rozdział XVIII
Gdy otworzyłam oczy uświadomiłam sobie, że musiałam zemdleć. Ze
szkolnego korytarza bowiem przeniosłam się do apartamentu Egona. Leżałam
na jego ogromnym łóżku przykryta brązowym kocem. Na fotelu spostrzegłam
Malfoy'a. Chłopak spał ze zwieszoną głową i z rękoma splecionymi na
brzuchu. Podniosłam się powoli i rozejrzałam po sypialni. Nie było w
niej Egona. Przysunęłam się więc do skraju łóżka, aby wstać jednak
obudziłam tym Dracona. Zastygłam więc w miejscu, gdy Ślizgon ziewnął i
przetarł przekrwione ze zmęczenia oczy. Marnie wyglądał. Spojrzeliśmy po
sobie dość niepewnie.
- Jak się czujesz? - Spytał cicho jakby bał się, że spłoszy mnie niczym dzikie zwierze.
- Dobrze - wyszeptałam wręcz. Ten pokiwał głową po czym przeczesał swoje blond włosy. Wydaje mi się jednak, że był to bardziej ruch zakłopotania niż troska o swój niedbały wygląd. - To ty go sprowadziłeś, prawda? - Spytałam nadal tak cicho jak wcześniej.
Draco nie spuszczał wzroku. Patrzył odważnie w moje oczy. Jego odpowiedzią było delikatne skinięcie głową na potwierdzenie. Wiedziałam to. Kto inny by to zrobił? Chciałam tylko spytać twarzą w twarz. Wstałam więc i już chciałam ruszyć na poszukiwanie Egona, gdy nagle sam zainteresowany pojawił się w drzwiach ze szklaneczką ognistej w dłoni.
- Wstaliście - mruknął rudzielec i upił łyk whisky. - Bekah, usiądź - dodał beznamiętnie.
- Egon, posłuchaj...
- Usiądź - podniósł nieznacznie głos. Był to tak stanowczy rozkaz, że wykonałam go wręcz natychmiast. Sama do końca nie wiem dlaczego. Jednak usadowiłam swój tyłek na skraju łóżka i spojrzałam na niego niepewnie. Egon jedynie pokiwał głową i znów upił łyk alkoholu. Draco poprawił się na fotelu, przypatrując się temu z lekkim niepokojem, ale i zainteresowaniem. Egon przespacerował się robiąc kółko. Następnie odwrócił się do mnie przodem, lecz nie patrzył na mnie. Machał szklaneczką i patrzył w dal, jakby chciał sobie coś przypomnieć. W pokoju panowała grobowa cisza, gdy nagle została przerwana histerycznym śmiechem mężczyzny.
- Dwa tygodnie - zaśmiał się.- Dwa tygodnie jak nie dawałaś znaku życia. Wysłałem ci trzy listy, na które nawet nie raczyłaś odpowiedzieć - otworzyłam usta, by coś powiedzieć, lecz ten nakazał mi milczeć gestem dłoni. - Było źle... Było kurwa źle - mówił ze spokojem - i gdy naprawdę potrzebowałem przyjaciela i z cholernym utęsknieniem czekałem przy oknie na tą gównianą sowę... W końcu ją zobaczyłem. Ucieszyłem się jak dziecko widząc, że wysłałaś mi list - Egon podszedł do mnie i nachylił się, opierając dłonie o kolana. - Wiesz jak bardzo się wkurwiłem, gdy to nie było twoje pismo? A jak jeszcze bardziej mi ciśnienie skoczyło, gdy dowiedziałem się co wyprawiasz?
Patrzyłam mu odważnie w oczy, lecz tak naprawdę taka odważna nie byłam. Było mi trochę wstyd, gdyż tak bardzo zaniedbałam przyjaciela. Jednak zrobiłam to w słusznej sprawie... Jeśli można tak w ogóle powiedzieć względem przyjaciela. Nie miałam jednak odwagi powiedzieć mu tego w twarz. Nie teraz.
