rozdział XIII

**dwa dni później**
Siedziałam na Wielkiej Sali i jadłam śniadanie wśród małej grupki uczniów. Byłam bowiem jedną z ostatnich osób na sali. Było mi to na rękę. Po ostatnich wydarzeniach w sali Snape'a i kolejnych słabo przespanych nocach nie miałam zbyt przyjaznego humoru. Wolałam trzymać się jeszcze bardziej na uboczu niż zwykle.
Chwyciłam za tosta i wstałam. Mój znoszony plecak zarzuciłam na ramię a odchodząc od stołu zgarnęłam jeszcze różdżkę. Ruszyłam w stronę sali, gdzie miały odbywać się zaklęcia. Jak dla mnie nudne zajęcia. Znałam większość z owych zaklęć więc nie były one dla mnie zaskoczeniem. Stanęłam w znacznej odległości od wejścia do sali i oparłam się o ścianę. Zaczęłam zastanawiać się nad wiernością Severusa. Czy dochowa tajemnicy. Szybko jednak skarciłam się za takie myślenie. Snape jest wierny bratu. Jest przydatnym poplecznikiem i nie zrobiłby takiej głupoty. Martwi mnie jednak jego dziwna troska o Pottera. To może trochę pokrzyżować moje plany.
Nagle moje rozmyślania przerwała postać, która stanęła naprzeciwko mnie. Uniosłam wzrok i ujrzałam Dracona. Ślizgon uśmiechnął się do mnie lekko.
-Dzień dobry -powiedział pogodnie.
Otworzyłam usta by mu odpowiedzieć, ale nie mogłam. Zaniemówiłam. Spojrzałam nad jego ramię i ujrzałam te ślepia, które złowrogo lśniły pod czarnym, obszarpanym kapturem. Nawet nie zauważyłam kiedy otoczyła mnie ciemność. Draco jakby skamieniał. Patrząc na niego kątem oka dostrzegłam jego spierzchnięte usta, puste oczy, popękane policzki. Nie potrafiłam jednak odwrócić głowy by mu się przyjrzeć. ON mnie obserwował.
Zaczęłam dygotać. Tak długo mnie nie odwiedzał. Nie nękał. To jeden z tych przyjaciół, których odwiedzin nie oczekiwałam tupiąc nogami.
-Witaj skarbie -wyszeptał. Niemal widziałam ten zepsuty uśmiech. Owiał mnie znajomy zapach. Zapach starości. Był przytłaczający, mimo że doskonale mi znany. Powodował, że czułam ogromny głaz na klatce piersiowej, który mnie dusił. -To twój przyjaciel, prawda? -Wymruczał przysuwając swoje nikłe ciało do Malfoy'a. Delikatnie pokiwałam głową. Nie byłam pewna czy zdołał zauważyć moją odpowiedź. -Ciekawe... co byś zrobiła... gdyby twój przyjaciel nagle...
Jego szpony otoczyły szyję Draco. Ostre, postrzępione pazury wbijały się w jego cienką, jasną skórę prawie przebijając ją. Usytuował swoje dłonie tak, że wystarczył jeden gwałtowny ruch, by kark Draco, tak delikatny i kruchy w tym momencie, został złamany.
-Wystarczy słowo, a zostawię go w spokoju -wyszeptał Strach, przeszywając mnie swoimi ślepiami. Ja jednak nie byłam w stanie nic powiedzieć. -Tylko jedno.. Dasz radę -syczał a jedyne na co było mnie stać w tym momencie to łzy. Nabiegły mi do oczu, gdy spojrzałam na szpony zaciskające się na szyi Malfoy'a. Był gotowy. W każdej chwili mógł szarpnąć i zakończyć życie chłopaka. -Powiedz to.
Nerwowo zaprzeczyłam głową. Starałam się wypowiadać słowa, ale z moich ust wydobywało się z trudem powietrze. Nie potrafiłam.
Wtem ktoś mocno mnie szarpnął za ramiona. Zacisnęłam mocno powieki i ukryłam twarz w dłoniach.
-Odejdź, odejdź, odejdź -bełkotałam piskliwym i przerażonym głosem.
Znowu szarpnięcie. Upadłam na kolana, nie otwierając oczu.
-Rebekah, uspokój się -usłyszałam nerwowy głos. Nagle ktoś mnie przytulił. Znów poczułam ten piękny  zapach. Znów otoczył mnie błogi spokój. Wtuliłam się szybko w mojego wybawcę. Gdy otworzyłam oczy wszystko wróciło do normy. Klęczałam na podłodze wtulona w Dracona. Obejmował mnie silnymi ramionami, a ja dygotałam. Spojrzałam w górę na przechodzącą obok nas osobę. Był to ten natarczywy chłopak. Uśmiechnął się obrzydliwie i jedyne co zdołałam wychwycić z jego ust to 'szmata'. Momentalnie wezbrała we mnie wściekłość. Machinalnie odepchnęłam Malfoy'a, który upadł zaskoczony, lecz ja już dobyłam różdżki i pędziłam w stronę tamtego Ślizgona. Zaskoczony chłopak nawet nie zdążył odskoczyć, gdyż szybko złapałam za jego szatę na wysokości ramienia i z wściekłością przyszpiliłam go do ściany. Moją wręcz czarną różdżkę wbiłam mocno w jego szyję. Chłopak uniósł głowę do góry z grymasem. Przybliżyłam się do niego tak, że kolanem przytrzymywałam jego nogę przy ścianie a odległość między naszymi twarzami była znikoma. Był niewiele wyższy ode mnie i miał w tym momencie zaskoczone, brązowe oczy. Czułam, że jeżeli zaraz nie rozwalę mu głowy to z kolei moja eksploduje. Dawno nikt nie wyprowadził mnie z równowagi a ostatnie dni były dla mnie ciężkie więc potrzebowałam upustu emocji. Impulsu. On nim był.
-Rebekah! -Krzyknął za mną Draco. Nie słuchałam go. Trzymałam mocno chłopaka pragnąc jego cierpienia. Chciałam wyrządzić mu krzywdę. -Zostaw go -warknął Malfoy, stojąc już za mną.
