rozdział X

-Na co czekasz? -Spytał z lekkim uśmiechem Strach, lecz ja nie reagowałam. Patrzyłam to na niego, to na Bellatrix. Niestety mój przyjaciel nie miał cierpliwości.- Wstawaj -warknął ostro, a ja zerwałam się na nogi.
Bella spojrzała na mnie niepewnie. Nie dziwię się. Czułam jak kolor schodzi z mojej twarzy, a dłonie zaczynają drżeć.
-Bekah... -mruknęła cicho kobieta, a ja spojrzałam na nią przestraszona.- U-Uspokój się... Będzie dobrze -wymamrotała ruszając w moją stronę bardzo powoli i ostrożnie.
Wtem poczułam, jak ktoś chwyta mnie delikatnie za dłoń. Wzdrygnęłam się, gdyż w momencie, gdy poczułam owy dotyk nie dostrzegłam mojego przyjaciela w drzwiach.
-Nie.. -jęknęłam drżącym głosem.
-Spokojnie -powiedziała cicho Lestrange, a ja zaczęła drżeć.
Gdy czułam, iż zaraz wpadnę w panikę, Draco przytulił moje plecy. W tym samym momencie uderzył mnie zapach skoszonej trawy zmieszany z drogimi perfumami dla mężczyzn. Zamknęłam niemal natychmiast oczy, a pod powiekami utworzył się obraz mężczyzny, który przytula do siebie małą dziewczynkę. Chwilę później unosi ją i podrzuca, a blondynka śmieje się radośnie, patrząc wdzięcznie na bruneta, który sprawiał jej tyle uśmiechu.
Wtem otworzyłam oczy i ujrzałam przestraszoną Bellatrix. Stała przede mną z widocznym zaskoczeniem na twarzy. Dłonie Draco, które splatały się na moim brzuchu puściły mnie i muskając biodra zsunęły się z mojego ciała.Wzięłam głęboki wdech i odwracając się spojrzałam na niego. Ten uśmiechnął się delikatnie.
-Lepiej? -Spytał.
-Lepiej -odparłam cichutko, a ten zgarnął kosmyk włosów za moje ucho.
-Nie chcę wam przerywać, ale musimy iść -mruknęła po chwili Bella, a ja pokiwałam głową i odsunęłam się od Malfoy'a. Ten uszanował to, lecz wyraźnie posmutniał. Uśmiechnęłam się do niego blado, a następnie przeniosłam się wraz z Bellą do domu mojego brata.
***
Siedząc wieczorem w dormitorium myślałam nad mężczyzną, który ukazał się w moim wspomnieniu. Podrzucał mnie i mówił mi zabawne rzeczy, a ja śmiałam się z tego radośnie. To było jedyne wspomnienie, w którym byłam taka szczęśliwa. Nigdy więcej nie uśmiechałam się tak wesoło, nie czułam się tak lekko i swobodnie. Nigdy więcej nie poczułam tych charakterystycznych perfum. Dopiero Draco przywołał wspomnienia tego zapachu. Nie przywrócił on jednak radosnego uśmiechu, gdyż nie mogłam się na niego zdobyć. Tak jak przez ostatnie kilkanaście lat.
Wstałam z łóżka i ruszyłam do wyjścia. Gdy otworzyłam drzwi ujrzałam Malfoy'a z uniesioną pięścią, jakby właśnie miał zapukać do drzwi. Spojrzał na mnie zaskoczony.
-Cześć... Właśnie... Zastanawiałem się, czy wróciłaś -wymamrotał lekko zakłopotany.
-Jakąś godzinę temu. Zamierzałam się przejść. Pójdziesz ze mną? -Spytałam spokojnie.
Ten uśmiechnął się lekko, a był to bardzo ładny uśmiech.
-Z wielką chęcią -odparł i usunął mi się z drogi, bym mogła wyjść z dormitorium.
Kiwnęłam głową i ruszyłam na dół, a następnie wyszliśmy z Pokoju Ślizgonów, oczywiście nękani namolnymi spojrzeniami. Skierowałam się niepewnie w prawo, a ten spojrzał na mnie z uśmiechem.