Egon wyprostował się i pokiwał głową.
- Tak myślałem... Masz to w dupie - mruknął i odsunął się. Przetarł usta dłonią i odwrócił się do mnie plecami.
Draco poruszył się na fotelu niespokojnie. Był zszokowany. Patrzył na mnie z pewnym wyrzutem, jakby oczekiwał ode mnie jakiejś obrony, jakiegoś słowa skruchy, przeprosin. Ja jednak nie potrafiłam tego zrobić. On nie rozumiał. Egon nie był tak urażony jak to w tym momencie okazywał. Grał mi na czuciach, chciał wywołać u mnie jakiekolwiek emocje. Prawie mu się udało. Prawie mnie złamał. Kochany rudzielec.
- A on? - Odezwał się Egon, wskazując na Malfoy'a pustą już szklaneczką. - Jak bardzo jego zraniłaś?
To prawda. Skrzywdziłam biednego Dracona. Odtrąciłam go niczego nie tłumacząc. Tak po prostu. Mimo że pozornie się z tym pogodził to nadal kryje to w sobie. Widzę jak na mnie patrzy. Ciągle widzę tę skazę w jego oczach. Oboje to wiemy, ale nikt nic nie mówi.
Egon podszedł do mnie i złapał mnie za dłoń. Spojrzałam mu w oczy.
- Nie rób tego - ostrzegłam, lecz ten przywołał Dracona ruchem głowy. Ślizgon podszedł do nas, a Egon ujął jego dłoń i położył na mojej i przytrzymał je swoją. Spojrzałam na rudzielca ostrzegawczo, ale on tylko paskudnie się uśmiechnął. Zacisnęłam mocno oczy, starając się ze wszystkich sił nie wpuszczać ich do swojej głowy. Jednak Egon był silniejszy w tej grze.
- Rebeko - odezwał się do mnie Tom. Spojrzałam na niego, ściskając w dłoni różdżkę. Brat stał u progu i czekał na mnie. Zostawialiśmy za sobą wymordowaną mugolską rodzinę w zrujnowanym już domu.
Już ruszyłam w jego stronę, gdy nagle coś złapało mnie za kostkę. Zatrzymałam się i spojrzałam w dół. Na podłodze leżał zakrwawiony Draco. Trzymał mnie za nogę i starał się coś powiedzieć. Po jego czole ściekała stróżka krwi, która plamiła jego policzek.
- Pomóż mi - wyszeptał z bólem. Patrzyłam na niego z góry z różdżką w ręku, gotową do działania.
- Rebekah - przypomniał o sobie Tom, patrząc na mnie surowo. - Idziemy -dodał i wyszedł z domu, zamiatając szatą.
Spojrzałam ponownie na Dracona. Ten patrzył na mnie błagalnie z lekko przeszklonymi oczami. Ja jednak wyszarpałam nogę z jego uścisku. Patrząc mu bestialsko w oczy ruszyłam za Tomem.
Otworzyłam oczy w momencie gdy Draco cofnął swoją dłoń. Spojrzał na mnie dotknięty. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie. Trochę mnie to przeraziło, bo nie mogłam odgadnąć jaki będzie jego następny ruch. Ten jednak cofnął się zaledwie o krok.
- Rozumiem... Mam się wycofać - wyszeptał Draco prawie z takim samym bólem jak w wizji. Coś mnie ukłuło. Cholera przysięgam, coś poczułam i to nie było przyjemne. Nie ruszyło mnie to zdanie. Ruszyło mnie to w jaki sposób to powiedział. Te dwa zdania miały w sobie tyle cierpienia, tyle bólu, że nie mogłam znieść faktu, iż to ja je spowodowałam. Osobie, którą do siebie dopuszczałam.
- Nic nie rozumiesz - jęknęłam cicho, lecz Draco tylko zaprzeczył głową nie chcąc tego słuchać. - Posłuchaj mnie - powiedziałam, wstając. Malfoy wycofał się.
