rozdział XXXVII
Razem z Draconem przechadzaliśmy się po zamku. Wybieraliśmy te mało uczęszczane korytarze Hogwartu, by nie wchodzić w drogę innym uczniom. Lub na odwrót. Chłopak trzymał moją dłoń i opowiadał mi historię z jego dzieciństwa, gdy mama zabrała go do sklepu z zabawkami na ulicy Pokątnej. Mówił o tym z taką radością, że ja również uśmiechałam się idąc przed siebie i od czasu do czasu spoglądając na Ślizgona. - Tak w ogóle znasz się z moją mamą? - Spytał zaraz po tym jak skończył swoją opowieść. - Widziałam ją parę razy, gdy byłam u was z Bellatrix, ale nie spotkałam jej od czasów dzieciństwa - odparłam spokojnie. Zmierzaliśmy właśnie ku korytarzowi, biegnącemu obok Dziedzińca. Draco pokiwał lekko głową. - Chciałbym żebyście się lepiej poznały. Mama na pewno cię polubi - powiedział pogodnie, mocniej ściskając moją dłoń. Cóż za absurdalny pomysł, przeszło mi przez myśl. Jak mogłaby mnie polubić? Jak miałoby w ogóle wyglądać nasze spotkanie? 'Dzień dobry, nazywam się Rebekah Riddle. Ma