-Na pewno chcesz tam iść? -Spytał pogodnie. Spojrzałam na niego.
-Zależy co tam jest -odparłam.
-Akurat jeśli pójdziesz do końca korytarza to z lewej strony spotkasz się ze ścianą, a z prawej z drzwiami do schowka na miotły... No chyba, że coś sugerujesz -mruknął z głupkowatym uśmiechem.
-Przestań -prychnęłam wymierzając kuksańca w jego ramię i zawracając ruszyłam korytarzem. Ten ruszył za mną ze śmiechem.
-Gdzie zamierzamy iść? -Spytał bez ceregieli zaplatając dłoń o moją rękę, która była ugięta, gdyż dłonie trzymałam w kieszeni od bluzy. Spojrzałam na to niepewnie po czym na niego.
-Nie wiem -stwierdziłam cicho.
Malfoy spojrzał na mnie i uśmiechnął się lekko.
-Dobrze, zatem ja prowadzę -odparł i skręcił w prawo.
Pokiwałam głową idąc krok w krok u jego boku i nawet mi się to podobało.
-Wiesz, że my się znamy dużo dłużej niż od kilku tygodni? -Mruknął z lekkim uśmiechem Draco.
-Zastanawiałam się właśnie ostatnio nad tym -stwierdziłam i spojrzałam na niego.
-Mój ojciec przychodził do was do domu na spotkania Śmierciożerców, a że nie dawałem mu żyć, gdyż byłem upierdliwym gnojkiem, zabierał mnie ze sobą. Częściej jednak przychodziłem z mamą, gdyż ona przychodziła do Bellatrix, która opiekowała się tobą -powiedział z uśmiechem.
-Pamiętasz to? -Zdziwiłam się.
-Nie. Ostatnio jak o tobie myślałem to skojarzyła mi się twoja blizna na nodze. Spytałem mamy i powiedziała, że jak byliśmy mali to bawiliśmy się razem -odparł wesoło.
-Myślałeś o mnie? -Zdziwiłam się.
-To... To znaczy myślałem jak się czujesz. Jak przyszła Bellatrix cała zbladłaś -odparł lekko zakłopotany.
Pokiwałam głową starając się mu uwierzyć i uznaliśmy to za koniec tematu.
Draco wyprowadził mnie z Hogwartu i wyszliśmy na błonia po czym skierowaliśmy się do lasu.
-Teraz pokażę ci plusy przesiadywania tu -oznajmił dumnie.
-Nie mogę się doczekać -odparłam spokojnie, a ten ruszył ścieżką wgłąb lasu.
Rozglądałam się dookoła i widać było, iż las był nienaruszony przez rękę człowieka. Żył własnym życiem. Miło było popatrzeć. Wtem Malfoy skręcił w prawo i po chwili weszliśmy na zaciemnioną polankę, gdzie dumnie spacerowały testrele. Spojrzałam na to z zachwytem.
-Uwielbiam cię -wyszeptałam z uśmiechem.
-Miło mi to słyszeć -zaśmiał się.
Pocałowałam go w policzek po czym ruszyłam zadowolona w stronę zwierząt.
Stworzenia były przepiękne. Ich czarna, cienka skóra oblepiała ich kości, które były tak dobrze widoczne. Bellatrix pokazała mi je dzień po tym jak pierwszy raz kogoś zabiłam. Nawet jako mała dziewczynka się ich nie bałam. Lestrange opowiadała mi, że gdy tylko je zobaczyłam wykrzyczałam: "Jakie piękne!" i pobiegłam do nich z jabłkiem w ręku. Osobiście tego nie pamiętam, lecz mam w pamięci mój zachwyt tymi zwierzętami. Usiadłam spokojnie na trawie i spojrzałam na gromadkę testreli. Wtem Draco usiadł obok mnie.
-Piękne, prawda? -Mruknął chłopak.
-Tak, to prawda -odparłam spokojnie po czym oparłam głowę o jego ramię przypatrując się stworzeniom.