- Przestań już - wymamrotał cicho, wychodząc z pokoju.
- To nie moja wina! -Wykrzyczałam z żalem. Oboje spojrzeli na mnie lekko zdziwieni. Zapadła cisza, której nikt nie chciał przerywać, gdyż wszyscy czekali na moje wyjaśnienia. Mi jednak ugrzązł głos w gardle i za nic nie chciał przejść przez usta. Ponownie usiadłam na łóżku i spojrzałam na Dracona.
- Ja nie potrafię kochać - wyszeptałam. Chłopak zwrócił na mnie wzrok, który trochę zelżał. Był bardziej zdumiony niż zły, co było mi na rękę, lecz słowo się rzekło.
- Nie rozumiem - mruknął cicho tleniony.
- Urodziliśmy się z Tomem w wyniku eliksiru miłosnego, a nie w wyniku prawdziwej miłości. Przez to ani on ani ja nie wiemy co to znaczy - wyjaśniłam. - Egon obserwował jak razem z twoją ciotką wybijam szlamy i nie potrafił zrozumieć dlaczego w tak małym człowieku jest tyle nienawiści. Zaczął mnie uczyć empatii, lecz byłam marnym uczniem. Jednak po paru latach pewne pozytywne emocje we mnie zostały. Nie zdołał jednak przekazać mi tego czym jest miłość. To chyba jedyna kwestia, której zrozumieć nie potrafię. Wiem czym jest współczucie, bezinteresowna pomoc, lecz to... - urwałam i spuściłam wzrok na dłonie. - Ja po prostu nie rozumiem - wyszeptałam.
Zacisnęłam dłonie na kolanach. Stało się. On już wie. Wpuściłam go w te rejony, w których widzieć go nie chciałam. Bałam się. Obawiałam się tego, że gdy już dopuszczę go do siebie, a następnie gdy wyjawię mu tę tajemnicę to z kolei on się odsunie. Zostawi to dziwactwo, które nie jest w stanie zrozumieć najprostszej na świecie rzeczy.
Wtem ponownie poczułam jego dłoń na swojej. Uniosłam głowę i ujrzałam klęczącego przed sobą Dracona. Starał się spojrzeć mi w oczy, jakby szukał w nich ważnych odpowiedzi. Delikatnie dotknął mojego podbródka i zmusił bym spojrzała w jego zimne, szare oczy.
- Tego się nie rozumie - wyszeptał do mnie. - To się czuje - dodał cichutko, a dzieliły nas marne centymetry. Niemal czułam jego subtelne perfumy, które tak bardzo mną manipulowały. Draco spojrzał w dół a następnie ponownie w moje oczy. - Słyszę jak bije ci serce. Widzę rozszerzone źrenice. Czuję jak twoje ciało wręcz zesztywniało - mówił do mnie cicho. Pogładził mnie delikatnie po policzku. - Czujesz to? Ten dotyk? - Szeptał, nachylając się do mojego ucha, które delikatnie musnął wargą. Zadrżałam. Sama nie wiem dlaczego. Robił ze mną co chciał. Z jednej strony przerażało mnie to, gdyż traciłam kontrolę, ale z drugiej... Ta strata bardzo mnie ciekawiła.
Nagle Draco odsunął się ode mnie. Razem z tym minęło wszystko. Czułam jakby coś mi bestialsko wyrwano, coś co chciałam zatrzymać. Spojrzałam na niego zdumiona. A ten jedynie uśmiechnął się delikatnie, tym samym ładnym uśmiechem co niegdyś.
Ajj tak bardzo nie jestem przekonana do tego rozdziału. Jest... Dziwny. Wyjaśnia wiele, lecz nadal jest dziwny. Dodaję go bardzo szybko, gdyż miałam wenę, ale towarzyszy temu tyle niepokoju, że nawet sobie nie wyobrażacie.
