rozdział XI
Wróciłam do Hogwartu na trzecią lekcję, czyli na transmutację. Weszłam jak nigdy nic do sali wraz z innymi uczniami. Usiadłam w ostatniej ławce i zaczęłam szukać odpowiedniej książki w torbie. Nagle usłyszałam jak ktoś odsuwa krzesło obok mnie po czym na nie siada. Odwróciłam się i ujrzałam Dracona na owym miejscu.
-Wszystko w porządku? -Spytał cicho z troskliwym uśmiechem.
-Tak -odparłam po czym nachyliłam się nad nim lekko.- Zakopałam martwą kobietę -wyszeptałam z delikatnym uśmiechem po czym wyciągnęłam książkę i położyłam ją na ławce.
Draco zaśmiał się i pokręcił głową.
-Jesteś niemożliwa -skwitował i położył swój podręcznik przed sobą.
Nagle w ławce przede mną usiadł sławny Harry Potter, a wraz z nim jego przyjaciele: Ron oraz Hermiona. Skupiłam wzrok na Wybrańcu a ten po chwili cicho zasyczał i dotknął palcami blizny na czole.
-Harry, wszystko w porządku? -Spytała Granger.
Chłopak pokiwał tylko głową i rozejrzał się po sali. Wtem nasze spojrzenia spotkały się na ułamek sekundy a blizna znów zapiekła. Potter odwrócił się w stronę McGonagall, która zaczęła prowadzić zajęcia.
Draco spojrzał na mnie niepewnie. Ja jednak udawałam, że nic się nie stało i wsłuchałam się w słowa Minervy na temat przemienienia myszy w widelec. Ślizgon zmrużył lekko oczy i po chwili także spojrzał na nauczycielkę.
Po długiej i męczącej teorii kobieta przeszła do demonstracji zaklęcia. Położyła małą, szarą mysz na okrągłym stoliku, który znajdował się zaraz obok tablicy, by każdy widział. Następnie McGonagall wypowiedziała zaklęcie a zwierzątko, zgodnie z obietnicą, zamieniło się w widelec.
-Teraz wasza kolej -oznajmiła kobieta, kładąc każdej osobie na ławce mysz.
Po długiej i męczącej teorii kobieta przeszła do demonstracji zaklęcia. Położyła małą, szarą mysz na okrągłym stoliku, który znajdował się zaraz obok tablicy, by każdy widział. Następnie McGonagall wypowiedziała zaklęcie a zwierzątko, zgodnie z obietnicą, zamieniło się w widelec.
-Teraz wasza kolej -oznajmiła kobieta, kładąc każdej osobie na ławce mysz.
Draco nachylił się nade mną, gdy opiekunka domu Gryffonów podała nam po zwierzątku i była w drodze do swojego biurka.
-Co za nuda -mruknął chłopak z lekkim uśmiechem.
Pech chciał, że Minerva ma dobry słuch i usłyszała narzekania Ślizgona.
-Jeśli tak bardzo to pana nudzi, panie Malfoy, może pan za mnie poprowadzić zajęcia. Chętnie usiądę i posłucham -powiedziała oschle kobieta.
Ten wyprostował się i opadł na oparcie krzesła z lekkim uśmiechem, bawiąc się różdżką na ławce. Nie miałam innego wyjścia i zasłoniłam usta dłonią, by nie wybuchnąć śmiechem.
-Nie widzę nic zabawnego przy zamienianiu myszy w widelec, panno Bell -dodała i spojrzała na mnie przenikliwie.
Wiele osób odwróciło się i patrzyło na dwójkę Ślizgonów w ostatniej ławce, besztanych przez nauczycielkę. Jednak owa dwójka Ślizgonów nie wyglądała ani trochę na skruszonych. Wprost przeciwnie
-Co za nuda -mruknął chłopak z lekkim uśmiechem.
Pech chciał, że Minerva ma dobry słuch i usłyszała narzekania Ślizgona.
-Jeśli tak bardzo to pana nudzi, panie Malfoy, może pan za mnie poprowadzić zajęcia. Chętnie usiądę i posłucham -powiedziała oschle kobieta.
Ten wyprostował się i opadł na oparcie krzesła z lekkim uśmiechem, bawiąc się różdżką na ławce. Nie miałam innego wyjścia i zasłoniłam usta dłonią, by nie wybuchnąć śmiechem.
-Nie widzę nic zabawnego przy zamienianiu myszy w widelec, panno Bell -dodała i spojrzała na mnie przenikliwie.
