rozdział XV
Następnego dnia, po śniadaniu szłam jakby nigdy nic na zajęcia. Jako pierwsze na planie były eliksiry z Gryffonami. Poprawiłam więc plecak na ramieniu i ruszyłam do piwnic. W ręce trzymałam moją czarną różdżkę. Idąc długim korytarzem obracałam ją między palcami. Pamiętam jak poszłam z Bellatrix ją kupić. Rozniosłam pół sklepu Ollivandera zanim ją znalazłam. Staruszek długo męczył się z takim małym potworem jak ja. Pamiętam, że przetrząsnął pół swojego magazynu, by odnaleźć moją różdżkę. Gdy zniszczyłam trzeci wazon z kwiatami, zawaliłam kolejny regał i rozbiłam szybę na przodzie sklepu sięgnął do zamkniętej szuflady w swoim biurku. Wydobył z niej pięknie zdobione podłużne pudełko, opieczętowane starą, czarną wstęgą. Spojrzał na mnie, następnie na Bellę i z cichym stęknięciem otworzył zakurzone pudełko. Wydobył z niego długą różdżkę z czarnego bzu. Była opleciona ciemnymi wybrzuszeniami. Lekko popękanymi. Miała kolor głębokiej czerni. Zawierała w sobie kieł bazyliszka. Gdy mężczyzna pod