rozdział VIII

Gdy otworzyłam oczy, żegnając tym samym swojego przyjaciela, ujrzałam, iż pomarańczowe promienie Słońca ogrzewają moją klatkę piersiową i nachalnie zbliżają się do twarzy. Spojrzałam na zegarek i wywynioskowałam, iż jest godzina 5 rano. Z lekkim uśmiechem wstałam z materaca i rozejrzałam się po zajętych łóżkach. Jedno z nich było wolne. W sumie dobrze. Mniej ludzi, z którymi będę musiała się użerać.
Ruszyłam w stronę kufra i wyciągnęłam z niego kosmetyczkę. Nie było tam zbyt skomplikowanych rzeczy: szampon, mydło, szczoteczka i pasta do zębów, tusz do rzęs, eyeliner, puder. Nie potrzebowałam więcej kosmetyków. I tak nie chciałoby mi się ich używać. Jestem zbyt leniwa jeżeli o to chodzi. Złapałam jeszcze za duży i mały ręcznik po czym ruszyłam w stronę łazienki.
Tam spokojnie zsunęłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic. Czując jak ciepła woda okala moje spięte ciało poczułam się trochę lepiej. Zbyt wiele rzeczy wydarzyło się ostatnio. Ciągle krążą wokół mnie ludzie. Nie mam gdzie rozładować tej złości, napięcia. Wiem, że nie najlepszym miejscem do tego jest kabina prysznicowa, ale przynajmniej tu nikt mi nie przeszkadza.
Zaczęłam myć włosy, uspokajając się coraz bardziej.
Gdy wyszłam spod prysznica poczułam ulgę. Z lekkim uśmiechem owinęłam się ręcznikiem. Tak samo włosy. Następnie zaczęłam myć zęby. Gdy skończyłam wyszłam z łazienki, wpuszczając do dormitorium białą parę. Złapałam za ubrania, po czym wróciłam do łazienki, by je ubrać. Pomalowałam się, rozczesałam mokre włosy i byłam w zasadzie gotowa. Gdy sprzątnęłam swoje rzeczy z łazienki, wyciągnęłam najbardziej potrzebne rzeczy i wsunęłam kufer pod łóżko (co robiłam naprawdę mozolnie), moje włosy były prawie suche. Z lekkim uśmiechem ruszyłam do wyjścia z dormitorium. Zeszłam na dół i pokierowałam swoimi krokami w stronę pokojów chłopców. Chwilę później znalazłam pokój nr 17, zapukałam od niechcenia i wpakowałam się do środka.
Czarnoskóry chłopak, który właśnie zapiął pasek od spodni spojrzał na mnie zdumiony, mając na sobie jedynie owe spodnie.
-Czy to dormitorium Draco? -Spytałam niczym nie skrępowana.
-A czy ty to Bell, nowa w szkole? -Spytał z lekkim uśmiechem patrząc na mój biust.
-Owszem, ale jeżeli nie przestaniesz gapić się na moje piersi, odstrzelę ci głowę -powiedziałam spokojnie i dostrzegłam tlenioną czuprynę, wystającą spod kołdry. Ruszyłam w jego stronę i lekko pchnęłam jego ramię. Ten wybełkotał coś, lecz dalej spał.
-Kradną ci żel -powiedziałam mu do ucha, a ten otworzył oczy i usiadł na łóżku.
-Niemożliwe -wybełkotał lekko zaspany. Zauważyłam, że miał na sobie jedynie czarne bokserki. Poza tym jego wysportowane ciało nie było niczym zasłonięte. Pierwsze co, to ujrzałam blizny na jego klatce piersiowej. Wtem Malfoy spojrzał na mnie i lekko oprzytomniał.
-Co ty tu robisz? -Spytał.
-Dostałam cynk, że okradają cię z żelu i pomyślałam, że byłbyś załamany po tym fakcie, więc ruszyłam na pomoc -powiedziałam z lekkim rozbawieniem.
-Wcale nie byłbym załamany -mruknął lekko zażenowany.
-Już dawno zauważyłam tą tonę żelu na twoich włosach -mruknęłam spokojnie.
Za sobą usłyszałam ciszy chichot. Gdy odwróciłam się ujrzałam, iż owy półnagi chłopak śmieje się w najlepsze.
-Wydaje ci się -burknął, wstając.
-Jasne. Zaprowadzisz mnie do Sowiarni? -Spytałam bez ceregieli.
-O 6 rano? -Spytał kierując się w stronę szafy, nieskrępowany iż eksponuje mi swoje wdzięki, przykryte jedynie kawałkiem materiału. 
-Tak -odparłam jakby była to najnormalniejsza rzecz na świecie.
-Dobrze, ale na drugi raz się zapowiadaj. Może będę ubrany -mruknął wyciągając czarne spodnie, które zaraz założył na siebie.
-Po co? Masz całkiem zgrabny tyłek -odparłam spokojnie i spojrzałam na książkę na jego szafce nocnej.- Lubisz czytać? -Spytałam.
-Tak -odparł z lekkim uśmiechem.- A nie sądzisz, że jesteś mi coś winna? -Spytała narzucając na ramiona ciemną koszulę.
Spojrzałam na niego spokojnie.
-Nie, a co?
-Zobaczyłaś mnie w samej bieliźnie. Zostaniesz tak z długiem? -Spytał z szarmanckim uśmiechem.