Wiele osób odwróciło się i patrzyło na dwójkę Ślizgonów w ostatniej ławce, besztanych przez nauczycielkę. Jednak owa dwójka Ślizgonów nie wyglądała ani trochę na skruszonych. Wprost przeciwnie
-Ja również, proszę pani. Cóż za specyficzne poczucie humoru, nieprawdaż? -Zagaiłam z niewinnym uśmieszkiem.
-Dość, Slytherin traci 5 punktów -mruknęła i stanęła za biurkiem.
Uśmiechnęłam się delikatnie i zamieniłam mysz w widelec. Wtem Wybraniec odwrócił się i ponownie na mnie spojrzał. Podniosłam wzrok i popatrzyłam na niego spokojnie. Chłopak zmarszczył brwi i wrócił do zadania.
Wiedziałam, że zaczął coś podejrzewać. Nienawidzę go, ale nie mogę odebrać mu tego, że szybko łączył fakty. Muszę zniknąć mu z oczu na jakiś czas lub po prostu wtopić się w szarą papkę reszty uczniów. Nie mam jeszcze gotowego planu więc nie uśmiechała mi się trójka węszących ludzi wokół mojej osoby. Źle to rozegrałam.
Po zajęciach udaliśmy się na obiad. Gdzieś w tłumie zgubiłam Malfoy'a jak i Gwardię Pottera. Było mi to na rękę. Usiadłam gdzieś na skraju stołu i zaczęłam jeść małą porcję pieczonych ziemniaków z kurczakiem i toną sałaty. Kątem oka dostrzegłam, że Snape wstał od stołu nauczycieli, zszedł z podestu i ruszył korytarzem Wielkiej Sali. W pewnym momencie skręcił w stronę naszego stołu, a finalnie stanął obok mnie.
-Panno Bell, chciałbym zamienić z panią parę słów. Po obiedzie zapraszam do mojego gabinetu -wycedził chłodno i nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź ruszył do wyjścia.
Siedziałam z wypchanymi sałatą ustami lekko zdziwiona i patrzyłam jak długa szata profesora Snape'a znika za ogromnymi drzwiami. Wzruszyłam ramionami i wróciłam do posiłku niezbyt martwiąc się jego słowami. Obok mnie zaczęły wnosić się szepty o tym niezapowiedzianym zaproszeniu, że może szlaban, że może kłopoty, że wylana ze szkoły. Nie ruszyły mnie. Byłam zbyt zajęta jedzeniem. Gdy skończyłam, otarłam usta chusteczką i wstałam spokojnie. Oczy, zajętych jak dotąd plotkowaniem na mój temat, dziewczyn wystrzeliły w moją stronę. Machinalnie zarzuciłam dłońmi jakbym właśnie chciała się pochwalić nowiutkimi pomalowanymi paznokciami, zrobiłam strasznie podnieconą minę i wręcz pisnęła jak to one mają w zwyczaju:
-Wszystko wam opowiem jak wrócę!
Sekundę po tym wróciłam do mojej kamiennej miny i postury po czym odwróciłam się na pięcie i ruszyłam do gabinetu Severusa. Gdy dotarłam na miejsce zapukałam do drzwi a po kilku sekundach nauczyciel uraczył mnie suchym "Wejdź". Wykonałam polecenie i przekroczyłam próg gabinetu, ówcześnie otwierając ciemne, ciężkie drzwi. Moim oczom ukazało się małe pomieszczenie lecz dobrze urządzone. W centralnym punkcie pokoju znajdowało się biurko, na które padało światło słoneczne, wdzierające się przez duże okno za nim. Po jego bokach rozciągały się regały wypełnione po brzegi książkami. Snape zasiadał przy biurku uzupełniając jakiś pergamin swoim czarnym piórem.
-Usiądź -mruknął wskazując na jedno z dwóch foteli przed nim. Nadal się rozglądając zajęłam miejsce po czym spojrzałam na niego spokojnie.- Wezwałem cię żeby porozmawiać o twoim nagłym przybyciu do szkoły. Nie wiem w jakim celu tu jesteś skoro wydajesz się uzdolnioną czarownicą, ale to nie zmienia postaci rzeczy. Masz szesnaście lat a przydzielono cię na piąty rok. Ze względu na twój poziom nie byłoby problemem umieścić cię w klasie z rówieśnikami, ale w Hogwarcie egzamin ze Standardowych Umiejętności Magicznych zdaje się właśnie na piątym roku. Aby przystąpić do owutemów musisz mieć zaliczone sumy.
-Rozumiem -odparłam spokojnie.
-Mam nadzieję. Chciałem ci to wyjaśnić żebyś nie czuła się zwolniona z egzaminów -mruknął oschle, na co ja pokiwałam głową.- Pragnę również dowiedzieć się co było powodem tak szybkiego opuszczenia szkoły? -Jego czarne wręcz oczy świdrowały mnie na wylot. Spojrzałam na niego niewzruszona.