Mam jednak nadzieję, że Wam się podoba i że rozwiałam wątpliwości choć w drobnym stopniu, bo bardzo lubię mieszać. Przepraszam c:
Pozdrawiam Was cieplutko,
~T
- Jak się czujesz? - Spytał cicho jakby bał się, że spłoszy mnie niczym dzikie zwierze.
- Dobrze - wyszeptałam wręcz. Ten pokiwał głową po czym przeczesał swoje blond włosy. Wydaje mi się jednak, że był to bardziej ruch zakłopotania niż troska o swój niedbały wygląd. - To ty go sprowadziłeś, prawda? - Spytałam nadal tak cicho jak wcześniej.
Draco nie spuszczał wzroku. Patrzył odważnie w moje oczy. Jego odpowiedzią było delikatne skinięcie głową na potwierdzenie. Wiedziałam to. Kto inny by to zrobił? Chciałam tylko spytać twarzą w twarz. Wstałam więc i już chciałam ruszyć na poszukiwanie Egona, gdy nagle sam zainteresowany pojawił się w drzwiach ze szklaneczką ognistej w dłoni.
- Wstaliście - mruknął rudzielec i upił łyk whisky. - Bekah, usiądź - dodał beznamiętnie.
- Egon, posłuchaj...
- Usiądź - podniósł nieznacznie głos. Był to tak stanowczy rozkaz, że wykonałam go wręcz natychmiast. Sama do końca nie wiem dlaczego. Jednak usadowiłam swój tyłek na skraju łóżka i spojrzałam na niego niepewnie. Egon jedynie pokiwał głową i znów upił łyk alkoholu. Draco poprawił się na fotelu, przypatrując się temu z lekkim niepokojem, ale i zainteresowaniem. Egon przespacerował się robiąc kółko. Następnie odwrócił się do mnie przodem, lecz nie patrzył na mnie. Machał szklaneczką i patrzył w dal, jakby chciał sobie coś przypomnieć. W pokoju panowała grobowa cisza, gdy nagle została przerwana histerycznym śmiechem mężczyzny.
- Dwa tygodnie - zaśmiał się.- Dwa tygodnie jak nie dawałaś znaku życia. Wysłałem ci trzy listy, na które nawet nie raczyłaś odpowiedzieć - otworzyłam usta, by coś powiedzieć, lecz ten nakazał mi milczeć gestem dłoni. - Było źle... Było kurwa źle - mówił ze spokojem - i gdy naprawdę potrzebowałem przyjaciela i z cholernym utęsknieniem czekałem przy oknie na tą gównianą sowę... W końcu ją zobaczyłem. Ucieszyłem się jak dziecko widząc, że wysłałaś mi list - Egon podszedł do mnie i nachylił się, opierając dłonie o kolana. - Wiesz jak bardzo się wkurwiłem, gdy to nie było twoje pismo? A jak jeszcze bardziej mi ciśnienie skoczyło, gdy dowiedziałem się co wyprawiasz?
Patrzyłam mu odważnie w oczy, lecz tak naprawdę taka odważna nie byłam. Było mi trochę wstyd, gdyż tak bardzo zaniedbałam przyjaciela. Jednak zrobiłam to w słusznej sprawie... Jeśli można tak w ogóle powiedzieć względem przyjaciela. Nie miałam jednak odwagi powiedzieć mu tego w twarz. Nie teraz.
Egon wyprostował się i pokiwał głową.
- Tak myślałem... Masz to w dupie - mruknął i odsunął się. Przetarł usta dłonią i odwrócił się do mnie plecami.
Draco poruszył się na fotelu niespokojnie. Był zszokowany. Patrzył na mnie z pewnym wyrzutem, jakby oczekiwał ode mnie jakiejś obrony, jakiegoś słowa skruchy, przeprosin. Ja jednak nie potrafiłam tego zrobić. On nie rozumiał. Egon nie był tak urażony jak to w tym momencie okazywał. Grał mi na czuciach, chciał wywołać u mnie jakiekolwiek emocje. Prawie mu się udało. Prawie mnie złamał. Kochany rudzielec.