**Następnego dnia**

Spacerowałam po zamku zaraz po tym jak zjadłam śniadanie. Obmyślałam plan jak mogę uśmiercić Pottera. Nie mogłam bowiem zrobić tego jawnie, gdyż jego śmierć będzie wnikliwiej badana niż zwykłego ucznia. Musiałam zatem wymyślić coś na miarę ustawionego Turnieju Trójmagicznego.
Nagle zorientowałam się, że dotarłam do sali gdzie miała odbyć się obrona przed czarną magią. Podeszłam zatem do okna i wyjrzałam przez nie. Widać było z niego rozpościerające się błonia oraz chatkę gajowego Hagrida. Wówczas spostrzegłam pewną sowę, która zmierzała ku zamkowi. Im bliżej była tym bardziej upewniałam się, że to Claw. Otworzyłam zatem okno i wpuściłam go do środka. Sowa usiadła na parapecie i wyciągnęła w moją stronę nóżkę, do której był przywiązany pergamin. Odplątałam kawałek pomiętego i lekko przypalonego papieru. Następnie przeczytałam krzywe literki: "Pomocy". Uniosłam wzrok znad kartki i spojrzałam w prawo. Na korytarzu było coraz więcej Gyffonów i Ślizgonów, czekających na zajęcia. Nagle rozległ się dzwon. Ruszyłam zatem w przeciwną stronę od uczniów, by oddalić się od nich jak najbardziej.
-Bekah -usłyszałam za sobą głos Draco. Ja jednak nie zatrzymywałam się. Ten podbiegł do mnie i zatrzymał mnie, kładąc mi dłoń na ramieniu.- Lupin zaraz przyjdzie, gdzie ty się wybierasz?
-Do mojego przyjaciela, potrzebuje pomocy -mruknęłam i ruszyłam dalej.
-Nie wolno nam opuszczać Hogwartu -powiedział, chwytając mnie za łokieć.
-Od kiedy tak bardzo przejmujesz się zasadami? -Warknęłam odwracając się i patrząc na niego ze złością.
Ślizgon puścił mnie i spojrzał na grupę uczniów, którzy przypatrywali nam się z ciekawością.
-Na co się gapicie? -Burknął Malfoy, a owi zainteresowani wrócili do swoich spraw. Następnie spojrzał na mnie.- Mogę ci jakoś pomóc? -Spytał cicho.
-Powiedz Lupinowi, że źle się poczułam -poprosiłam i ruszyłam dalej korytarzem po czym zniknęłam z pola jego widzenia wchodząc za róg. Następnie teleportowałam się do salonu Egona.
Po tym jak poczułam charakterystyczne szarpnięcie otworzyłam oczy. Na podłodze ujrzałam czarne spodnie rudzielca, a kawałek dalej jego poszarpaną koszulkę. Uniosłam wzrok a pod ścianą jego pokoju ujrzałam samego Egona. Siedział skulony w samych bokserkach i przyciskał do klatki piersiowej czerwone dłonie. Mężczyzna był zapłakany i przerażony.
-Egon... Co się dzieje? -Spytałam cicho.
Rudzielec spojrzał na mnie ze łzami na policzkach.
-Nie mogę przestać o nim myśleć... Chcę go zabić. Niech cierpi... Jebany morderca -wybełkotał.
Podeszłam do niego powoli i spojrzałam w stronę sypialni, gdyż drzwi były uchylone. Na podłodze ujrzałam martwą kobietę w samej bieliźnie.
-To ty? -Spytałam cicho, a ten delikatnie pokiwał głową.
Wiem, że nie chciał tego zrobić. To był wypadek. Egon nie zabija z byle powodu. W ogóle rzadko to robił. Nie pochwalał tego dlatego też nie podobały mu się moje praktyki.
-Egon, on już nie żyje. Zabiłeś go, pamiętasz? Dostał za swoje -powiedziałam spokojnie.
Ten spojrzał na mnie i zaczął kiwać głową.
-Tak... Dostał za swoje... -wybełkotał cichutko.
-Pójdę po wodę -powiedziałam i ruszyłam do kuchni.
Faktycznie, Egon zamordował pewnego mężczyznę z premedytacją. Był nim spity morderca Stevena. Rudzielec wpadł w furię i spalił delikwenta doszczętnie. Biedny mugol.
Wlałam do szklanki wody i wrzuciłam do niej kostkę lodu. Gdy wróciłam, rudzielec klęczał przy zwłokach kobiety. Podeszłam tam i spostrzegłam spalone ramiona i prawy policzek prostytutki. Kucnęłam obok Egona i podałam mu szklankę.
-Słonko, spójrz na mnie. Nic takiego się nie stało, uspokój się. Przestań brać to świństwo, bo przeszkadza ci w racjonalnym myśleniu. Napij się i odpocznij, a ja się nią zajmę -powiedziałam spokojnie.
Egon ujął szklankę i wstał chwiejąc się lekko. Westchnęłam patrząc na niego. Mężczyzna podszedł do łóżka i położył się na nim rozlewając wodę na podłogę. Spojrzałam na jego dłonie i zauważyłam, że zaczynały przybierać naturalny kolor. Wstałam zatem i podeszłam do niego. Odebrałam mu szklankę i postawiłam ją na stoliku. Następnie położyłam się obok Egona i spojrzałam mu w oczy.
-Dziękuję, że przyszłaś... Że jesteś -wyszeptał.
-Nie zostawiłabym cię przecież -odparłam cichutko i pocałowałam go w rozgrzane czoło.- Śpij -dodałam ciszej a ten posłuchał mojej rady i kilka minut później spał spokojnie.
Po chwili wstałam z łóżka po cichu i zaczęłam wynosić zwłoki kobiety.