Ja jednak nie odpuściłam Ślizgonowi. Gdy nasze spojrzenia się spotkały z ogromną satysfakcją rzuciłam na niego delikatne Crucio za pomocą magii niewerbalnej. Chłopak spojrzał na mnie z przerażeniem, gdy fala bólu zalała jego ciało. Otworzył usta by wydać krzyk, ale nie zdołał. Zacisnął jedynie oczy i skulił się lekko. Ja jednak trzymałam go na tyle mocno, że mógł wykonywać jedynie krótkie ruchy. Nastała cisza na korytarzu. Gdy Ślizgon jęknął, w końcu wydając z siebie jakiś dźwięk puściłam zaklęcie i uwolniłam go z uścisku. Ten upadł na kolana łapiąc głęboki oddech.
-Nie nazywaj mnie tak więcej -powiedziałam ze spokojem. Gdy się od niego odwróciłam dotarło do mnie, że wszystkie oczy były skierowane na nas. -I na co się gapicie? -Warknęłam a uczniowie z lekkim niepokojem wrócili do rozmów, co jakiś czas zerkając na mnie i na chłopaka.
Malfoy szarpnął mnie za ramię, bym w końcu na niego spojrzała, gdyż przez cały ten czas traktowałam go niczym powietrze. Jego złość mieszała się z zaskoczeniem.
-Co to miało być? -Syknął Draco.
Strzepałam jego dłoń ze swojego ramienia po czym zabrałam plecak z ziemi i ruszyłam wzdłuż korytarza. Nie miałam ochoty na takie rozmowy. Poza tym pytanie było głupie. Jak to 'co to miało być'? Nikt nie będzie mnie tak nazywać póki nie ma na to uzasadnienia. A on go nie miał. Uważa, że zadaję się z Malfoy'em z wiadomej przyczyny. Irytuje mnie to. Nie mam zamiaru rzucić mu się w ramiona i zacząć namiętnie całować. Nic takiego nie czułam. Poza tym nie wiem co to za uczucie. Nigdy bowiem go nie doznałam. Mogę się do kogoś przywiązać, ale nie potrafię nazwać tego miłością pod żadnym względem. To raczej kwestia przyzwyczajenia i tego, że dana osoba nie zaczyna przede mną uciekać w pewnym momencie. Egon nie raz starał się wywołać u mnie, jak on to nazywa, ludzkie emocje. Starał się pokazać mi co to znaczy miłość, ale chyba jestem nienauczalna. Czemu tu się dziwić? Razem z Tomem jesteśmy wymuszonymi dziećmi. Nie jesteśmy owocem miłości, a marnego eliksiru. Skąd w takim razie mam wiedzieć na czym polega to uczucie?
Wtem wpadłam na pewną dziewczynę w szatach Gryffindoru. Potknęła się i przewróciła , gdyż uderzyłam z nią ze sporym impetem. Gdy spojrzała na mnie z ziemi z wyrzutem spostrzegłam, że była to Riley.
-Uważaj jak... -zaczęła gniewnie, ale urwała gdy rozpoznała mnie.- A to ty -mruknęła po czym wstała z ziemi. Ja jednak milczałam. Byłam zbyt nabuzowana myślami i wydarzeniami sprzed kilku minut. -Coś się stało? -Spytała zdziwiona, otrzepując szatę z kurzu, który zebrała z podłogi.
-Wybacz -westchnęłam w końcu, spuszczając wzrok.
-W porządku, nic takiego się nie stało -odparła niepewnie, ale szczerze. Nastała chwila ciszy. -Może wpadniesz na ognistą? Widzę, że potrzeba ci rozluźnienia -zaproponowała z lekkim uśmiechem.
Pokiwałam jedynie głową i ruszyłyśmy razem w stronę obrazu Grubej Damy. Riley wymówiła jakieś strasznie dziwne hasło, którego nawet nie zapamiętałam i weszła do środka. Ruszyłam za nią. Pokój Wspólny był opustoszały. Uderzył mnie przesyt czerwieni i złota. Komponowało się to nie najgorzej, ale przyzwyczajona byłam do ciemnych odcieni zieleni i srebra Ślizgonów. Dreptałam za dziewczyną, która doprowadziła mnie do swojego pokoju. Otworzyła drzwi i zaprosiła ruchem dłoni.
-Witaj w mej czeluści -powiedziała z uśmiechem. Przekroczyłam próg pokoju i ujrzałam trzy łóżka. Jedno z nich było idealnie pościelone. Reszta po prostu dawała radę. Od razu rozpoznałam część Hart. Na stoliku nocnym leżał mały stos książek i pewien zeszyt. Na łóżku leżała maskotka lisa a obok, na podłodze walała się gryffońska szata. Od razu rozwaliłam się na łóżku, zgarniając misia, którego przytuliłam do siebie. Dziewczyna zaśmiała się radośnie.
-Z kim dzielisz pokój? -Spytałam bez jakiegokolwiek celu, gdyż zapewne i tak nie będę kojarzyć twarzy.
-Z Patil, Brown i Granger-mruknęła zaglądając do szafki przy łóżku.
-Z Hermioną? -Zdziwiłam się.
-Tak. Cały czas się żremy -odparła i wyciągnęła butelkę whisky. Dobyłam różdżki i wyczarowałam dwie szklaneczki. Gryffonka spojrzała na nie i uśmiechnęła się. -Dziękuję -powiedziała radośnie po czym zajęła się nalewaniem bursztynowego płynu.
-Dlaczego się żrecie? -Spytałam lekko zaintrygowana.
-Często się wymądrza, czego bardzo nie lubię. Poza tym zarzuca mi różne bzdety, typu 'jesteś niemiła, brak u ciebie empatii' i tak dalej. Nie znam mnie a pozwala sobie na tak dogłębną ocenę -mruknęła ze spokojem.
-Rozumiem -powiedziałam i ujęłam szklaneczkę, którą mi podała. Następnie wyciągnęłam rękę w jej stronę, by wznieść pewnego rodzaju toast. -Więc wypijmy za to. Za tych durnych ludzi, którzy sprawiedliwie bądź też nie oceniają nas, mimo że kompletnie nie mają do tego prawa -powiedziałam z lekkim uśmiechem.
Hart zaśmiała się jedynie i stuknęła swoją szklanką o moją i równocześnie wzięłyśmy łyka napoju bogów.
Zaczęłyśmy rozmawiać o sytuacji, która rozegrała się przed lekcją zaklęć, trochę o Malfoy'u, sporo dowiedziałam się o Zabinim, gdyż razem z Riley byli dobrymi przyjaciółmi i tak dalej. Całkiem dobrze mi się z nią rozmawiało. Znajdowałyśmy wiele wspólnych tematów, co mnie cieszyło. Dobrze jest bowiem wiedzieć, że jest parę przyzwoitych ludzi w tej szkole.
















