rozdział V
Wraz z Bellatrix weszłam do sali. Gdy Śmierciożercy spojrzeli na mnie od razu wstali. Poczułam się nieswojo, gdyż Lestrange odsunęła się ode mnie, a wszyscy wlepili we mnie wzrok. -Usiądźcie -wymamrotałam i ruszyłam w stronę krzesła Toma, które ewidentnie różniło się od innych. Było wyższe, a jego oparcie było okute ozdobnymi detalami. Śmierciożercy usiedli. Bellatrix zajęła sobie miejsce przy moim przyszłym krześle, które było u szczytu stołu. Spojrzała na mnie z otuchą. Postanowiłam zebrać się do kupy... I tak zrobiłam. Spojrzałam na krzesło Toma i delikatnie przejechałam dłonią po jego oparciu. W sali panowała cisza, a wszystkie oczy były wlepione we mnie. Nie zwracając na to uwagi ujęłam krzesło i zaczęłam je odsuwać pół metra od stołu... Metr od stołu... Trzy metry... Aż postawiłam je przy ścianie. Spostrzegłam ruch przy stole. Śmierciożercy patrzyli po sobie zdumieni. Ja natomiast wróciłam do stołu, wyciągnęłam z kieszeni różdżkę i wyczarowałam krzesło. Również granatowe jak T