-Nie przeszkadza mi to -stwierdziłam i ujęłam książkę, odwracając ją po czym zaczęłam czytać jej streszczenie.
-Po co chcesz iść do Sowiarni o 6.30? -Spytał zapinając ostatni guzik. koszuli.
-Chcę wysłać list do przyjaciela -odparłam.
Ten jedynie pokiwał głową i ruszył do łazienki. Ja natomiast usiadłam na jego łóżku i spojrzałam na chłopaka, który nadal stał w samych spodniach.
-Jestem Blaise Zabini -przedstawił się z uśmiechem, wyciągając do mnie rękę.
Ujęłam jego dłoń i potrząsnęłam nią.
-Dlaczego zapisałaś się do Hogwartu dopiero teraz? -Spytał spokojnie.
-Brat stwierdził, że powinnam tu chodzić. Przypomniało mu się, że jesteśmy rodziną i powinien się mną opiekować.
-A co z twoimi rodzicami? -Spytał zdziwiony.
-Prowadzisz przesłuchanie? -Spytałam lekko poirytowana.
-No... No nie -mruknął lekko zakłopotany.
Wtem z łazienki wyszedł Draco w nażelowanych włosach i uśmiechnął się lekko. Spojrzałam na niego i wstałam.
-Już? 
-Tak -odparł wesoło i ruszył w stronę drzwi, a ja za nim. Chłopak otworzył mi wrota i przepuścił mnie. Ruszyłam spokojnie korytarzem.
Po jakichś 5 minutach przekroczyliśmy próg Sowiarni. Rozejrzałam się z lekkim uśmiechem i ujrzałam mnóstwo sów.
Zawołałam Harmoo. Sowa usiadła na parapecie, na którym już zaczęłam skrobać niezbyt kreatywny list do Egona. Spytałam co u niego, poinformowałam, że jestem już w Hogwarcie i że mi się nie podoba. Ładnie złożyłam karteczkę, włożyłam ją do koperty i podałam sowie.
-Do Egona -powiedziałam tylko, a ta już wiedziała gdzie ma lecieć. Uśmiechnęłam się za nią lekko.
-Kto to Egon? -Spytał Draco, stając obok mnie.
-Mój przyjaciel. On miał duży wpływ na to, że jeszcze nie dałam ci w twarz za to, że tak blisko mnie stanąłeś -odparłam, spojrzawszy na niego.
Ten z lekkim zażenowaniem cofnął się o krok.
-Rozumiem-mruknął cicho.
-Mimo wszystko dziękuję -dodałam spokojnie.
-Nie ma sprawy... Idziemy na śniadanie? -Spytał z powrotem uśmiechnięty.
-O niczym innym nie marzę -stwierdziłam z lekkim wyszczerzem i ruszyłam z blondynem na Wielką Salę. 
Tam zjadłam przyzwoite śniadanie, a następnie czekały mnie eliksiry z profesorem Snape'm. Znałam go jedynie ze słyszenia. Wiedziałam, że jest Śmierciożercą, ale nie doszły mnie wieści, iż uczy w Hogwarcie. Gdy wszedł do sali, na początku przyjrzał mi się uważnie po czym zajął się prowadzeniem zajęć. Po dwóch godzinach eliksirów, które średnio mi się podobały, był czas na transmutację z kobietą, która wprowadziła nas na Salę podczas rozpoczęcia roku. Nazywała się Minerva McGonagall. Była wymagająca dla niektórych. Szczególnie użerała się z Potterem, który spóźnił się na zajęcia. Miała do niego pretensje do końca lekcji. Na koniec czekał na nas mały człowieczek, który uczył zaklęć. Był zabawny i czasem lekko niezdarny.
Następnie Draco poinformował mnie, że czas na obiad i jesteśmy wolni. Z radością stwierdziłam, że to koniec i mogę wrócić do dormitorium. 
Zjadłam mały obiad i już miałam kierować się ku Pokojowi Wspólnemu Ślizgonów, lecz zatrzymał mnie pewien uczeń z domu węża.
-Bell, nie chcesz poznać innych Ślizgonów? -Spytał, a ja spojrzałam na bruneta.- Zawsze gdzieś uciekasz, a jesteś nowa ze starszych uczniów.
-Uwierz mi, że nie chcę -odparłam spokojnie i ruszyłam w stronę wyjścia. Chłopak wstał i pognał za mną.
-Dlaczego? -Spytał, idąc u mojego boku.
-Nie jestem zbyt towarzyska -odpowiedziałam.
-Ale poznać kogoś nie zaszkodzi. Może nawet pomoże -mruknął, ujmując moją dłoń i zatrzymując mnie.- Ciągle włóczysz się z Malfoy'em. Może czas poznać kogoś lepszego? -Spytał delikatnie gładząc moją dłoń kciukiem.
-Zostaw mnie -powiedziałam nad wyraz spokojnie.
-Jesteś ładną dziewczyną... Dlaczego marnujesz dla niego czas? -Spytał.
-O co ci chodzi? -Mruknęłam cicho.
-Jest wiele lepszych partii niż Draco -powiedział spokojnie.
-Jestem tu dwa dni, a ty już zdążyłeś zauważyć, że włóczę się z Draco? -Burknęłam, tracąc cierpliwość.
-Widzę jak na niego patrzysz... -powiedział cicho.
Odwróciłam się nagle i spoliczkowałam go.
