rozdział XX
Długo jeszcze leżałam w ciemnym dormitorium, nasłuchując spokojnych oddechów swoich współlokatorek. Przykryta ulubionym kocem, zabranym Egonowi próbowałam logicznie przeanalizować dzisiejsze zajście. Od tylu lat staram się zrozumieć, na czym polega miłość, aż jeden prawie nieznajomy mi człowiek wznieca u mnie tyle nieodczuwanych wcześniej emocji. Mimo iż nie wszystkie jego zachowania pochwalam, nie wszystkie mi się podobają, wręcz mnie irytują to nie przeszkadza mi jego obecność. Wręcz czasami zdarza mi się uciekać myślami do momentów naszych spotkań, gdy nie ma go przy mnie. Rumienię się, co wcześniej przydarzało mi się jedynie w przypadku mrozu lub gorąca. Moje serce bije jak oszalałe, gdy nasze ciała zetkną się lub gdy po prostu czuję jego bliskość. Jego dotyk jest tak delikatny, tak czuły... Zamknęłam oczy i uniosłam dłoń do swojego policzka, gdzie wcześniej znajdowała się jego dłoń, tak subtelnie muskająca moją skórę. Tak delikatna, a jednocześnie tak potężna, gdyż ten znikomy ges