-Skoro już pan o tym wie, nie widzę potrzeby kłamania. Mój przyjaciel był w potrzebie, musiałam mu pomóc -odparłam z tym samym chłodem w głosie co on.
-To bardzo uprzejme z pani strony, panno Bell. Jednak nie jestem pewny czy zdaje sobie pani sprawę z tego, że jeżeli dowiedzieliby się o tym inni nauczyciele, nie mówiąc już o samym dyrektorze, mogłaby pani zostać wyrzucona ze szkoły -burknął gniewnie profesor.- Mam nadzieję, że był to pierwszy i ostatni raz, panno Bell. Jednak chyba nie urazi panią czyszczenie fiolek po eliksirach w sobotę o 16 -zakończył z lekkim uśmiechem.
-Oczywiście, że nie -burknęłam zamieniając oczy w małe szparki.
-Świetnie -powiedział Snape po czym chwycił za czarne pióro.- Miło było panią zobaczyć -dodał i wrócił do wypełniania dokumentów.
Ja natomiast wstałam i ruszyłam do wyjścia. Otwierając drzwi, całkiem przez przypadek z mojej różdżki wymsknęło się zaklęcie Depulso, które spowodowało, że kilka książek spadło z regałów.
-Do widzenia, panie profesorze -mruknęłam i zniknęłam za drzwiami.
NIE WIERZĘ, że to dokończyłam. NIE WIERZĘ, że to udostępniłam. Jestem w ciężkim szoku. Wątpię żeby ktoś tu się jeszcze uchował, ale miło by było. Nie będę niczego obiecywać, bo mam sporo na głowie, ale mam żywą nadzieję, że dokończę tego bloga bo zaskakująco mnie intryguje.
-Dość, Slytherin traci 5 punktów -mruknęła i stanęła za biurkiem.
Uśmiechnęłam się delikatnie i zamieniłam mysz w widelec. Wtem Wybraniec odwrócił się i ponownie na mnie spojrzał. Podniosłam wzrok i popatrzyłam na niego spokojnie. Chłopak zmarszczył brwi i wrócił do zadania.
Wiedziałam, że zaczął coś podejrzewać. Nienawidzę go, ale nie mogę odebrać mu tego, że szybko łączył fakty. Muszę zniknąć mu z oczu na jakiś czas lub po prostu wtopić się w szarą papkę reszty uczniów. Nie mam jeszcze gotowego planu więc nie uśmiechała mi się trójka węszących ludzi wokół mojej osoby. Źle to rozegrałam.
Po zajęciach udaliśmy się na obiad. Gdzieś w tłumie zgubiłam Malfoy'a jak i Gwardię Pottera. Było mi to na rękę. Usiadłam gdzieś na skraju stołu i zaczęłam jeść małą porcję pieczonych ziemniaków z kurczakiem i toną sałaty. Kątem oka dostrzegłam, że Snape wstał od stołu nauczycieli, zszedł z podestu i ruszył korytarzem Wielkiej Sali. W pewnym momencie skręcił w stronę naszego stołu, a finalnie stanął obok mnie.
-Panno Bell, chciałbym zamienić z panią parę słów. Po obiedzie zapraszam do mojego gabinetu -wycedził chłodno i nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź ruszył do wyjścia.
Siedziałam z wypchanymi sałatą ustami lekko zdziwiona i patrzyłam jak długa szata profesora Snape'a znika za ogromnymi drzwiami. Wzruszyłam ramionami i wróciłam do posiłku niezbyt martwiąc się jego słowami. Obok mnie zaczęły wnosić się szepty o tym niezapowiedzianym zaproszeniu, że może szlaban, że może kłopoty, że wylana ze szkoły. Nie ruszyły mnie. Byłam zbyt zajęta jedzeniem. Gdy skończyłam, otarłam usta chusteczką i wstałam spokojnie. Oczy, zajętych jak dotąd plotkowaniem na mój temat, dziewczyn wystrzeliły w moją stronę. Machinalnie zarzuciłam dłońmi jakbym właśnie chciała się pochwalić nowiutkimi pomalowanymi paznokciami, zrobiłam strasznie podnieconą minę i wręcz pisnęła jak to one mają w zwyczaju:
-Wszystko wam opowiem jak wrócę!
