dłoni klamkę. Nie potrafiłam w tym momencie na niego patrzeć. To było dla mnie zbyt trudne.
- Czyli... Chcesz powiedzieć, że z nami koniec? - Spytał cicho.
To było zbyt wiele. Czułam jak do moich oczu napływają łzy. Pierwszy raz od dawna tak prawdziwe i bolesne. Uniosłam wzrok i spojrzałam na Dracona. Był zdruzgotany. Poczułam jakby ktoś wbił mi niesamowicie ostry nóż w brzuch. Wycofałam się powoli po czym uciekłam. Po prostu uciekłam.
Pierwszy raz spotkało mnie coś tak niesamowitego. Coś co wywoływało u mnie szczery uśmiech. Nigdy nie czułam się tak dobrze w obecności jakiejkolwiek osoby. Jednak teraz to wszystko runęło. Czułam jakby ściany, które mnie otaczały, gdy biegłam korytarzem, walą się, a gruzy toczą mi się między nogami. Łzy zamazywały pole widzenia. Cichy, szyderczy śmiech dudnił gdzieś z tyłu głowy.
Nie wiedziałam, że coś co spotkało mnie tak niespodziewanie, zniknie równie szybko oraz tak boleśnie.
Takie to krótkie, treściwe. Zostawiłam tu małą cząstkę siebie i znikam. Sami oceńcie ;)
~T
Koniec? Jaki koniec? Jak to koniec? Ale oni zapowiadali się na tak cudowna parę 😫
OdpowiedzUsuńByli tak blisko, Malfoy mimo wszystko akceptowal wszystko, a ona stawała się lepszym człowiekiem...
Taki dość duży smuteczek 😭
Poza tym Blaise jest cudowny pod każdym względem, a ty masz pisać tak szybko rozdziały jak ten ❤️
Pozdrawiam i czekam na kolejny, Black
Tak szybko? Nie wierze, że Draco ją tak zostawi. Kiedy cd? ;)
OdpowiedzUsuń