-Nie rób ze mnie panny, która wybiera sobie faceta po pierwszym rekonesansie. Nie interesuje mnie Malfoy. W ogóle nikt mnie nie interesuje  -warknęłam.- A teraz puść moją rękę, albo ci ją odgryzę i wsadzę w odbyt -burknęłam zdenerwowana, patrząc jak chłopak trze czerwony policzek, po czym mnie puścił niepyszny.
-Jeszcze zobaczysz -burknął i odszedł w przeciwną stronę.
Patrzyłam za nim zdenerwowana i ruszyłam w stronę wyjścia z zamku. Rozejrzałam się po, tak zwanych, błoniach i wybrałam sobie jakieś oddalone od zamku drzewko. Gdy zbliżałam się w jego stronę spostrzegłam dziewczynę siedzącą kilka metrów dalej o mojego upatrzonego drzewka i czytała książkę. W miarę jak dystans między nami się zmniejszał, dostrzegłam iż ową dziewczyną jest Riley. Gdy podeszłam do cienia, w którym zamierzałam usiąść, Hart uniosła wzrok znad książki i spojrzała na mnie.
-Cześć -przywitała się z lekkim uśmiechem.
-Cześć -mruknęłam z jednej strony ucieszona, że widzę jedną z normalniejszych osób, a z drugiej strony średnio zadowolona, iż nawet tu musiałam kogoś spotkać. Jednak z taką osobą było warto się spotkać, więc owe zadowolenie wygrało.
-Stało się coś? -Spytała, gdy usiadłam dwa metry od niej w cieniu z niezbyt zachęcającym do rozmowy wyrazem twarzy.
-Ludzie -odparłam krótko, lecz ta chyba dobrze mnie zrozumiała, bo pokiwała spokojnie głową.
-Wiem, też mi przeszkadzają -mruknęła, zaznaczając moment w książce i spojrzała na mnie.
-Co czytasz? -Spytałam dość spokojnie, zaskoczona, że mogę po tym incydencie zachować jakikolwiek spokój.
-Mugolską książkę o wojnie -odparła Gryffonka, a ja dopiero teraz dostrzegłam bliznę na jej prawym policzku. Dziewczyna chyba to zauważyła, bo uśmiechnęła się lekko.- Ładna, prawda? -Spytała trąc szramę palcem.
-Owszem -mruknęłam z lekkim uśmiechem. Kolejna osoba z zamiłowaniem do blizn.
Ta spojrzała na niebo, na którym kłębiły się czarne chmury.
-Lubię deszcz... A ty? -Spytała spokojnie.
-Kocham -mruknęłam z lekkim uśmiechem.- Wbrew pozorom nie smuci. Ludzie popełniają błąd, sądząc iż jest on smutny. Moim zdaniem deszcz jest po to, by ludzie w końcu zatrzymali się w miejscu, usiedli na tyłku i pomyśleli.
-Muszę cię kiedyś zaprosić na ognistą -stwierdziła i spojrzała na mnie.
Uśmiechnęłam się lekko.
-Z miłą chęcią -odparłam i oparłam się o pień drzewa.
-Jesteś czystokrwista? -Spytała po chwili milczenia.
Spojrzałam na nią i zastanowiłam się nad tym chwilę. Nigdy nie zwracałam uwagi na mój status krwi, skoro moim bratem jest Lord Voldemort, potężny czarodziej, który tępi szlamy.
Zapadła chwila ciszy.
-Nie odpowiadaj. I tak mnie to nie interesuje -stwierdziła dziewczyna, machnąwszy ręką.
-To po co spytałaś? -Mruknęłam z lekkim rozbawieniem.
-Nie wiem o czym rozmawiać. Wyglądasz na osobę, która potrafi dać w ryj komuś kto posunie się za daleko -powiedziała, a po chwili uśmiechnęłyśmy się obie.
-Posunie się za daleko -powtórzyłam po niej, a ta wyszczerzyła się wesoło.
-Kolejny zboczeniec -zaśmiała się Hart.
Oparłam głowę o korę drzewa rozbawiona. Wtem dostrzegłam iż na niebie pojawiła się sowa. Gdy była coraz bliżej zamku spostrzegłam, iż ptak był rudy.
-Harmoo -wyszeptałam, kiedy sowa zbliżała się w moją stronę.
-To twoja sowa? -Spytała i pogładziła go po grzbiecie, gdy ptak wylądował na moim kolanie.
-Owszem -odparłam odbierając od niego czarny list z małym, białym wężem w dolnym rogu koperty. Uśmiechnęłam się do zwierzęcia.- Dziękuję -mruknęłam i pogładziłam go delikatnie po czole.
-Bardzo ładna -stwierdziła z uśmiechem.
-Muszę już iść -powiedziałam, wstając.
-W porządku. Do następnego -powiedziała i wróciła do książki.
-Do następnego -odparłam i ruszyłam w stronę zamku.
Gdy kroczyłam spokojnie w stronę szkoły, na ziemię zaczęły spadać dość duże krople deszczu,a gdy byłam już na Dziedzińcu rozpadało się porządnie. Spojrzałam za siebie i nie dostrzegłam ani śladu Riley. Z lekkim uśmiechem spojrzałam w niebo.
-Tak... Kocham deszcz -mruknęłam do siebie i ruszyłam do zamku, nie spiesząc się.