A więc jestem. Powróciłam i mam nadzieję, że na dobre. Długo bowiem zbierałam się żeby coś napisać, ale problem był w tym, że nie miałam pomysłu. Zaczęłam zatem oglądać "Harry'ego..." i przybył mały promyczek nadziei. Jestem z siebie prawie zadowolona. Rozdział nie jest wybitnie długi lub arcyciekawy, ale jak na taką przerwę to i tak duży postęp.
Mam zatem nadzieję, że ktoś tu się jednak uchował.
Witam oraz pozdrawiam wszystkich i każdego z osobna.
~T

Komentarze

  1. Czytając ostatnie słowa aż mi się nasunął obraz kobiety, której wszystkie członki oraz organy leżały wokół niej. Wiesz, małe mieszkanko na piętrze, całe we krwi, a mordercą jest poczwara. Taka dygresja.
    Jednak bardzo się cieszę, że wróciłaś, a ty wybacz mi, że dopiero teraz komentuję. Zapomniałam o rozdziale całkowicie i dopiero dzisiaj to ogarnęłam.
    Co do samego rozdziału to Malfoy mnie rozczula swoją postawą, bo jest cudowny, a Egon to jedna z lepszych postaci, jaką można by było wymyślić, co ci się chwali.
    Pamiętaj, że jestem dumna z tego, że znowu wróciłaś na bloga, że cię kocham i że czekam na kolejny rozdział :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Właściwie dopiero od wczoraj zaczęłam czytać Twojego bloga i uwierz, podobny komentarz do tego miałam wstawić wczoraj, jednakże blogger postanowił mi dokuczyć i zero współpracy z nim było...
    Już od samego początku wiedziałam, że Twój blog z pewnością znajdzie u mnie upodobanie – sam styl pisania, jaki reprezentujesz, jest naprawdę świetny i z chęcią oraz przyjemnością się go czyta.
    Fabuła również ogromnie przypadła mi do gustu, bo wreszcie znalazłaś coś, co nie dotyczy Dramione – a tego jest akurat wszędzie i aż nazbyt dużo. A siostra Voldka... cóż, z pewnością ten temat przypadłby do niejednego gustu osobom, które wielbię ciemną stronę. ;) Na przykład mnie.
    Jedynym zastrzeżeniem (naprawdę, potraktuj to jak dobrą radę, to nie żaden hejt czy coś :)), jakie mogę mieć, to to, abyś poświęciła więcej uwagi na opisywanie spotkań Śmierciożerców lub lekcji szkolnych w Hogwarcie (wszakże dużo tutaj ciekawych momentów może mieć zdarzenie, biorąc pod uwagę Snape'a czy też wyśmienite umiejętności głównej bohaterki). Zbyt dużo, według mnie, jest sytuacji Draco + Rebekah. W sumie rozumiem, że piszesz im wspólną przyszłość, ale czasem odcięcie się od ich pary i rozwinięcie innych wątków wyszłoby na dobre. ;)
    Mam nadzieję również, że nie zepsujesz Bekah tak, jak w większości ff – w pierwszym rozdziałach autorki opowiadania piszą, jaka ta ich postać jest ogromnie zła, jedna z najgorszych na świecie, aby po kilku rozdziałach stwierdzić, że dostała objawienia i jest najlepszym aniołkiem na świecie. :)
    Ogromnie gratuluję Ci tego, że postanowiłaś po tylu miesiącach wrócić i dalej kontynuować swą opowieść – brawa na stojąco się należą.
    Mam nadzieję, że już niedługo opublikujesz następne rozdziały, a wena Cię nie opuści.
    Miłego dnia! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje serduszko wręcz urosło gdy to przeczytałam. Bardzo dziękuję za opinię, jest mi szalenie miło (:
      Dziękuję również za Twoje uwagi. Jeśli o nie chodzi to uwierz mi, że mam takie same spostrzeżenia, ale z braku kreatywności z mojej strony i weny nie wiem co pisać i uciekam do najprostszych rozwiązań, co mi się nie podoba, ale jestem na dobrej drodze do poprawy (:
      Tobie rownież miłego dnia (:
      ~T

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

EPILOG

rozdział XLII

rozdział XXXIII