Sekundę po tym wróciłam do mojej kamiennej miny i postury po czym odwróciłam się na pięcie i ruszyłam do gabinetu Severusa. Gdy dotarłam na miejsce zapukałam do drzwi a po kilku sekundach nauczyciel uraczył mnie suchym "Wejdź". Wykonałam polecenie i przekroczyłam próg gabinetu, ówcześnie otwierając ciemne, ciężkie drzwi. Moim oczom ukazało się małe pomieszczenie lecz dobrze urządzone. W centralnym punkcie pokoju znajdowało się biurko, na które padało światło słoneczne, wdzierające się przez duże okno za nim. Po jego bokach rozciągały się regały wypełnione po brzegi książkami. Snape zasiadał przy biurku uzupełniając jakiś pergamin swoim czarnym piórem.
-Usiądź -mruknął wskazując na jedno z dwóch foteli przed nim. Nadal się rozglądając zajęłam miejsce po czym spojrzałam na niego spokojnie.- Wezwałem cię żeby porozmawiać o twoim nagłym przybyciu do szkoły. Nie wiem w jakim celu tu jesteś skoro wydajesz się uzdolnioną czarownicą, ale to nie zmienia postaci rzeczy. Masz szesnaście lat a przydzielono cię na piąty rok. Ze względu na twój poziom nie byłoby problemem umieścić cię w klasie z rówieśnikami, ale w Hogwarcie egzamin ze Standardowych Umiejętności Magicznych zdaje się właśnie na piątym roku. Aby przystąpić do owutemów musisz mieć zaliczone sumy.
-Rozumiem -odparłam spokojnie.
-Mam nadzieję. Chciałem ci to wyjaśnić żebyś nie czuła się zwolniona z egzaminów -mruknął oschle, na co ja pokiwałam głową.- Pragnę również dowiedzieć się co było powodem tak szybkiego opuszczenia szkoły? -Jego czarne wręcz oczy świdrowały mnie na wylot. Spojrzałam na niego niewzruszona.
-Skoro już pan o tym wie, nie widzę potrzeby kłamania. Mój przyjaciel był w potrzebie, musiałam mu pomóc -odparłam z tym samym chłodem w głosie co on.
-To bardzo uprzejme z pani strony, panno Bell. Jednak nie jestem pewny czy zdaje sobie pani sprawę z tego, że jeżeli dowiedzieliby się o tym inni nauczyciele, nie mówiąc już o samym dyrektorze, mogłaby pani zostać wyrzucona ze szkoły -burknął gniewnie profesor.- Mam nadzieję, że był to pierwszy i ostatni raz, panno Bell. Jednak chyba nie urazi panią czyszczenie fiolek po eliksirach w sobotę o 16 -zakończył z lekkim uśmiechem.
-Oczywiście, że nie -burknęłam zamieniając oczy w małe szparki.
-Świetnie -powiedział Snape po czym chwycił za czarne pióro.- Miło było panią zobaczyć -dodał i wrócił do wypełniania dokumentów.
Ja natomiast wstałam i ruszyłam do wyjścia. Otwierając drzwi, całkiem przez przypadek z mojej różdżki wymsknęło się zaklęcie Depulso, które spowodowało, że kilka książek spadło z regałów.
-Do widzenia, panie profesorze -mruknęłam i zniknęłam za drzwiami.
NIE WIERZĘ, że to dokończyłam. NIE WIERZĘ, że to udostępniłam. Jestem w ciężkim szoku. Wątpię żeby ktoś tu się jeszcze uchował, ale miło by było. Nie będę niczego obiecywać, bo mam sporo na głowie, ale mam żywą nadzieję, że dokończę tego bloga bo zaskakująco mnie intryguje.
~T
Dzień dobry, witaj wśród żywych skarbie :D Ja również nie wierzę, nawet tuż po przeczytaniu, że dodałaś rozdział, tak bardzo mi brakowało tego bloga, tej historii i nienawiści do Pottera xd
OdpowiedzUsuńJak już wspomniałam nienawiść pozostaje, ale mam nadzieję, że Potter to po prostu duży półgłówek i nie ogarnie o co chodzi... Zapewne tak będzie :D
Draco jest taką uroczą poczwarą, szczególnie jak się martwi :)
Jejku, nawet nie wiem co napisać, witam jeszcze raz, bardzo się cieszę, że wróciłaś i mam nadzieję, że (o ile będzie) to następny rozdział będzie ciut szybciej, niż ten xd
Nie zwracaj uwagi na rozjazdy między datami moich rozdziałów~
Kocham, pozdrawiam i doceniam, Black
"Zakopana martwa kobieta", Dziękuję. Pozdrowienia od Martwej Myszy. Pozdrów Bell, ale niech już więcej nie dzwoni mi w uszach. Mam prawo do spokoju. Dziękuję.
OdpowiedzUsuń