W końcu musiały skończyć przy butelce. To było do przewidzenia.
Dziękuję jeśli przeczytałeś/przeczytałaś.
~T


Komentarze

  1. Hahahhaha, wszystko zawsze kończy się butelką, dosłownie wszystko :D
    Dzień dobry ponownie, kolega Strach bardzo ładnie wkomponowany w szyję Draco, to przyznaję. No i się zaczęło, teraz czekam tylko na opowiedzenie o niewybaczalnym nauczycielom xd
    A potem alkohol, to naprawdę było do przewidzenia :o
    Dziękuję, uśmiechałam się jak debil czytając rozdział xd
    Pozdrawiam, kocham i czekam na kolejny, Black

    OdpowiedzUsuń
  2. taka złość w jednej małej istocie, strasznie mi się podoba.
    czy coś bedzie między Draco i Rebekah?
    kiedy następny rozdział? <3

    OdpowiedzUsuń
  3. szczerze zdziwiłam się, że jeszcze piszesz. znalazłam blog przypadkowo, ale powiem ci, że świetny jest! pisz dalej <3 widze, że ty w sumie tak jak ja pisałaś, później przestawałaś, ale ja te rozdziały usunęłam xd i teraz od nowa zaczęłam haha kiedy następny??

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

EPILOG

rozdział XLII

rozdział XXXIII