- A on? - Odezwał się Egon, wskazując na Malfoy'a pustą już szklaneczką. - Jak bardzo jego zraniłaś?
To prawda. Skrzywdziłam biednego Dracona. Odtrąciłam go niczego nie tłumacząc. Tak po prostu. Mimo że pozornie się z tym pogodził to nadal kryje to w sobie. Widzę jak na mnie patrzy. Ciągle widzę tę skazę w jego oczach. Oboje to wiemy, ale nikt nic nie mówi.
Egon podszedł do mnie i złapał mnie za dłoń. Spojrzałam mu w oczy.
- Nie rób tego - ostrzegłam, lecz ten przywołał Dracona ruchem głowy. Ślizgon podszedł do nas, a Egon ujął jego dłoń i położył na mojej i przytrzymał je swoją. Spojrzałam na rudzielca ostrzegawczo, ale on tylko paskudnie się uśmiechnął. Zacisnęłam mocno oczy, starając się ze wszystkich sił nie wpuszczać ich do swojej głowy. Jednak Egon był silniejszy w tej grze.
- Rebeko - odezwał się do mnie Tom. Spojrzałam na niego, ściskając w dłoni różdżkę. Brat stał u progu i czekał na mnie. Zostawialiśmy za sobą wymordowaną mugolską rodzinę w zrujnowanym już domu.
Już ruszyłam w jego stronę, gdy nagle coś złapało mnie za kostkę. Zatrzymałam się i spojrzałam w dół. Na podłodze leżał zakrwawiony Draco. Trzymał mnie za nogę i starał się coś powiedzieć. Po jego czole ściekała stróżka krwi, która plamiła jego policzek.
- Pomóż mi - wyszeptał z bólem. Patrzyłam na niego z góry z różdżką w ręku, gotową do działania.
- Rebekah - przypomniał o sobie Tom, patrząc na mnie surowo. - Idziemy -dodał i wyszedł z domu, zamiatając szatą.
Spojrzałam ponownie na Dracona. Ten patrzył na mnie błagalnie z lekko przeszklonymi oczami. Ja jednak wyszarpałam nogę z jego uścisku. Patrząc mu bestialsko w oczy ruszyłam za Tomem.
Otworzyłam oczy w momencie gdy Draco cofnął swoją dłoń. Spojrzał na mnie dotknięty. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie. Trochę mnie to przeraziło, bo nie mogłam odgadnąć jaki będzie jego następny ruch. Ten jednak cofnął się zaledwie o krok.
- Rozumiem... Mam się wycofać - wyszeptał Draco prawie z takim samym bólem jak w wizji. Coś mnie ukłuło. Cholera przysięgam, coś poczułam i to nie było przyjemne. Nie ruszyło mnie to zdanie. Ruszyło mnie to w jaki sposób to powiedział. Te dwa zdania miały w sobie tyle cierpienia, tyle bólu, że nie mogłam znieść faktu, iż to ja je spowodowałam. Osobie, którą do siebie dopuszczałam.
- Nic nie rozumiesz - jęknęłam cicho, lecz Draco tylko zaprzeczył głową nie chcąc tego słuchać. - Posłuchaj mnie - powiedziałam, wstając. Malfoy wycofał się.
- Przestań już - wymamrotał cicho, wychodząc z pokoju.
- To nie moja wina! -Wykrzyczałam z żalem. Oboje spojrzeli na mnie lekko zdziwieni. Zapadła cisza, której nikt nie chciał przerywać, gdyż wszyscy czekali na moje wyjaśnienia. Mi jednak ugrzązł głos w gardle i za nic nie chciał przejść przez usta. Ponownie usiadłam na łóżku i spojrzałam na Dracona.
- Ja nie potrafię kochać - wyszeptałam. Chłopak zwrócił na mnie wzrok, który trochę zelżał. Był bardziej zdumiony niż zły, co było mi na rękę, lecz słowo się rzekło.