Jest i kolejny rozdział. Tak, wiem, że to nie sobota, ale to w sumie dla jednego takiego Karola...
Bardzo kulturalnie zadedykuję rozdział memu kochankowi (:
Ahh, tyle dobra jak na jeden raz. To aż do mnie nie podobne!
Ok. Błędy są, wiem.. Lecz jestem tylko człowiekiem i nic na to nie poradzę. Mam jedynie 16 lat i nie jestem ekspertem w gramatyce, interpunkcji... Piszę, bo to lubię i chcę podzielić się moją wyobraźnią z innymi. Ilość błędów mogę jedynie zmniejszyć, ale wydaje mi się, że nie zniweluję ich do zera.
Przykro mi, jesteście zmuszeni, drodzy czytelnicy, do męczenia się z moimi pomyłkami, ale jestem przekonania, że jeżeli nadal tu jesteście to aż tak wam to nie przeszkadza.
Dobrze. Rozpisałam się na temat, który nurtował mnie dłuższy czas, a teraz czas posępić:
Proszę o komentarze, gdyż wasze opinie są dla mnie ważne.
Pozdrawiam,
~T

Komentarze

  1. Jestę zboczeńcę, a Malfoy nie zareagował na uwagę o swoim tyłku.
    Toż to pieprzony narcyz, szczególnie jeśli chodzi o włosy i zapewne, zgrabny tyłek.
    Co do rozdziału to dziękuję za dedykację Bogdanie, jest mi niezmiernie miło.
    Poza tym Zabini jest kochaną postacią, byle nie był skurwiałym gnojem, a tamten koleś przypomina mi trochę Liama.
    Ten nachalny palant.
    Bardzo ładny rozdział i czekam na kolejny c:

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo fajny rozdział. myślę, że ten list może mieć jakieś znaczenie, skoro przerwałaś właśnie w tym momencie :) ogólnie postacie są fajne i podoba mi się:) nie ma co pisać więcej, weny życzę!
    Puchonka
    lizwarters-w-hogwarcie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam, ze piszę tutaj, ale to chyba najlepsze miejsce.
    Chciałabyś pokazać swój blog i znaleźć nowych czytelników? Zapraszam na Akcję #RóżoweCiasteczka
    Akcja ma promować aktywne czytelnictwo wśród polskiej grupy internetowych autorów, co obejmuje treściwe komentowanie opowiadań. Skupia ona autorów, którzy chcąc otrzymać komentarz mają samemu skomentować, dając dobry przykład formułowania oraz odbierania krytyki.
    Wspólnie szerzymy motywację, wenę i samozaparcie oraz dobre nawyki czytelnicze. Staramy się też wzajemnie czegoś nauczyć.
    Więcej informacji na: http://rozowe-ciasteczka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

EPILOG

rozdział XLII

rozdział XXXIII