- Nie rozumiem - mruknął cicho tleniony.
- Urodziliśmy się z Tomem w wyniku eliksiru miłosnego, a nie w wyniku prawdziwej miłości. Przez to ani on ani ja nie wiemy co to znaczy - wyjaśniłam. - Egon obserwował jak razem z twoją ciotką wybijam szlamy i nie potrafił zrozumieć dlaczego w tak małym człowieku jest tyle nienawiści. Zaczął mnie uczyć empatii, lecz byłam marnym uczniem. Jednak po paru latach pewne pozytywne emocje we mnie zostały. Nie zdołał jednak przekazać mi tego czym jest miłość. To chyba jedyna kwestia, której zrozumieć nie potrafię. Wiem czym jest współczucie, bezinteresowna pomoc, lecz to... - urwałam i spuściłam wzrok na dłonie. - Ja po prostu nie rozumiem - wyszeptałam.
Zacisnęłam dłonie na kolanach. Stało się. On już wie. Wpuściłam go w te rejony, w których widzieć go nie chciałam. Bałam się. Obawiałam się tego, że gdy już dopuszczę go do siebie, a następnie gdy wyjawię mu tę tajemnicę to z kolei on się odsunie. Zostawi to dziwactwo, które nie jest w stanie zrozumieć najprostszej na świecie rzeczy.
Wtem ponownie poczułam jego dłoń na swojej. Uniosłam głowę i ujrzałam klęczącego przed sobą Dracona. Starał się spojrzeć mi w oczy, jakby szukał w nich ważnych odpowiedzi. Delikatnie dotknął mojego podbródka i zmusił bym spojrzała w jego zimne, szare oczy.
- Tego się nie rozumie - wyszeptał do mnie. - To się czuje - dodał cichutko, a dzieliły nas marne centymetry. Niemal czułam jego subtelne perfumy, które tak bardzo mną manipulowały. Draco spojrzał w dół a następnie ponownie w moje oczy. - Słyszę jak bije ci serce. Widzę rozszerzone źrenice. Czuję jak twoje ciało wręcz zesztywniało - mówił do mnie cicho. Pogładził mnie delikatnie po policzku. - Czujesz to? Ten dotyk? - Szeptał, nachylając się do mojego ucha, które delikatnie musnął wargą. Zadrżałam. Sama nie wiem dlaczego. Robił ze mną co chciał. Z jednej strony przerażało mnie to, gdyż traciłam kontrolę, ale z drugiej... Ta strata bardzo mnie ciekawiła.
Nagle Draco odsunął się ode mnie. Razem z tym minęło wszystko. Czułam jakby coś mi bestialsko wyrwano, coś co chciałam zatrzymać. Spojrzałam na niego zdumiona. A ten jedynie uśmiechnął się delikatnie, tym samym ładnym uśmiechem co niegdyś.
Ajj tak bardzo nie jestem przekonana do tego rozdziału. Jest... Dziwny. Wyjaśnia wiele, lecz nadal jest dziwny. Dodaję go bardzo szybko, gdyż miałam wenę, ale towarzyszy temu tyle niepokoju, że nawet sobie nie wyobrażacie.
Mam jednak nadzieję, że Wam się podoba i że rozwiałam wątpliwości choć w drobnym stopniu, bo bardzo lubię mieszać. Przepraszam c:
Pozdrawiam Was cieplutko,
~T
o kurczę, ostatnia scena... idealna, nie ma lepszego słowa na to wszystko :o
OdpowiedzUsuńto odrzucenie, obrzydzenie, okrucieństwo, ale i oczyszczenie, to jest świetne
a Egon jak zwykle świetny, przynajmniej ktoś ma wpływ na Bekah, także to i tak spory postęp
kocham, pozdrawiam i mam nadzieje, że wena dopisze równie szybko jak z tym rozdziałem c: